środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 57

Dziewczyny po usłyszeniu mojego wołania,przybiegły
-Rodzisz?!-zapytała zdenerwowana Vanessa,przytaknęłam twierdząco czując nasilający ból w okolicy brzucha,myślałam,że zaraz umrę,ból był niesamowicie bolesny.Nie czekając,ani chwili dłużej,pojechałyśmy do szpitala.Przez całą drogę próbowałam oddychać spokojnie,ale to nie było łatwe,ponieważ ból kazał mi wszystko trzymać,tak żebym wybuchła jak balon,ale wiedziałam,że to będzie złe dla dziecka,więc postanowiłam robić tak jak to widziałam w filmach,oddychać spokojnie.
-szybciej!-pośpieszyłam przyjaciółkę,która jechała,jak najszybciej mogła,po paru minutach dojechałyśmy do szpitala.Vanessa wybiegła z samochodu,wbiegając do szpitala.Wybiegła po paru minutach z lekarzami,którzy zabrali mnie na łożu i zawieźli do sali porodowej.Szybko przebrali mnie w jakieś ciuchy szpitalne,które były ohydne,ale nic nie poradzę,ważny był poród.
Gdy byłam gotowa do porodu,położyłam się na łóżku do porodu i czekałam na to co lekarze będą mi kazać robić,bardzo się stresowałam,bo wiedziałam,że za niedługo będę matką,to jest wspaniała,a zarazem przerażające.
-daliśmy pani znieczulenie,musi pani wziąć dziesięć oddechów,a potem przeć-powiedział lekarz
-dobrze-odpowiedziałam.Wzięłam dziesięć głębokich oddechów i zaczęłam przeć,to było przerażająco bolesne,czułam jakby coś mnie rozrywało,musiałam ponownie zrobić to co lekarz kazał,ale zatrzymałam się,chcąc oddetchnąć,co było bardzo złym krokiem
-niech pani robi co każę,bo inaczej dziecko się nie urodzi,ja powiem pani kiedy ma pani odpocząć-ostrzegł mnie,wystraszona,zaczęłam ponownie oddychać i przeć.Poród trwał długo,mięła już godzina,a ja dalej nie mogę urodzić dziecka,ale w jednej chwili tak przełam,że usłyszałam płacz dziecka,a ból który tak mnie zabijał uległ w jednym momencie.Moje dziecko się urodziło.Położyli moje dziecko,na mnie,które wyglądało jak galaretka,odcieli pępowinę i  w końcu zwinęli maleństwo w różowy kocyk,co oznaczało,że to dziewczynka,urodziłam dziewczynkę,zawsze chciałam dziewczynkę
-Gratulujemy pani,ma pani dziewczynkę-powiedział lekarz trzymający w objęciu moje dziecko
-dziękuje,mogę ją?-zapytałam
-oczywiście-odpowiedział,dając mi moje dziecko w objęcie,chwyciłam je,bardzo delikatnie,ponieważ było takie malutkie i delikatne,uśmiech wdał się na moją twarz,a łzy szczęścia leciały z moich oczów.Po chwili zabrali moje dziecko,aby zrobić wszelkie badania,czy jest zdrowe,ale ja wiem,że i tak jest zdrowe.Najpiękniejsze jest to,że ona jest taka podobna do niego...ma jego rysy twarzy,to jest cudowne,nadal nie mogę uwierzyć w to,że jestem matką.

DZIEŃ PÓŹNIEJ 
-jak ją nazwiesz?-zapytała Vanessa,patrząc na moją księżniczkę,przejechałam opuszkami palców po jej twarzyczce
-sama nie wiem,chciałabym żeby to Justin dał jej imię-powiedziałam myśląc o Justinie,byłam ciekawa,co on teraz robi i byłam również ciekawa,czy by się ucieszył,że ma córkę
-ale przecież,on nie wie o dziecku,musisz ją jakoś nazwać,przecież nie będzie bezimiennym dzieckiem-wytłumaczyła
-wiem,chciałabym,żeby miała imię po mojej mamie,ale chcę dać jej zupełnie inne imię,kiedyś pytałam się Justina,jakby chciał nazwać swoją córkę Rose,więc tak ją nazwę,a imię,które będzie jej pierwsze i właściwe będzie Alison-powiedziałam myśląc nad każdym moim słowem,nagle zobaczyłam kamerę,która mnie nagrywała-Van,dlaczego mnie nagrywasz?-zapytałam
-żeby twoje dziecko w przyszłości widziało,jak je nazywasz,a tak w ogóle super imiona...Alison Rose Bieber,super-powiedziała chichocząc,na co wywróciłam oczami
-a skąd wiesz,że Alison będzie miała nazwisko po Justinie,a nie po mnie?-zapytałam ciekawa,Vanessa chciała odpowiedzieć,gdy nagle do sali weszła Taylor
-co?to dziecko na pewno nie będzie miało nazwiska po tym gnoju!Daj mu po sobie,dobrze wiesz,że Justin nie może wiedzieć,że to jest jego!-powiedział krzycząc
-rozmawiałam z Justinem,nic mu nie mówiłam o dziecku,bo wtedy zaczęłam rodzić,ale zamierzam to zrobić,Justin ma prawo wiedzieć o małej..i ty dobrze to wiesz,a Alison będzie miała nazwisko po swoim ojcu,chociaż tyle mogę dać Justinowi,bo nie wiem czy do niego wrócę,ale chcę żeby miał kontakt z małą,ma do tego prawo,już dosyć twoich żądań,KONIEC!-krzyknęłam
-zgadzam się z Seleną,Justin jest ojcem małej musi wiedzieć,a ty już zrobiłaś się potworem,a nie przyjaciółką!-również krzyknęła Vanessa,teraz wiedziałam ,że Van,jest po mojej stronie,to ona jest prawdziwą przyjaciółką,która wie,że dobrze robię,bo jestem pewna na 10000%,że dobrze robię
-dobrze,jak chcecie,zostawię was i wrócę do L.A,chciałam dla ciebie i dziecka jak najlepiej,a ty jesteś taka głupia i łatwo wierna!-krzyknęła
-daj spokój,jedź i daj mi i małej spokój od teraz mam ją,Vanessę i Justina,który na pewno,pokocha małą-krzyknęłam,Taylor nic nie odpowiedziała,tylko wyszła...i dobrze miałam dość tych jej kazań.Razem z Vanessą spojrzałyśmy na siebie i od razu wybuchłyśmy piskiem radości
-jej tak się cieszę,że nie ma tej małpy-zapiszczała Van
-ja też-odpowiedziałam-Van podaj mi telefon,muszę zadzwonić do pewnego pana-uśmiechnęłam się szeroko
-okej-odpowiedziała,po czym podała mi telefon,wybrałam numer i przyłożyłam do ucha słuchawkę
-halo?-odezwał się głos Freda
-Fredo,to ja Selena,mam dla ciebie nowinkę-uśmiechnęłam się do siebie
-jaką ?-zapytał ciekawy
-jestem w szpitalu,urodziłam-wyjaśniłam,a po chwili usłyszałam krzyczenie i radość Freda
-i jak,chłopiec?dziewczynka?-zapytał podekscytowany
-dziewczynka-odpowiedziałam szybko,znowu krzyk
-wiedziałem,jak jej dałaś na imię ?-zapytał
-Alfredo,muszę ci coś powiedzieć,zanim odpowiem ci na twoje pytanie,wracam do L.A i zamierzam powiedzieć Justinowi o małej,a tak poza tym,dam jej nazwisko po Justinie,a na imię ma Alison Rose Bieber-powiedziałam
-ślicznie.Cieszę się,że w końcu się zdecydowałaś,nie musisz być z nim,ale on musi wiedzieć o swoim dziecku,nie zabieraj mu jej,wiem,że będzie cieżko ci powiedzieć prawdę,ale uwierz on będzie szczęśliwy z tej małej-wytłumaczył-W takim razie kiedy wracasz?-zapytał
-za parę dni,jak będę mogła zabrać małą ze szpitala-wytłumaczyłam
-okej to jakieś 4 dni?-zapytał
-tak-odpowiedziałam
-to będę czekał na was,daj mi znać o której będziecie w L.A.papapa i ucałuj Alison od wuja-powiedział,po czym się rozłączył.Teraz jestem pewna,tego czego chcę,muszę zachować się jak dorosła kobieta,a nie jak małolata,od teraz jestem matką i muszę nią być!Wracam do Los Angeles!

_______________________________________________________
Hej wam!! Rozdział jak obiecałam jest szybko :))
do zobaczenia wkrótce

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 56

Próbowałem się uspokoić,ale muszę wiedzieć,gdzie ona jest,muszę ją odzyskać,nie chcę być sam!Patrzyłem na Freda,którego trzymałem,przyciskując do ściany
-stary wybacz,ale tego ci nie powiem-odpowiedział sapiąc
-mów gdzie ona jest!-krzyknąłem
-wiem gdzie ona jest,ale obiecałem jej,że nie zdradzę ci tego-odpowiedział,a cały mój gniew,zmienił się w furię
-powiedz gdzie ona jest!-wrzasnąłem,ale tym razem zacząłem go obkładać uderzeniami w twarz,zacząłem go kopać,a krew lała się z niego,moja mama zaczęła krzyczeć,a ja się zatrzymałem i spojrzałem na nią,z jej oczów spływały łzy,cały mój gniew z szedł ze mnie
-Justin!Co ty wyprawiasz?!-zapytała krzycząc
-mamo,ja...ja nie chcę jej stracić-powiedziałem przez łzy
-kochanie...-podeszła do mnie,obejmując mnie-już ją straciłeś,przez to,że ją uderzyłeś,przez to,że tak ją potraktowałeś jak teraz Alfreda-powiedziała spokojnie-musisz przestać brać narkotyki...pomogę ci,zostanę z tobą i wyleczymy cię z tego-powiedziała
-ale  Selena-wyszeptałem spokojnie
-teraz nic nie zdziałasz,ona wróci kiedy się zmienisz,zrób to dla niej-powiedziała,a ja przytaknąłem jej
-ale ona ma już kogoś-powiedziałem patrząc na nią
-co masz na myśli?-zapytał Fredo,podnosząc się z podłogi
-no napisała,że musi uratować siebie i jej miłość,która niedługo zawita w jej życiu-wyjaśniłam
-jej nie chodziło o mężczyznę,tylko o ciebie-powiedział Fredo,podszedłem do niego i przeprosiłem go

SELENA 
Minął miesiąc od kiedy uciekłam,strasznie tęsknię za Justinem.Mój brzuszek urósł trochę,jem bardzo dużo.To straszne.Będę gruba!Ale najważniejsze jest to,żeby nasze dziecko było zdrowe.Cały czas dzwoni do mnie Justin próbuję to ignorować,ale czasami mam ochotę odebrać i usłyszeć jego głos,ale wiem jedno,on się nie zmieni,obiecywał mi i zawiódł mnie.Uderzył i potraktował jak szmatę.Dzisiaj jadę do ginekologa,jestem zestresowana
-Selena,no dalej jedziemy już-odezwała się Taylor
-już idę-powiedziałam i wyszłam z domu,wsiadłam do samochodu,a po chwili Taylor odpaliła silnik

Po 20 minutach dojechaliśmy do gabinetu ginekologa.Weszłyśmy do budynku i od razu,pilęgniarka nas zawołała,uśmiechnęłyśmy się do siebie i weszłyśmy do gabinetu
-witam panią Gomez-uśmiechnęła się do mnie
-witam-odpowiedziałam uśmiechając się
-niech pani usiądzie,sprawdzimy jak rozwija się dziecko-posłała mi uśmiech.Usiadłam na fotelu ginekologicznym.Pani ginekolog,posmarowała mój brzuch,zimną maścią i jeździła po nim,czymś elektronicznym (nie wiem jak to się nazywa )zobaczyłam na ekranie moje maleństwo i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku
-mogę wiedzieć,czy to chłopiec czy dziewczynka?-zapytałam z ciekawości
-teraz jeszcze nie,ale za parę miesięcy możemy to sprawdzić-wytłumaczyła,na co tylko przytaknęłam-przepraszam,ale muszę zapisać dane osobiste rodziców,pani znam,a ojca dziecka?-zapytała,a ja przełknęłam ciężko ślinę
-Justin Bieber-odpowiedziałam,na co pani ginekolog,spojrzała na mnie niedowierzająco
-dobrze-odpowiedziała po chwili-dziecko dobrze się rozwija,tylko musi pani przyjeżdżać co miesiąc na badania i wszystko będzie dobrze-posłała mi przyjazny uśmiech
-dziękuje bardzo-podziękowałam,po czym opuściłam gabinet,a przed salą czekała Taylor
-i jak ?-zapytała
-bardzo dobrze,ale musiałam podać ojca-powiedziałam przegryzając dolną wargę
-głupia!-krzyknęła,na co przymknęłam oczy-nie musiałaś tego robić!Justin nie jest i nie będzie ojcem tego dziecka!

8miesięcy potem 
Dzisiaj czuję się wyjątkowo źle.Mięsiąc temu odwiedził mnie Alfredo,tak ciężko było nam się pożegnać,bardzo chcę wrócić do L.A,bo nie wytrzymam dłużej w Arizonie.Taylor mnie wykańcza,mam swoje nastroje raz jej coś wygarnę,a raz zaczynam płakać,bo nie mam sił,dalej słuchać jak obraża Justina,to robi się męczące i denerwujące.Nagle mój telefon zadzwonił,nie sprawdzając kto dzwoni,odebrałam go
-słucham?-zapytałam do słuchawki,usłyszałam ciężkie oddychanie 
-Selena?-zapytał ktoś po drugiej stronie
-tak to ja,kto mówi?-zapytałam 
-tęskniłem za tobą,jak się masz?-zapytał,a ja znałam ten głos,ten zachrypnięty,a za razem seksowny głos,nagle poczułam kopnięcie,czyżby dziecko usłyszało głos tatusia?
-bardzo dobrze,a ty?-zapytałam,chcąc ciągnąć tą rozmowę 
-jest okej,ale tęsknię za tobą,mam nadzieję,że kiedyś mi wybaczysz i wrócisz do mnie-powiedział,a po chwili usłyszałam jak szlocha,przymknęłam mocno powieki,chcąc nie rozpłakać się 
-ja też tęsknię,ale boję się ciebie,nie chcę,żebyś mnie bił i wyzywał,chcę się czuć bezpieczna-wyjaśniłam
-obiecuję ci,że jak w końcu się spotkamy,zobaczysz,że zmieniłem się,minął prawie rok,uwierz mi,że jestem już innym człowiekiem-wyjaśnił,nic nie odpowiedziałam,ponieważ poczułam,silne bóle i coś mokrego między nogami,zaczęłam głośno oddychać-co się dzieje?-ponownie odezwał się jego głos
-Justin nie mogę rozmawiać,źle się czuje ,muszę jechać do szpitala-wyjaśniłam i rozłączyłam się-Dziewczyny,ja rodzę!

____________________________________________
wiem,że długo nie dodawałam,ale jest rozdział,następny pojawi się dużo wcześniej :)


CZYTASZ=KOMENTUJESZ