piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 55

Kolejny dzień toczył się tak samo,Justin wychodzi rano,a ja zostaję w domu i nie mogę nawet z niego wyjść.Cóż,ale dzisiaj to ostatni raz,kiedy on mi coś rozkaże,jednak jestem pewna tego,że chcę uciec,boję się o moje dziecko,które jest w drodze,a Justin nie jest sobą.Kocham go,ale nie chcę stracić,po raz drugi dziecka,ona jest teraz dla mnie najważniejsze,nic po za nim się nie liczy,muszę być odpowiedzialna i postąpić jak na matkę przystało.Ale ciężko,rozstać się z Justin,nawet jeśli on jest okrutny w stosunku do mnie,ale i tak dalej go kocham,jak kochałam za pierwszym razem kiedy wyznałam mu moje uczucia,od tamtej pory zbliżyliśmy się do siebie,tak bardzo,że w drodze mamy dziecko.Wiem,że powinnam mu powiedzieć,ale waham się,wolę postąpić w ten sposób,który zaplanowałam,nie chcę,aby moje dziecko musiało patrzeć jak jego ojciec bije mamę.To byłoby straszne.Chcę dać mojemu dziecku,całe moje serce.
Justin wrócił,dzisiaj dosyć wcześnie,nawet nie wdawał się ze mną w kłótnie,ani też nie przeprosił,za to,że mnie uderzył,ale nie będę się o nie prosiła,to on powinien wiedzieć,co powinien robić!Szatyn spał,a ja siedziałam na krześle,czytając książkę,spojrzałam na niego,po czym wstałam
-Justin śpisz?-zapytałam,nic nie odpowiedział-śpisz?-ponownie zapytałam,lecz znowu nie dostałam żadnej odpowiedzi.Gdy byłam pewna tego,że chłopak śpi,wyciągnęłam moje walizki,które były spakowane.Lecz jeszcze rozejrzałam się po sypialni.Podeszłam do łóżka,gdzie spał Justin,pocałowałam jego usta,a łzy płynęły strumieniem z moich powiek-żegnaj-wyszeptałam,po czym chwyciłam moje walizki i zeszłam na dół,gdzie weszłam do salonu,podchodząc do szafki z której wyciągnęłam kartkę i długopis.Usiadłam przy.

Drogi Justinie 
Przepraszam,że uciekam,ale nie miałam innego wyjścia.Zmieniłeś się,mówisz mi takie okropne rzeczy,które mnie ranią.Ale i tak jestem szczęśliwa,że zakochałam się w tobie,bo jesteś moim życiem,ale muszę ratować siebie i moją miłość,która nie długo zawita w moim życiu.Przepraszam,że zabieram ci ją,ale to dla mnie i dla niego będzie najlepsze wyjście.Nie szukaj mnie,bo i tak mnie nie znajdziesz.Żegnaj 
Ps. 
Kocham cię 

Rozpłakałam się pisząc ten list,położyłam go na stole,po czym przeszłam przez próg drzwi wyjściowy,a na samym początku,poczułam wilgotną bryzę,wiejącą na moją zapłakaną twarz,zobaczyłam jak jakiś samochód nadjeżdża,więc ruszyłam w jego stronę.W samochodzie czekał na mnie Alfredo,który patrzył na mnie ze smutkiem,kiedy szłam w jego stronę,wysiadł z samochodu,podchodząc do mnie
-Pomogę ci-powiedział,zabierając mi z rąk walizki,które wsadził do bagażnika.Zajęłam miejsce pasażera,a po chwili Fredo usiadł za kółkiem-na pewno tego chcesz?-zapytał dla pewności
-Alfredo nie mam innego wyjścia,tu nie chodzi o mnie,tylko o dziecko-odpowiedziałam-nie chcę go stracić-dokończyłam,chłopak przytaknął i odpalił silnik.Po 20 minutach byliśmy pod domem Taylor,która czekała na nas już pod domem.Wysiadłam z samochodu i pobiegłam,wtulając się w przyjaciółkę
-ciszę się,że podjęłaś taką decyzje,musisz myśleć o dziecku-powiedziała,pocierając moje włosy,na co tylko przytaknęłam
-Taylor,nie było mi nigdy w życiu,tak trudno zostawić Justina,może gdybym powiedziała mu o dziecku,zmieniłby się-stwierdziłam
-wierzysz w cuda,lepiej żeby nie wiedział,niech myśli,że go zostawiłaś bo stał się chujem-powiedziała
-może i chujem,ale ojcem tego dziecka i miłością mojego życia-powiedziałam stanowczo
-przepraszam,ale martwię się o was,za godzinę mamy wylot,więc Alfredo weź moje i Vanessy walizki-powiedziała pokazując na nie.W drzwiach stanęła Vanessa,która ucieszyła się na mój widok
-Selena,cieszę się z wyjazdu-zachichotała-ale wiem,że teraz jest ci ciężko,więc nie będę się cieszyła,tylko powspieram cię-powiedziała przytulając mnie,zachichotałam
-wiesz tylko śmiech,może mi teraz poprawić nastrój-powiedziałam chichocząc
-dziewczyny,musimy jechać,nie czas na pogaduszki-popędził nas Alfredo.Skoro mowa o Alfredzie,dziwnie się zachowuje.Usiadłam obok Alfreda,a dziewczyny zajęły miejsca z tyłu
-Fredo,co ci jest?-zapytałam,patrząc na niego
-nic,po prostu ciężko mi się z tobą żegnać-powiedział,próbując się nie rozpłakać
-przecież wiesz,gdzie będę-powiedziałam pocieszająco
-wiem,ale to zawsze daleko,a będę was mógł czasami odwiedzać,bo przecież mam pracę,a bardzo chciałbym być blisko tego malucha-powiedział,patrząc na mój brzuch z uśmiechem,który odwzajemniłam
-pamiętaj zawsze jesteś jak moja rodzina,kocham cię jak barta i dziecko będzie ciebie kochało jako wujka,najlepszego wujaszka na świecie-zachichotałam
-mam taką nadzieję-zaśmiał się.Po chwili Alfredo zatrzymał samochód,przy lotnisku,wysiedliśmy zabierając nasze walizki.Oczywiście roiło się od paparazzi,wiec musiałyśmy być bezpieczne,co dyskrecji naszego lotu.Udało nam się jakoś obejść reporterów.Weszliśmy na lotnisko,a nasz samolot czekał na swój lot,dziewczyny pożegnały się z Alfredem,ja podeszłam na koniec
-trzymaj się,dawaj mi znać jak żyjesz i pamiętaj nie mów Justinowi gdzie jestem-powiedziała przytulając go z całych sił
-obiecuję-powiedział,po czym odsunęłam się od niego,wchodząc do samolotu,zajęłam moje miejsce,a po 7 minutach,samolot zaczął startować,oprałam się o szybę,przejeżdżając po niej obuszkiem palców-Żegnaj Justin,Żegnaj L.A-wyszeptałam do siebie.Tak bardzo będę tęskniła za tym miejscem,za Justinem za mamą,która nie wie,że nawet jestem w ciąży.Żegnajcie....

Justin
Obudziłem się o 7:08,rozciągnąłem moje ciało,po czym leniwie wstałem,lecz coś przykuło moją uwagę,nie było Seleny,a najwidoczniej w nocy nie spała na łóżku,bo nawet nie ma wgnieceń,na poduszce.Szybko wstałem idąc na dół
-Selena!-zawołałem,ale nie dostałem żadnej odpowiedzi,ruszyłem do salony,siadając przed stołem,na stole zobaczyłem kartkę,chwyciłem ją i zacząłem czytać
Drogi Justinie 
Przepraszam,że uciekam,ale nie miałam innego wyjścia.Zmieniłeś się,mówisz mi takie okropne rzeczy,które mnie ranią.Ale i tak jestem szczęśliwa,że zakochałam się w tobie,bo jesteś moim życiem,ale muszę ratować siebie i moją miłość,która nie długo zawita w moim życiu.Przepraszam,że zabieram ci ją,ale to dla mnie i dla niego będzie najlepsze wyjście.Nie szukaj mnie,bo i tak mnie nie znajdziesz.Żegnaj 
Ps. 
Kocham cię 

Moje oczy rozszerzyły się,co?ona mnie zostawiła ?To moja wina!To kurwa moja wina!Sam do tego dopuściłem,wstałem i zacząłem rzucać wszystkim,co popadło w moje ręce
-kurwa!Kurwa!-krzyczałem,płacząc-ona nie odeszła,zaraz wróci i będzie jak dawniej zmienię się!Ona nie mogła uciec do innego-zawyłem opadając na podłogę i płacząc.Skrzywdziłem ją ,bo wdałem się w złe towarzystwo,teraz będę za to porządnie płacił,już płacę,bo straciłem i nie wiem gdzie ona jest!Może u swojej mamy albo u Taylor lub Vanessy ?!Niee ona napisała,żebym jej nie szukał,ale tego nie mogę jej obiecać,bo nie spocznę dopóki jej nie odnajdę,na pewno gdzieś jest w Los Angeles,zrobię wszystko,żeby ją odnaleźć,wynajmę detektywa,nagle usłyszałem jak ktoś wszedł do mojego domu,spojrzałem w kierunku drzwi i zobaczyłem Alfreda z moją mamą
-Justin-odezwała się srogo,ale ona i Fredo spojrzeli na mnie,poszerzyły im się źrenice
-jest gorzej niż myślałem-odezwał się Fredo
-co masz na myśli?-zapytałem wstając z podłogi-Selena uciekła,zostawiła mnie!-zapłakałem-muszę ją znaleźć,przeprosić i wszystko naprawić zanim będzie za późno-wytłumaczyłem
-już jest za późno-powiedział szeptem,spojrzałem na niego ostro
-gdzie ona jest?-zapytałem przyciskując go do ściany-mów!Gdzie ona jest?!
_____________________________________________________
Nie wiem,jakoś nie podoba mi się ten rozdział,ale napisałam go dla was
ponieważ długo nie pisałam nowego rozdziału :)
Co myślicie o decyzji Seleny ?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 14 grudnia 2013

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 54

Justin mnie przeraża,boję się go.Dlaczego on zrobił się w stosunku do mnie taki agresywny.Nie spałam całą noc,a silne ramiona Justina,nie pozwoliły mi na opuszczenie łóżka.Dlaczego jestem taka słaba?Chciałabym być silna,aby odejść od Justina,bo ja tak dłużej nie mogę.Nagle poczułam,jak ramiona Justina puszczają mnie,spojrzałam na szatyna,który patrzył na mnie
-hej księżniczko,jak się spało?-zapytał słodko,przewróciłam oczami-nie rób tak!-krzyknął,na co podskoczyłam
-czego nie mam robić?-zapytałam przerażona.O co mu teraz chodzi?
-nie przewracaj,kurwa tymi oczami!-odpowiedział oschle.Teraz to w ogóle nie rozumiem,na początku,był słodki,a teraz drze się na mnie.Nagle chłopak,złapał mnie za nadgarstek mocno go z ciskając
-Justin to boli-powiedziałam,a mój głos się łamał,aby nie zapłakać
-odpowiedz mi jak się ciebie pytałem!Jak się spało?-zapytał,oczywiście oschle
-źle-odpowiedziałam krótko-czy to ważne-powiedziałam,wyrywając rękę z uścisku Justina,po czym wstałam
-gdzie idziesz?-zapytał,patrząc na mnie
-wykąpać się-odpowiedziałam krótko,a nagle zakręciło mi się w głowie,więc szybko złapałam się ściany.Justin podszedł do mnie,składając delikatne pocałunki na mojej szyi
-wykąpmy się razem-powiedział,szepcząc mi do ucha,ale nie za bardzo teraz miałam ochotę,na zwracanie na niego uwagi,ponieważ było mi nie dobrze,próbowałam się jakoś ogarnąć,po przez głębokie oddech,ale to nic nie działało.Justin,objął mnie w tali,na co w ogóle źle się poczułam
-Justin,ja jednak rezygnuje z kąpieli-wydukałam,łapiąc się za brzuch
-co?!-wrzasnął-wykąpiesz się ze mną,jeśli nawet tego nie będziesz chciała!-powiedział,łapiąc moją dłoń i prowadząc do łazienki
-Justin proszę-wyjąkałam,czego pożałowałam,chłopak ujął dłonią moją twarz,przyciskając do drzwi łazienki
-nie proś mnie o nic!-wycedził przez zęby,a z moich oczy spływały łzy-będziesz grzeczna? Czy mam cię do tego zmuszać?-zapytał,pokiwałam przecząco głową-tak jak myślałem-powiedział,po czym zaczął ściągać ze mnie piżamę,a zaraz ściągnął z siebie swoje bokserki,po czym musiałam wejść do kabiny prysznicowej,a raczej on ze mną.Na co miałam najmniejszą ochotę,to widzieć go!Słabo się czuję i jest mi nie dobrze,chce mi się płakać,choć nie wiem dlaczego,a teraz mam tylko ochotę się drzeć

****
Obydwoje wyszliśmy z łazienki,przebrani.Justin szykował się tak,jakby miał gdzieś wychodzić
-gdzie idziesz?-zapytałam
-wychodzę,ale masz być grzeczna-powiedział,po czym ruszył w stronę drzwi-a i zostajesz w domu!-powiedział rozkazująco,po czym zniknął za drzwiami,upadłam na łóżko,płacząc,a raczej wyjąc.On nie jest moim Justinem!Tamten Justin,był troskliwy,miły,szczery i kochał Selene,pozwalał jej na wolność i ufał jej.Super teraz mówię w trzeciej osobie!Nagle usłyszałam zdzwonienie do drzwi,szybko ogarnęłam się i zeszłam na dół.Otworzyłam drzwi,a w nich stali.Vanessa,Taylor S,Taylor L oraz Alfredo.Uśmiechnęłam się szczerze,widząc moich przyjaciół,właśnie kiedy najbardziej ich potrzebowałam
-hej mała-przywitał się Taylor,obejmując mnie jego silnymi ramionami,w których,można czuć się bezpiecznie,przywitałam się również z dziewczynami
-Alfredo-powiedziałam patrząc na niego-dawno cię nie widziałam-wyjaśniłam,a chłopak posłał mi uśmiech
-wiem,ale to się zmieni,jest Justin?-zapytał,a ja osłupiałam na wypowiedzenie jego imienia
-wyszedł-powiedziałam dosyć oschle
-sprzeczka?-zapytał,widząc moje zachowanie,a raczej wszyscy na mnie spojrzeli
-można tak powiedzieć,ale czy to ważne-wyjaśniłam,chcąc zmienić temat-napijecie się czegoś?-zapytałam,na co wszyscy pokiwali twierdząco głowami,z uśmiechem na twarzy poszłam po napoje,po jakieś chwili przyniosłam je i usiadłam z nimi przy stole
-Sel,kochanie wyglądasz na strasznie wyczerpaną-odezwała się Taylor
-bo jestem wyczerpana-wyjaśniłam,po pijając sok
-widać,że płakałaś i jesteś strasznie wystraszona,kiedy usłyszysz imię Justina,powiedz co się dzieje-powiedział Alfredo.Było widać,że martwi się o mnie,jak inni.Alfredo,chyba na tyle mnie poznał,że obydwoje znamy się na wyłączność
-nie!nie chcę mieć problemów z Justinem-wyjaśniłam prawie krzycząc,a wszystkie pary oczu,skierowały się na moją osobę
-co masz na myśli "problemów z Justinem"?-zapytała Taylor,westchnęłam głośno,wstając
-no,bo on się zmienił-wyjaśniłam przez płacz,wszyscy podeszli do mnie,chcąc dowiedzieć całej prawdy,postanowiłam im powiedzieć,nie chcę tego ukrywać-zaczął brać narkotyki-powiedziałam dalej płacząc
-co?!-prawie wszyscy krzyknęli
-to nie wszystko,zaczął mnie kontrolować.Muszę robić to co on chce,a jeśli tego nie zrobię to staje się agresywny-powiedziałam wyjąc i podeszłam do Alfreda,przytulając go,chłopak pogłaskał mnie po głowie,a ja poczułam się bezpieczna,ponieważ ostatnio nie miałam okazji poczuć się bezpiecznie w towarzystwie Justina
-uderzył cię?-zapytała Taylor,a gniew w jej głosie był strasznie wyraźny,odwróciłam się twarzą do niej,kiwając głową przecząco-dlaczego nie uciekniesz?-zapytała próbując się uspokoić
-próbowałam,ale on powiedział,że nie mam mu się sprzeciwiać,bo zacznie używać siły,a ja się go boję-odpowiedziałam,a mój płacz stał się jeszcze silniejszy,niż był
-skurwiel-wysyczała przez zęby
-zabiję go-odezwał się Taylor,zaciskając swoje dłonie w pięści
-nie!-podeszłam do niego,łapiąc jego dłonie-nie możecie nic mu powiedzieć,że wam powiedziałam-wyjaśniłam.Taylor przybił swoją pięść do swoich ust
-ale Selena on cię skrzywdzi-odezwał się Alfredo-nie poznaję mojego przyjaciela,ale boję się o ciebie-wyjaśnił
-wiem,sama się tego boję,ale co ja mogę zrobić?-zapytałam
-możesz i to dużo!-krzyknęła Taylor-jeśli się nad tobą znęca powinnaś wezwać policję i wtedy odejść-powiedziała,a ja ruszyłam w stronę schodów
-nikogo nie wezwę,kocham Justina i takiego świństwa bym mu nie zrobiła!-krzyknęłam,czułam się wściekła,smutna.Nie potrafiłam się kontrolować,chciałam wejść,na górę,kiedy nagle poczułam się słabo,a wszystkie moje wahania zachowania,weszły w jedno,a po chwili,nic nie czułam

Punktem widzenia 3 osoby 
Czwórka przyjaciół,stała oszołomiona,kiedy dziewczyna upadła,pod wpływem jej nerwów.Taylor podszedł do dziewczyny i zaniósł ją do jej sypialni,kładąc na łóżku,po czym  wrócił do swoich przyjaciół,którzy martwili się o Selene
-co się jej stało?-zapytała Vanessa 
-skąd mamy wiedzieć,zemdlała,bo za dużo przechodzi przez ostatni czas-odpowiedziała jej blondynka,nagle do drzwi,ktoś zapukał,Taylor postanowiła otworzyć drzwi,a w nich stał lekarz,którego wezwała 
-dobrze,że doktor już jest,na górze jest Selena-powiedziała pokazując mu drogę,lekarz szybko pobiegł na górę.
Przyjaciele,czekali dobrą godzinę,aż w końcu przyszedł doktor 
-doktorze co jej się stało?-spytała blondynka,podchodząc do lekarza 
-to jest normalne w jej stanie-odpowiedział z uśmiechem,wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę-Pani Selena oczekuje dziecka-dopowiedział,kiedy zauważył,jak wszyscy nie wiedzieli,co on miał na myśli.Wszyscy stali oszołomieni
-jak to?-wyjąkała po chwili blondynka 
-proszę pogratulować ojcu dziecka,a ja będę już wychodził,do wiedzenia-powiedział wychodząc

SELENA 
Obudziłam się,a nade mną stał jakiś mężczyzna,podskoczyłam,kiedy go zobaczyłam
-proszę się uspokoić,jestem lekarzem-posłał mi uśmiech-zemdlała pani-dopowiedział,a ja już sobie wszystko przypomniałam
-doktorze co mi jest?-zapytałam
-to normalne w pani stanie-powiedział,a ja spojrzałam na niego pytająco-jest pani w ciąży-powiedział.Co?!jestem w ciąży?uśmiech wdał się na moją twarz-gratuluję tobie i ojcu dziecka-powiedział,a moje szczęście minęło bardzo szybko.Justin jest psychiczny i może skrzywdzić dziecko,a na to mu nie pozwolę,wolę zginąć w zamian,że to dziecko się narodzi
-dziękuje-podziękowałam,a po chwili lekarz opuścił mój pokój.Teraz się nie boję,jeśli tu chodzi o życie mojego dziecka!Będę walczyła z Justinem,a jeśli nie pomoże ucieknę.Nagle do pokoju wbiegli moi przyjaciele
-jesteś w ciąży-podbiegł do mnie Alfredo,na co się zaśmiałam,ponieważ wyglądał bardzo zabawnie
-wiem-powiedziałam z uśmiechem
-ale teraz nic mu się nie stanie,bo będę go pilnował-oświadczył,a mi się przypomniało,jak straciłam moje dziecko!Teraz jestem świadoma,tego,że go mam w sobie i nie pozwolę na jego krzywdę
-co masz na myśli "teraz mu się nic nie stanie"?-zacytowała Taylor,westchnęłam głośno
-bo ja już byłam w ciąży-powiedziałam,nikt nie wiedział o tym,oprócz mojej mamy,Justina,Alfreda i Vanessy.Dziewczyna otworzyła szeroko usta-ale poroniłam,bo nie wiedziałam,że byłam w ciąży,chociaż,że byłam u ginekologa,to ta suka mnie oszukała-powiedziałam gniewnie,przypominając sobie panią ginekolog
-przykro mi-powiedziała ze smutkiem-to teraz będzie trzeba upilnować to maleństwo-powiedziała,dotykając mój brzuch
-a Justin?-zapytał Alfredo
-nic mu nie mów o dziecku,bo je skrzywdzi,lepiej uciekaj z nim,jak najdalej od Californii-oznajmiła
-wiem,ale nie teraz,muszę sprawdzić Justina,kiedy będę gotowa dam wam znać-powiedziałam,a wszyscy się za mną zgodziły
-wiesz,ja z tobą pojadę-powiedziała pewnie Taylor,na co się uśmiechnęłam
-i ja-krzyknęła podnosząc rękę Vanessa
-okej,dziewczyny jak będę gotowa wyjechać to dam wam znać-powiedziałam,na co dziewczyny zachichotały
-dobrze my będziemy już szli,zostawimy cię w spokoju-powiedziała,po czym wszyscy opuścili mój pokój,zostawiając samą.Zeszłam na dół do kuchni,byłam głodna,a  teraz muszę jeść za dwóch,aby moja dzidzia też była najedzona.Przygotowałam sobie kanapki,konsumując je,gdy je zjadłam usłyszałam jak ktoś wszedł do domu,był to Justin.Jak zwykle w złym humorze,podszedł do mnie przytulając mnie
-byłaś w domu?-zapytał
-tak-odpowiedziałam spokojnie
-dobra dziewczynka-powiedział z uśmiechem.Jesteś dupkiem!Chłopak objął mnie w tali,przyciągając do siebie-teraz jestem cały twój,więc może pójdziemy na górę,dobrze się pobawić-powiedział szepcząc mi do ucha
-ćpałeś?-zapytałam pewnie
-i co z tego?-zapytał zirytowany
-to,że nie chcę być z ćpunem!nie chcę cię znać!-krzyknęłam,odpychając go ode mnie,szybko ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych,gdy nagle poczułam jak chłopak łapie mnie na rękę i przyciąga do siebie,po czym przyciska do ściany-nie zmusisz mnie,do robienia tego czego ty chcesz.Zakochałam się Justinie,który był troskliwy i kochany,a ty jesteś świnią,która zmusza mnie robienia,rzeczy na które nie mam ochoty!-wykrzyczałam mu w twarz,ale tego pożałowałam,Justin podniósł spoją rękę,uderzając ją w moją twarz,moje oczy powiększyły się z nasileniem bólu,złapałam się za polik i pobiegłam do pokoju,rzucając się na łóżko.On się nie zmieni!Nie mogę pozwolić,żeby moje dziecko,musiało żyć w strachu,przed własnym ojcem!Nie mogę uwierzyć w to,że Justin mnie uderzył,on by tego nigdy nie zrobił,ale cholera zrobił!Nie spodziewał się tego,że on mógłby być zdolny do uderzenia mnie.Zamknęłam oczy przypominając sobie naszą ostatnią rozmowę

-obiecuję,wiesz,że jesteś dla mnie wszystkim i nic się nie liczy,po za tobą,księżniczko-powiedział,przyciągając mnie do siebie a po chwili jego usta,zaczęły całować moje wargi.Szybko się wyrwałam z tego pocałunku
-mam nadzieję-powiedziałam,rzucając się na łóżko-wiesz,jak się nie wyspałam na tej podłodze,masakra-rzekłam,przykrywając się cieplutką kołderką.Szatyn zaśmiał się pod nosem,po czym poczułam jak wskakuje na drugą połowę łóżka.Rzucił się na mnie,tak,że nie mogłam się ruszyć.Zaśmiałam się głośno
-co ty robisz?-zapytałam,kiedy czułam na mojej szyi,pocałunki.Chichotałam,wiercąc się!SZatyn oderwał się od mojej szyi.Spojrzał mi w oczy,a na jego ustach pojawił się ten chytry uśmieszek,za którym cholernie szaleję.Zagryzł swoją wargę,co zmusiło mnie zrobienia tego samego.I LOVE IT.
-wiesz?jesteś moim życiem-powiedział,po czym wpił się w moje usta

Otworzyłam oczy,a słone łzy spływały z moich oczów,po raz setny w dzisiejszym dniu.Tak bardzo tęsknię za tamtym Justinem,który był dla mnie wszystkim,a teraz sama nie wiem co dla mnie znaczy.Muszę uciec.

_______________________________________________
Hej wszystkim :)
i jak,szkoda mi Seleny,ale też się cieszę,że będzie miała dziecko
szkoda,że musi uciec,żeby była szczęśliwa z małym
Justin ją uderzył!
Teraz w tygodniu nie pojawi się rozdział,ponieważ jadę w piątek do Gdańska na casting do Xfactoru :)
trzymajcie kciuki,a dzisiaj jeszcze pojawi się rozdział na nowym opowiadaniu
http://you-belong-to-me-selena.blogspot.com/
a i jeszcze zapraszam na nowy rozdział na opowiadaniu Angel of dream
http://angel-of-dream-justin-ariana.blogspot.com/


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 53

Ugh!wprowadziłam chłopaka trzymając go silnie za koszulkę i ciągnąc za sobą.Wszyliśmy do naszej sypialni,pchnęłam tego kretyna na łóżko.
-to ty kurwa robisz?-krzyknął podnosząc się z łóżka i szarpiąc mnie za ramię.Wystraszyłam się,bardzo wystraszyłam.Nigdy nie widziałam go w takim stanie,on nie jest sobą-myślisz,że możesz mnie traktować jak gówno?!....to się bardzo mylisz,bo ja zaraz ci pokaże jak czuje się gówno!-wrzasnął,na co zamknęłam powieki mocno je zaciskając.
-dlaczego taki jesteś?co ja do cholery tobie zrobiłam!...przecież wszystko było w porządku,aż nie zapaliłeś trawki!-wrzasnęłam wyrywając się z jego uścisku.Szybko pobiegłam do łazienki i zamknęłam się w niej,aby uciec przed Justinem,który był wstanie,zrobić mi krzywdę.Boję się go...
-otwieraj to głupia suko!-walił w drzwi,sunęłam się po drzwiach,opadając na kafelki o kolorze ecru
-zostaw mnie! Jutro pogadamy-odpowiedziałam krzykiem.Nagle szatyn kopnął drzwi z wielką siłą.Podskoczyłam nerwowo.Może zadzwonić na policje?Niee....bo by był jakiś skandal 
-ja nie będę czekał,po prostu wywarze te drzwi i będę cię pierdolił!-krzyknął.O!Cholera,zmieniła mu się stacja mózgowa.
-jesteś chyba śmieszny!Nie będę robiła czegoś bez własnej woli!Idź sobie po dziwkę!-krzyknęłam z odpowiedzią.Minęła godzina od kiedy siedzę w tej łazience i raczej tu zostanę do rana,położyłam się wygodnie na dywaniku i zamknęłam moje powieki.

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi,leniwie podniosłam się,a to,że dzisiaj naprawdę nie wygodnie spałam dało siwe znaki.Bolał mnie kark-Ow!-syknęłam,wstając.Otworzyłam drzwi,a w nich stał we własnej osobie Justin.Chciałam zamknąć drzwi lecz zatrzymał je.
-wynoś się!-krzyknęłam wystraszona
-o co ci chodzi?-zapytał,a ja stanęłam jak wryta
-ty się pytasz! Odwaliło ci wczoraj,po tej imprezie-wyznałam-po pierwsze paliłeś marihuanę.Po drugie poniżyłeś mnie.Po trzecie chciałeś mnie pobić.Po czwarte chciałeś się ze mną pierdolić-powiedziałam na jednym tchle,szatyn stał jak wryty.Chyba nie dowierzał w to co mu powiedziałam
-naprawdę? Przepraszam skarbie-powiedział,po czym mnie przytulił
-wybaczam,ale nie wybaczę ci tego,że to brałeś!Dlaczego...dlaczego to brałeś?!-zapytałam
-sam nie wiem,koledzy mnie zawołali i dali mi zapalić-odpowiedział czując się głupio
-a ty nie potrafiłeś im odmówić-dokończyłam za niego.Chłopak zamilkł,przełykając ciężko ślinę-mam nadzieję,że to się nie powtórzy,bo jeśli tak ja nie mam prawa ci bronić,ale przez to na pewno stracisz mnie-powiedziałam podchodząc do niego i patrząc mu prosto w oczy
-obiecuję,wiesz,że jesteś dla mnie wszystkim i nic się nie liczy,po za tobą,księżniczko-powiedział,przyciągając mnie do siebie a po chwili jego usta,zaczęły całować moje wargi.Szybko się wyrwałam z tego pocałunku
-mam nadzieję-powiedziałam,rzucając się na łóżko-wiesz,jak się nie wyspałam na tej podłodze,masakra-rzekłam,przykrywając się cieplutką kołderką.Szatyn zaśmiał się pod nosem,po czym poczułam jak wskakuje na drugą połowę łóżka.Rzucił się na mnie,tak,że nie mogłam się ruszyć.Zaśmiałam się głośno
-co ty robisz?-zapytałam,kiedy czułam na mojej szyi,pocałunki.Chichotałam,wiercąc się!SZatyn oderwał się od mojej szyi.Spojrzał mi w oczy,a na jego ustach pojawił się ten chytry uśmieszek,za którym cholernie szaleję.Zagryzł swoją wargę,co zmusiło mnie zrobienia tego samego.I LOVE IT.
-wiesz?jesteś moim życiem-powiedział,po czym wpił się w moje usta.Aw!Jak ja go kocham! Jego dłonie wślizgnęły się pod moją bluzkę.Och jak ja tego kocham.Na mojej twarzy pojawił się cwany uśmieszek,po czym przejęłam inicjatywę.Rzuciłam go na plecy,po czym usiadłam na niego okrakiem
-tak chcesz się bawić?-zapytał cwanie
-ja wygrywam,Kidrauhal-rzuciłam ostro,po czym,zaczęłam ssać jego szyję,szatyn wydał z siebie przyjemne westchnięcia.A po chwili,to on był górą,a ja dołem.Rzucił mnie na plecy,a sam okrakiem leżał na mnie,pieszcząc moje udo
-to będzie zapamiętana chwila w naszym życiu-wyszeptał mi do ucha
-ja chcę,żeby była najlepszą-również wyszeptałam.A na mojej twarzy pojawił się szereg białych zębów
-kocham cię-wysyczał,przegryzając moją wargę
-ja ciebie też

******
Obudziłam się  zrelaksowana,wyciągnęłam wysoko moje ręce i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu Justina.Gdzie on jest?!Ubrałam na siebie szlafrok,po czym zeszłam na dół spojrzałam na godzinę.15 popołudniu.
-Justin-zawołałam idąc przez główny korytarz.Po paru minutach,zorientowałam się,że Justina nie ma w domu,więc postanowiłam włączyć sobie tv i jedząc zimne lody.Wiem lody są na załamke,ale ja lubię je jeść.Po chwili postanowiłam zadzwonić do Vanessy,po paru sygnałach odebrała
-HI-zapiszczała do słuchawki
-wariatko,co powiesz?-zapytałam chichocząc
-a okej,nie dawno wyszedł Taylor,był mnie odwiedzić,a tak po za tym u mnie wszystko w porządku-zachichotała-a jak znalazłaś Justina?-zapytała
-tak,był....był z kolegami,było mi nie dobrze,więc postanowiliśmy pojechać do domu-wytłumaczyłam,oczywiście kłamiąc
-Aww!Ale on jest słodki widać,że traktuje cię jak księżniczkę-zaśmiała się
-Taaaak,jest kochany,najcudowniejszy,po porostu kocham go-wykrzyczałam w słuchawkę,czując się jak skowronek
-ooo,co ja słyszę,było bara bara?-zapytała chichocząc.W tamtej chwili czułam jak się czerwienię.Czy to jest aż tak oczywiste?
-o co ty w ogóle pytasz?-zapytałam zmieszana
-no dziewczyno,nie jesteśmy dziećmi,więc robiliście to?-zapytała otwarcie
-yep-odpowiedziałam krótko,usłyszałam pisk
-i jak było?-zapytała
-cudownie-westchnęłam,przypominając sobie jego pocałunki i pieszczoty
-aww!umieram,musimy się spotkać w tygodniu całą paczką-oznajmiła
-pewnie,możecie wpaść-powiedziałam otwarcie
-super,to do zobaczenia-powiedziała,po czym rozłączyłam ją i głośno westchnęłam.Wstałam z sofy idąc do kuchni,wyjęłam z szafki szklankę i nalałam do niej soku pomarańczowego.Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami,na co podskoczyłam.Moim oczom ukazał się Justin.Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i zadowolenie z jego obecności
-hej skarbie,gdzie byłeś-zapytałam,opierając się o blat kuchenny
-co cię to obchodzi!-krzyknął.A całe moje szczęście,zeszło ze mnie momentalnie.Boże,ZNOWU!
-znowu to samo,ja wychodzę nie zamierzam się z tobą droczyć-powiedziałam spokojnie,ale w środku kipiałam ze złości.Przeszłam obok niego,ale złapał mnie za nadgarstki,rzucając mną o ścianę-Ow!-syknęłam,chciałam płakać z bólu.Zsunęłam się po ścianie opadając z wielką siłą na podłogę,dotknęłam moją dłonią czoła i zobaczyłam krew.Świetnie!Nie mogę się dać!On mnie nie puści!Muszę z nim walczyć,kiedy nie jest sobą!Powoli zaczyna mnie to denerwować
-bądź posłuszna BEZNADZIEJNA SUKO!-krzyknął.A moje serce pękło.Te słowa naprawdę mnie zabolały.Jak on mógł.Słone łzy zaczęły spływać z moich powiek-przestań się mazgaić-powiedział z ironią-lepiej chodź się ze mną pierdolić,albo cię zabiję!-powiedział,chwytając w rękę nóż.OMG!Boję się go!Szybko podniosłam się z podłogi i zaczęłam uciekać
-pomocy!-krzyczałam,widziałam,że Justin biegnie za mną.Czułam się jak w kolejnym horrorze.Normalnie przypomniała mi się ta sytuacja,kiedy uciekałam przed tym typem,który...który mnie zgwałcił.Gdy to mi się przypomina zaczynam wyć.Schowałam się w jakimś kącie domu,zobaczyłam jakąś deskę i chwyciłam ją.Justin szukał mnie jak jakiś psychopata,podeszłam do niego od tyłu,po czym uderzyłam go tą deską w głowę.Szatyn upadł na ziemię,a ja zaczęłam krzyczeć
-Zabiłam go!-powiedziałam z przerażeniem,szybko do niego podbiegłam sprawdzając puls.Na szczęście żył,tylko stracił przytomność pod skutkiem uderzenia-Justin przesadziłeś-powiedziałam wściekła,ciągnąc jego ciało.Nie wiem jak,ale jakoś udało mi się go wciągnąć po schodach,aż do sypialni,gdy jego ciało leżało na łóżku,mogłam w końcu odspnąć.Położyłam się na drugiej połówce łóżka.Zamknęłam oczy i zasnęłam

(SEN)
-nie bój się,będzie zajebiście-sapnął mi do ucha,na co zaczęłam wyć i jeszcze bardziej się wiercić,po chwili mężczyzna z ciągnął ze mnie całą resztę,którą miałam na sobie,przejechał dłonią po moim udzie,przesuwając się do mnie bliżej,wiedziałam co zaraz się stanie,nagle poczułam jak chłopak wchodzi we mnie,na co moje ciało osłupiało,POMOCY....!


JUSTIN
Obudziły mnie jakieś krzyki
-nieee! zostaw mnie-krzyczała,spojrzałem na bok i zobaczyłem moją księżniczkę,która płakała i próbowała się bronić
-kochanie-szturchnąłem ją,na co otworzyła oczy,ciężko oddychając


SELENA
To był jakiś koszmar!Znowu te wspomnienia,myślałam,że w końcu mi to minęło,ale tego nie da się zapomnieć i jeszcze Justin.Właśnie Justin,obudził mnie,spojrzałam na niego po chwili
-jak się czujesz?-zapytałam patrząc na niego wrogo
-chyba raczej jak ty się czujesz?-zapytał patrząc na mnie
-dobrze,zły sen-odpowiedziałam szybko-Justin...-westchnęłam ciężko-obiecałeś mi i mnie oszukałeś po prostu oszukałeś!-powiedziałam wściekła
-ja ciebie nie oszukałem-odpowiedział chcąc się bronić.Podniosłam wysoko brwi patrząc na niego ze zdziwieniem
-słucham?!wróciłeś kompletnie z jarany,ponownie chciałeś się ze mną pierdolić,nazwałeś mnie BEZNADZIEJNĄ SUKĄ i jeszcze ganiałeś po domu z nożem...ja....ja tak dłużej nie wytrzymam....Boję się ciebie-wyznałam.Spojrzałam na Justina,jego źrenice były poszerzone
-przepraszam,już to się nie powtórzy-powiedział błagająco,ale nie chciałam mu już ulec
-nie!ja nie chcę znowu przez takie coś przechodzić!Może lepiej będzie jeśli skończymy z tym! Ty stałeś się gnojem i wrednym sukinsynem-powiedziałam będąc kompletnie szczera
-proszę...-szepnął
-ja tak nie chcę,pakuję się i wyprowadzam się do mojej mamy-powiedziałam wstając z łóżka.Chłopak złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie,po czym przygniótł do ściany,tak,że prawie nie mogłam oddychać
-co ty robisz?-zapytałam wystraszona
-nigdzie nie pójdziesz!jesteś moja!-krzyknął.Teraz on nie był pod wpływem marihuany,wręcz przeciwnie,był jakiś inny,wściekły ,miał w sobie dużo gniewu i siły
-niee!-wrzasnęłam,próbując się wyrwać-puść mnie!-krzyknęłam,czując,że zaraz stracę wszystkie siły
-puszę jeśli zostaniesz-powiedział stawiając ultimatum,szybko pokręciłam twierdząco głową,po czym poczułam luz,upadłam na podłogę,czując jak moje żebra zaczynają mnie boleć.Szatyn kucnął przede mną,po czym zaniósł na łóżko.Położył się obok mnie i szepnął-Więcej nie rób takich głupstw,bo nie będę już taki łagodny.A ty dobrze wiesz,że nie chcę cię krzywdzić,dlatego proszę cię nie zmuszaj mnie do użycia siły

________________________________________________________
Witajcie kochani :)
Spodziewaliście się takiej zmiany w zachowaniu Justina?
Również przepraszam za jakie kol wiek błędy,ale piszę to dość późno,a chciałam dla was napisać ten rozdział,mam nadzieję,że się podoba :))
 Czytasz=Komentujesz