Minęły trzy dni,dzisiaj wychodzę ze szpitala,jestem strasznie podekscytowana tym,że wracam jutro do L.A,teraz w towarzystwie Alison.Tak bardzo się cieszę,że mam dziecko,które będzie ze mną przez całe życie.Mówi się,że magia nie istnieje.To nie prawda.Wystarczy w nią uwierzyć.Nagle z rozmyśleń wyrwała mnie moja przyjaciółka,która wbiegła do sali szpitalnej
-a tobie,co się stało?-zapytałam zaskoczona,dziewczyna wzięła głęboki oddech
-lekarze każą ci przyjść po małą-powiedziała spokojnie,uśmiech wdał się na moją twarz,wstałam i ruszyłam do sali gdzie mogłam odebrać małą.Kiedy weszłam do sali,zobaczyłam moje maleństwo,które drzemało sobie,a przy nim stał lekarz
-dzień dobry,panie doktorze-przywitałam się grzecznie
-witam panią,może pani usiąść przy biurku,bo muszę pani wypisać książeczkę zdrowia dziecka-uśmiechnął się przyjaźnie,co odwzajemniłam,po czym usiadłam-dobrze...-przeciągnął,wyciągając z szuflady książeczkę-jak pani ją nazwie?-zapytał
-Alison Rose-odpowiedziałam bez zastanowienia
-a nazwisko,po pani czy ojcu?-zapytał ponownie
-po ojcu-odpowiedziałam
-a ojciec dziecka to...?-zapytał,patrząc na mnie pytająco
-Justin.....Bieber-dodałam
-dobrze,już zapisuje,Alison Rose Bieber,proszę-podał mi książeczkę
-dziękuje-odebrałam ją z delikatnym uśmiechem-Panie doktorze,chciałam panu powiedzieć,że jutro wyjeżdżamy do L.A i zapiszę małą tam do rodzinnego-powiedziałam
-dziękuję,że mnie uprzedzasz,będę tęsknił za tą ślicznotką-dodał,podchodząc do małej,która obudziła się,po czym delikatnie wyciągnął ją z łóżeczka,dając mi ją w dłonie,ucałowałam jej czółko,po czym,pożegnałam się z lekarzem i wyszłam z sali,na korytarzu czekała Vanessa,kiedy zobaczyła małą,szybko podbiegła do nas
-oh ona jest taka śliczna-powiedziała bawiąc się jej rączką
-gdzie jest wózek?-zapytałam
-a już-pobiegła,po 3 minutach Vanessa,pojawiła się z wózkiem,do którego położyłam małą i wtedy mogłyśmy wyjść ze szpitala
NEXT DAY
Obudziłam się nie wyspana,ponieważ całą noc musiałam wstawać do małej,Vanessa nawet nie słyszała jej płaczu,więc to ja byłam skazana na wstawanie w nocy.Dzisiaj wyjeżdżamy,Alfredo będzie czekał na nas na lotnisku i zabierze nas do domu mojej mamy.Wczoraj gdy wyszłyśmy ze szpitala,weszłyśmy z Vanessą na zakupy,kupić potrzebne,rzeczy,które przydadzą się dla dziecka,pampersy,chusteczki,mleko,nie to,że nie chcę karmić dziecka piersią,ale dużo paliłam,gdy byłam w ciąży.
-jesteś gotowa?-zapytała przyjaciółka
-już wszystko spakowałam-odpowiedziałam,po czym zabrałam wszystkie bagaże i zeszłam na dół,gdzie czekała na mnie Van.Spakowałyśmy wszystkie bagaże,do bagażnika,po czym poszłyśmy po Alison,gdy byłyśmy gotowe mogłyśmy w końcu jechać na lotnisko.Serce wali mi na myśl,kiedy zobaczę Justina i powiem mu o jego córeczce.
Po godzinie już lecieliśmy do L.A,tak się cieszę,że w końcu wracam do domu.
Po kolejnej godzinie lotu,w końcu wylądowaliśmy w L.A,razem z Vanessą i małą,wysiadłyśmy z samolotu,po czym poszłyśmy czekać na nasze bagaże.Kiedy zobaczyłam moje torby od razu je chwyciłam,po chwili Van zrobiła to samo,lecz ze swoją torbą.Nagle poczułam jak,ktoś z wielką siłą przytula mnie,po czym po chwili mogłam zobaczyć jego twarz,był to Fredo
-tak się stęskniłem-powiedział uradowany
-ja też-odpowiedziałam,szeroko się uśmiechając-aa!na pewno chcesz zobaczyć Alison-podpowiedziałam,patrząc na chłopaka z lekko przymrożonym okiem
-o tym właśnie marzę-odpowiedział pełen nadziei,nie kontrolując się wybuchłam śmiechem-z czego się śmiejesz?-zapytał
-niee...tak po prostu,dawno cię nie widziałam i zapomniałam jakim wariatem jesteś-odpowiedziałam,po czym wyciągnęłam moją córeczkę z wózka,podając Alfredowi do ręki
-jakaś ty śliczna-powiedział trzymając ją delikatnie w ramionach-podoba do Justina-zwrócił się do mnie
-wiem-odpowiedziałam szeptem
-jak dwie krople wody,tyle,że ty jesteś dziewczynką-powiedział,chcąc rozbawić małą,delikatnym dotknięciem noska.Alfredo położył z powrotem małą do wózka-gdzie cię zawieść?do Justina?-zapytałam,a ja zaprzeczyłam
-do mojej mamy-odpowiedziałam
-ale mówiłaś...-zaczął
-mówiłam,że powiem Justinowi o małej,ale nic nie mówiłam,że do niego wrócę.Postępuje jak matka dla dziecka,a moje relacje z Justinem,są moim i jego problemem.Mi chodziło o moje dziecko,które jest także Justina-powiedziałam spokojnie
-rozumiem,wybacz-wyszeptał
-nie jestem zła,ale po prostu zmęczona-powiedziałam łamiąco.Ruszyliśmy do wyjścia.Alfredo pierw zawiózł Vanessę,po czym ruszył do domu mojej mamy,kiedy już dojechaliśmy wysiadłam,biorąc Alison w ramiona,Alfredo zajął się wózkiem i moimi i małej rzeczami,ja ruszyłam do drzwi po czym w nie zapukałam,po chwili w drzwiach stała moja mama,spojrzała na mnie,po czym na małą
-Selena,gdzie ty byłaś,martwiłam się o ciebie dziecko-powiedziała,przytulając mnie ostrożnie
-wybacz mamo,ale musiałam wyjechać-odpowiedziałam jej,na tyle ile powinna wiedzieć
-pokłóciłaś się z przystojniakiem?-zapytała
-taa...-przeciągnęłam-a te maleństwo należy do mnie i tego "przystojniaka"-zacytowałam ostatnie słowo,mama wzięła z moich ramion małą Alison
-czyli ona jest twoja,to znaczy,że jestem babcią-ucieszyła się,na co przytaknęłam twierdząco,a łzy nabrały się w moich oczach,patrząc na moją mamę i małą na jej ramionach,ta chwila strasznie mnie wzruszyła,bo to kiedyś moja mama mnie,w taki sposób trzymała,a teraz moje dziecko jest w jej ramionach,teraz już wiem,że to jest chwila kiedy,to ja muszę być tak ciepła i kochana dla mojej Alison-kochanie nie płacz-wyrwał mnie z rozmyśleń głos mojej mamy i stojącego tuż koło niej Alfreda.Szybko przetarłam moje policzki i złapałam głęboki oddech
-już nie płacze-powiedziałam uśmiechając się delikatnie
-mam nadzieję -odpowiedziała,wytykając mi język
-mamo!-krzyknęłam,robiąc wielkie "o",moja mama podeszła do mnie i zamknęła moje usta
-dobrze już dobrze.Chcesz zostać tutaj?-zapytała
-tak,na jakiś czas,aż nie znajdę dla siebie lokalu-odpowiedziałam
-nie ma problemu,kochanie,przecież ja ci pomogę,nie umiesz jeszcze być matką,a ja postaram się ci pomóc,jak tylko będę potrafiła-powiedziała,a ja wtuliłam się w jej ramiona,zawsze pachnie tak ładnie,jak mama.
-naprawdę dziękuje ci-powiedziałam,wtulona w nią
-nie masz za co kochanie,jestem twoją mamą-powiedziała,a jej głos był,dla mnie jak oaza spokoju,którego bardzo potrzebowałam,gdy byłam w Arizonie.Odsunęłam się od niej,podchodząc do małej,która była w ramionach Alfreda
-mama zmieni ci pampersika i musi iść zobaczyć się z tatusiem-powiedziałam do mojej córeczki,po czym zwróciłam się do mojej mamy-mamo zostaniesz z Alison z ten czas?-zapytałam,na co moja mama,od razu przytaknęła twierdząco
-nie ma sprawy-podeszła do Alfreda,biorąc dziecko w swoje ramiona,po czym spojrzała na mnie-ja ją oporządzę,a ty jedź do przystojniaka,który jak znam życie,tak samo jak ja nie wiedział,o twojej ciąży-zaśmiała się,na co ja z nią
-długa historia-odpowiedziałam-dziękuje-pocałowałam ją w czoło,po czym z Alfredem,wsiedliśmy do jego samochodu,zapięłam pas i głośno westchnęłam
-denerwujesz się?-zapytał Fredo,który siedział obok mnie
-bardzo-odpowiedziałam
-nie denerwuj się,powiedz mu prawdę,ja będę czekał na ciebie pod domem i wrócimy-powiedział,a ja tylko przytaknęłam.Po 20minutach,byliśmy pod domem Justina,serce waliło mi jak szalone,sama ja w środku wariowałam,chyba uduszę się-idź ja poczekam-powiedział,a ja ruszyłam nie pewnie do drzwi,po czym zapukałam do nich,usłyszałam jego kroki zbliżające się do drzwi,a moje serce coraz szybciej biło,nagle jego postać pojawiła się w drzwiach,a mnie pękło serce,tak bardzo pragnęłam go zobaczyć,musiałam powstrzymać łzy i moje uczucia,by go przytulić.Spojrzałam na niego i serce mi stanęło,chłopak był zaskoczony,a zarazem szczęśliwy z jego oczów,poleciało kilka kropli słonych łez,po czym również z moich,nie chciałam się więcej powstrzymywać,oboje równocześnie pragnęliśmy przytulenia,gdy poczułam jego zapach,jeszcze bardziej chciałam go przy sobie,odsunęliśmy się od siebie
-tęskniłem-powiedział,tym zachrypniętym i także seksownym głosem
-ja też-odpowiedziałam
-wejdź-powiedział,a ja weszłam nie pewnie,po czym usiadłam na sofie,a zaraz obok mnie usiadł szatyn-wróciłaś jednak?-zapytał,a ja przytaknęłam twierdząco
-tak,wróciłam dla ciebie-odpowiedziałam patrząc w jego oczy,które hipnotyzowały mnie za każdym razem
-dla mnie?-zapytał zdziwiony
-nie chodzi mi o nas,tylko o to,co się stało,przed moim odejściem-odpowiedziałam
-Sel,zmieniłem się,już nie ćpam,a o tamtych chwilach,w których tak ciebie skrzywdziłem,nie potrafię zapomnieć,nienawidzę siebie za to,ale wciąż mam nadzieję,że kiedyś mi wybaczysz-powiedział gładząc mój policzek,czułam się jak kiedyś,kiedy Justin był szarmancki i kochany,nie bił mnie i nazywał mnie od dziwek itp.
-rozumiem,ale mi tu nie chodzi o ciebie,ani o nas-powiedziałam,próbując w jakiś sposób mu to wyjaśnić
-to o co?powiedz w końcu-zapytał,patrząc na mnie pytająco
-kiedy tak się zachowywałeś,przyszli do mnie znajomi i wtedy się chyba zdenerwowałam i zemdlałam,dziewczyny zadzwoniły do lekarza i on mi powiedział,że jestem w ciąży-powiedziałam mu,jego źrenice powiększyły się
-czyli byłaś w ciąży....i usunęłaś dziecko?-zapytał,na co spojrzałam na niego z szokiem
-myślisz,że ja bym była do tego zdolna?-zapytałam
-nie,ale przecież,to było moje-powiedział
-i jest twoje,nie przyszłam z nią,bo musiała iść spać i zostawiłam ją z mamą-powiedziałam,a łzy zaczęły spływać z moich oczów,jak i też Justinowi
-czyli jestem ojcem i mam córeczkę ?-zapytał,a ja przytaknęłam twierdząco
-tak,nazwałam ją Alison Rose Bieber-powiedziałam,Justin chwycił moje dłonie
-dałaś jej po mnie nazwisko?-zapytał nie dowierzając
-oczywiście,zasługujesz na to,żeby twoje dziecko nosiło po tobie nazwisko,w końcu jesteś jej tatusiem-powiedziałam,a szatyn po prostu pocałował mnie
______________________________________________
przepraszam,że tak długo nie było nowego,ale już jest i mam nadzieję,że wam się podoba :))
CZYTASZ=KOMENTUJESZ