poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 65-END

To już dzisiaj!!Gdy myślę o tym,że zaraz będę szła do ołtarza,gdzie będzie przy mnie moja miłość życia i zostanę jego żoną,motylki fruwają w moich brzuchy,przyprawiając mnie o gęsią skórkę.Głośno westchnęłam,kiedy moja mama,zapinała moją suknię,która wyglądała tak.Kiedy moja mama zapięła moją suknię,odwróciłam się do niej przodem,aby się jej pokazać,w końcowym efekcie,moja mama zakryła swoje oczy dłońmi,aby ukryć swoje łzy-mamo,proszę nie płacz-poprosiłam,przytulając ją mocno,jak tylko potrafiłam,po chwili płaczu,uspokoiła się-przepraszam kochanie,ale nie sądziłam,że tak szybko mi dorosłaś,ten czas tak minął,jak jeden dzień,a dziś...dziś jest twój ślub-powiedziała przeżywając każde słowo-masz córeczkę,a teraz wychodzisz za ojca tego dziecka,tak bardzo się cieszę,że udało ci się ułożyć życie-powiedziała,całując moje czoło-kocham cię mamo-powiedziałam,po czym ponownie ją przytuliłam-przepraszam,ale czas iść-odezwała się Vanessa,która podała mi mój bukiet,który był fioletowy,czemu to mnie nie dziwi?Jeszcze raz zerknęłam w wielkie lustro,które stało na przeciwko mnie,uśmiechnęłam się słodko,myśląc sobie"za niedługo będę Panią Bieber".Razem z mamą i Vanessą,zeszłyśmy na dół,gdzie czekał na mnie Alfredo,który będzie prowadził mnie do ołtarza.Czemu on?Nie chciałam mojego ojca,ponieważ nie mam z nim kontaktu,a Alfredo jest moim najlepszym przyjacielem i jest dla mnie jak brat,którego nigdy nie miałam.-wow,Gomez wyglądasz bajecznie-zaśmiał się,a ja z nim-po nazwisku to po pysku-wytknęłam język żartobliwie,po czym podeszłam do niego,obejmując ręką jego rękę.Gdy opuściliśmy dom,czekał na nas samochód ozdobiony ślubne ozdoby,kątem oka zobaczyłam tłumy paparazzi,którzy za wszelką cenę chcieli zrobić mi zdjęcie,przeciskając się do bramy,Alfredo zasłonił mnie sobą,tak aby mnie nie zobaczyli,wsiadłam do samochodu.Gdy spokojnie siedziałam z tyłu,Alfredo po chwili usiadł obok mnie zamykając drzwi samochodu,samochód ruszył-cykorek?-zapytał,na co się zaśmiałam-lekki-westchnęłam po chwili,zamknęłam moje powieki,chcąc w jakiś sposób uspokoić moje emocje.Po jakiś 20 minutach samochód stanął,od razu otworzyłam moje oczy-księżniczko już jesteśmy-odezwał się Fredo,wzięłam głęboki oddech,po czym wyszłam z samochodu,gdzie podał mi swoją dłoń chłopak,zachichotałam widząc Freda z poważnym wyrazem twarzy-ale mam stresa-rzucił nagle,na co moje źrenice poszerzyłyśmy,a mój wzrok wylądował na chłopaku-ty?!to ja się stresuje,w końcu wychodzę za mąż-rzuciłam-okej,chodźmy już-powiedział spokojnie,po czym ruszyliśmy,a gdy moja stopa przeszła próg kościoła,a muzyka zaczęła grać,idąc pod ramieniem Alfreda usłyszałam jego chichot i po chwili pękanie ze śmiechu,więc ja również zaczęłam się powstrzymywać od nie wybuchnięcia śmiechem,to przez tą muzykę.Kiedy obydwoje opanowaliśmy się,spojrzałam przed siebie,gdzie ujrzałam Justina,który patrzył na mnie i Freda,jak na jakiś idiotów.Wszystkie oczy były skupione na moją osobę,uśmiechnęłam się do wszystkich idąc dalej przed siebie,ujrzałam moją kochaną córeczkę z moją mamą,patrzące na mnie.Moja mama była zalana łzami,uśmiechnęłam się do niej,tak aby w jakiś sposób się ogarnęła.Po chwili ujrzałam Pattie i Jeremiego,wraz z rodzeństwem Justina.Idąc w końcu skoncentrowałam się na jednej osobie,czyli na Justinie.Kiedy nasze oczy spotkały się ze sobą,słyszałam jego głos,który mówił mi to co ostatnio,że "nie ma nikogo innego prócz nas"i to właśnie czułam.Alfredo chwycił moją dłoń,podając ją Justinowi,szatyn uśmiechnął się do Freda,po czym chłopak stanął na poboczu-jesteś najpiękniejszą panną młodą,jaką widziałem-wyszeptał do mojego ucha-pamiętaj...-spojrzałam na szatyna-kocham cię-uśmiechnął się słodko,co odwzajemniłam-ja ciebie też-wyszeptałam,po czym ksiądz,zaczął odprawiać mszę-Ja Justin biorę ciebie Seleno za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci-powtarzał szatyn,po księdzu,łzy powoli zbierały się w moich oczach,lecz teraz moja była kolej-Ja Selena biorę ciebie Justinie za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci-wypowiedziałam,każde słowo,nie tracąc kontaktu wzrokowego z Justinem,który patrzył na mnie,jak nigdy dotąd.Kiedy nadszedł czas na wymianę obrączek,Alfredo położył na tacy księdza dwie obrączki z napisem"Na zawsze z tobą Selena"a ja "Na zawsze z tobą Justin(Forever with you Justin)"-Seleno przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego-powiedział szatyn,po czym założył mi obrączkę-Justinie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego-powiedziałam,po czym założyłam obrączkę na jego palec-Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen-wypowiedział ksiądz-Teraz możesz pocałować pannę młodą-uśmiechnął się do nas ksiądz,po czym nasze usta dzieliły tylko milimetry,a po chwili stały się jednością.Słyszałam płacz mojej mamy,który był dość głośny-To co może Pani Bieber pójdzie z Panem Bieberem na koniec Świata?-wyszeptał w moje usta-z tobą mogę zawsze-zachichotałam,po czym złączyliśmy nasze dłonie i ruszyliśmy w stronę wyjścia,gdzie na samym wyjściu obsypali nas białym ryżem,nagle podjechała karoca z białymi końmi.Spojrzałam na Justina,który pocałował moje czoło,po czym podeszli do nas nasi rodzice-Bądźcie szczęśliwi i grzeczni-powiedziała moja mama,pokazując palcem na Justina-Będziemy-odpowiedzieliśmy równocześnie-Opiekuj się małą do naszego powrotu-powiedziałam z uśmiechem,po czym ucałowałam małą Alison,a po chwili to samo zrobił Justin,kiedy oddał Alison w ręce mojej mamy,obydwoje pożegnaliśmy się z gośćmi,po czym weszliśmy do karocy,gdzie stanęłam tyłem i rzuciłam mój bukiet,który złapała Pattie,wszyscy zaśmieli się głośno,widząc minę Pattie.Usiadałam obok szatyn machając gościom na pożegnanie,a po chwili ruszyliśmy,wtuliłam się w silne ramie szatyna,a po chwili nasze usta złączyły się.

Jesteś jak moja własna gwiazda na niebie,która świeci tylko dla mnie!A nasza miłość końca nie będzie miała.Na zawsze z tobą Justin...

______________________________________________
Dziękuje wszystkim za bycie ze mną do końca <3

Ale ja wciąż jestem i wciąż tworzę :)
Te opowiadanie było dla mnie życiem,które je wymyśliłam

ZAPRASZAM NA OPOWIADANIE,KTÓRE ZASTĘPUJE TO <3
http://the-law-of-desire.blogspot.com/

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 64

Rok później
Obydwoje,leżeliśmy wtuleni w siebie.Minął rok,od kiedy jesteśmy razem i nie wyobrażam sobie życia bez mojego księcia,który jest zawsze ze mną i Alison,która skończyła roczek.Za tydzień odbędzie się nasz ślub,na który czekaliśmy od dnia zaręczyn,ale przez to,że mieliśmy takie problemy w naszym związku,postanowiliśmy przystopować.A zająć się wychowywaniem dziecka i naprawianiem naszych relacji,które w stu procentach zostały naprawione.Kochamy się i jest to najważniejsze,zdarzają się też kłótnie,które po paru minutach zamieniają się w żart.Denerwuję się ślubem,ponieważ to strasznie denerwujące,gdy idzie się do ołtarza,a wszystkie oczy są skierowane,tylko na ciebie.Masakra.
-denerwuje się-odezwałam się nagle,szatyn spojrzał na mnie pytająco-no tym ślubem,może kiedy indziej go zrobimy?-zapytałam,na co chłopak się zaśmiał
-księżniczko,wysłaliśmy już do wszystkich zaproszenia,a ty tutaj już wymiękasz?-zapytał rozbawiony
-no może troszeczkę-zachichotałam-boję się,pójścia do ołtarza-wytłumaczyłam,szatyn kazał mi spojrzeć na siebie
-zamknij oczy-szepnął-wyobraź sobie,jak wchodzisz do kościoła i gra piękna muzyka,a ty w pięknej białej sukni przechodzisz przez próg kościoła,a ja czekam na ciebie,przed ołtarzem.Każde oczy wpatrzone są w ciebie,podziwiając twoje piękno.Na mojej twarzy pojawia się uśmiech,widząc twoje zdenerwowanie.A kiedy dochodzisz do mnie,ja chwytam twoje dłonie i z ciągam z ciebie biały welon,mówiąc ci szeptem"kocham cię"-wyszeptał
-nie wiem czemu zgodziłam się na białą suknię,skoro jestem już matką-powiedziałam oburzona
-bo ja chcę ciebie w bieli-wyszeptał,po czym zaczął mnie łaskotać,śmiałam się jak wariatka
-Justin...proszę-prosiłam ledwo oddychając-nie zachowujemy się jak rodzice,tylko jak jakieś dzieci-powiedziałam przez śmiech
-bo ja lubię być dzieckiem-pokazał swój język,w geście żartu
-głupi jesteś!-walnęłam go poduszką,którą zobaczyłam obok siebie
-tak?-zapytał zabawnie,po czym usiadł na mnie,był strasznie ciężki
-złaś ze mnie!-krzyknęłam z ledwością
-nie-odpowiedział krótko śmiejąc się
-jesteś ciężki!Złaś no!-krzyknęłam oburzona,jego zachowaniem
-powiedz,że jestem najlepszy,najprzystojniejszy i najseksowniejszy na Świecie,wtedy ciebie puszczę-puścił mi oczko,głośno westchnęłam
-Justin,jesteś najlepszy,jak było dalej?-zapytałam,zapominając jego słów
-najprzystojniejszy i najseksowniejszy na Świecie-przypomniał
-no więc,Justin jesteś najlepszy,najprzystojniejszy i najseksowniejszy na Świecie-powiedział najwolniej jak potrafiłam.Chłopak z szedł ze mnie,więc mogłam normalnie oddychać.Wyszłam z pokoju,idąc do pokoju Alison,która smacznie spała,więc postanowiłam zejść na dół,aby popływać sobie w basenie.Od rana,mówiłam sobie,że będę pływała,tak dla relaksu,więc ubrałam na siebie strój kąpielowy.Idąc w stronę basenu,zaczęłam ściągać z siebie ubranie,które miałam na sobie,kiedy je z ciągnęłam usłyszałam za sobą gwizdanie,odwróciłam się napięcie,widząc Justina przyglądającemu się mojemu ciału
-niezły tyłeczek-puścił mi oczko,przewróciłam oczami i zignorowałam chłopaka.Weszłam do wody,która na samym początku,wydawała się lodowata,ale po chwili moje ciało przystosowało się do temperatury w wodzie.Gdy spokojnie pływałam,Justin wbiegł do basenu,robiąc przy tym,dużo hałasu.
-Głupek,jeszcze obudzisz Alison,a ja chce sobie trochę odpocząć-powiedziałam zła,zmęczona i pełna nadziei,że zrozumie
-księżniczko,ja cię zrelaksuje-wyszeptał do mojego ucha,po czym zaczął masować moje plecy,które były bardzo napięte,oczywiście spowodowane zmęczeniem i dźwiganiem Alison-rozluźnij się-dalej szeptał,zamknęłam oczy,pod wpływem relaksu
-jest cudownie-powiedziałam zadowolona
-wiem,jestem mistrzem masażu-zachichotał,a ja z nim,odwróciłam się twarzą do szatyna,spojrzałam w jego oczy,po czym pocałowałam go w usta,chłopak odwzajemnił mój pocałunek,a po chwili zawiesiłam ręce na jego szyi,a nogi zaplątałam w jego pasie.Zaczęliśmy intensywnie się całować,z pożądaniem.Justin swoimi dłońmi macał mój tyłek
-zajebisty-sapnął,klepiąc mój tyłek.Zaśmiałam się.
-ależ ty jesteś głupi-wciąż nie przestawałam się śmiać
-Selena,Justin!-usłyszeliśmy,wołanie naszych imion,spojrzeliśmy na drzwi,które były otwarte,a w nich stały nasze mamy -Selena,nie ma czasu,musisz jechać z nami,przygotować wystrój sali i wystrój kościoła,a no i jeszcze na przymiarkę sukni ślubnej-powiedziała moja mama,głośno westchnęłam
-a ty Justin jedziesz,ze mną przymierzyć garnitur-powiedziała Pattie,kierując słowa do Justina.Obydwoje spojrzeliśmy na siebie
-ale nie ma kto zostać z małą.Ja zostanę!-powiedzieliśmy równocześnie,po czym wybuchliśmy śmiechem
-żadne z was nie zostanie,bo zaraz przyjdą Alfredo z Vanessą-wytłumaczyła Pattie
-dobrzee,już jedziemy-powiedzieliśmy zdołowani

__________________________________________________

To już w następnym,koniec :(
Ten rozdział,chciałam napisać w tej bardziej komediowej strony Seleny i Justina,jacy oni są,gdy są razem,ponieważ dawno tego nie robiłam.

Tutaj macie,link do nowego opowiadania i trailer do niego.Wstęp wstawię za niedługo :))
http://the-law-of-desire.blogspot.com/

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 63

-ja z nią już nie jestem,bo tylko ciebie kocham!-krzyknął,stanęłam nieruchomo-i ja nie potrafię bez ciebie żyć,czy ty tego nie rozumiesz?-zapytał zdruzgotany,spojrzałam w jego,oczy w których było widać smutek,żal oraz nadzieję
-ale nie zaprzeczysz,że ją kochasz,przecież z nią jesteś i tak po prostu zostawisz ją dla mnie?-zapytałam,szatyn przeczesał dłonią swoje włosy,pozostawiając w nieładzie
-kocham tylko ciebie i już mówiłem,że z nią nie jestem-wytłumaczył,lecz dalej bolało mnie to,że on zerwał z dziewczyną,tylko przeze mnie!To nie jest w porządku,ja nie jestem taką osobą,która chce tylko dla siebie jak najlepiej raniąc przy tym innych.Kocham Justina!Ale nie tego chciałam!
-wysłuchaj mnie-chwycił moje dłonie-mówię szczerą prawdę!Kocham cię!Nie potrafiłem być z Nadią,bo nigdy nie przestałem ciebie kochać!Ona wiedziała,że jej nie kocham-wytłumaczył,a moich oczach pojawiły się słone łzy
-naprawdę?-zapytałam lekko załkałam
-tak,proszę bądź moja już na zawsze-objął moją twarz,po czym złączyliśmy nasze usta.Jego wargi namiętnie,obdarowywały mnie swoim uczuciem.Myślałam,że to będzie ponowny nasz koniec,lecz nasza miłość dalej płonie i będzie płonąć na zawsze!Mamy córeczkę i oboje będziemy rodzicami,wychowującymi swoje dziecko w miłości.Oderwaliśmy nasze usta,a słońce oświetlało nasze twarze-też cię kocham-wyszeptałam
-oh,jakie to romantyczne-usłyszeliśmy w tle Freda,który patrzył na całą tą sytuację,oboje spojrzeliśmy na niego,dzikimi spojrzeniami,po czym ponownie złączyliśmy nasze usta,lecz szybko zostały rozłączone,ponieważ paparazzi nas znalazło,co oznaczało ponowną aferę!Szybko zabraliśmy się z tamtąd,trzymając się cały czas razem,a moje i Justina dłonie,splątane były ze sobą.Wsiadłam do samochodu Justina,siadając na miejscu pasażera,a Fredo pojechał samochodem mojej mamy.Szatyn spojrzał na mnie uważnie przyglądając się mojej twarzy
-mam coś na twarzy?-zapytałam,czując się lekko skrępowana
-nie-zaprzeczył-po prostu cieszę sie z tego,że mogę mieć się z powrotem-powiedział,spojrzałam na niego słodko,po czym cmoknęłam go w usta.Nie czekając ani chwili dłużej przyjechaliśmy do domu mojej mamy,oboje wysiedliśmy w tym samym czasie.Gdy weszliśmy do środka,zobaczyłam moją mamę,trzymającą moją księżniczkę,szybko podbiegłam do nich,zabierając mamie dziecko
-dziękuje,za zostanie z małą-podziękowałam
-nie masz,za co.Kocham moją wnuczkę-powiedziała radośnie,a po chwili zauważyła Justina,który przywitał się z nią
-mamo my i Justin wróciliśmy do siebie-wyznałam
-gratuluję,może tym razem uda wam się-pogratulowała,po czym zostawiła nas samych.Szatyn podszedł do mnie i dziecka,obejmując naszą malutką rodzinkę
-kiedy chrzciny?-zapytał szatyn,spojrzałam na małą i od razu wybrałam dzień w który ją ochrzcimy
-za tydzień,co jest?-zapytałam chichocząc,Justin myślał i myślał
-nie wiem,może mi przypomnisz?-zapytał,na co się zaśmiałam
-za tydzień miją 2lata,od dnia w którym się po raz pierwszy spotkaliśmy-powiedziałam,a w głowie,przypominały mi się wszystkie wspomnienia z tamtych dni
-pamiętam ten dzień,tak jakby to było wczoraj-wyznał śmiejąc się,a ja uderzyłam chłopaka w ramię,wiedząc co miał na myśli
-cały czas mówiłeś do mnie po nazwisku i to bardzo cię cieszyło-powiedziałam oburzona,Justin wybuchł śmiechem.Położyłam dziecko do łóżeczka i rzuciłam się na szatyna-to nie jest śmieszne,wiesz jak mnie to denerwowało!-powiedziałam oburzona,Justin nie przestawał się śmieć
-wiesz...-westchnął,gdy oboje leżeliśmy na sobie-pamietasz,jak z nożem chodziłaś po domu?-zapytał,a mi od razu przypomniała się tamta sytuacja
-pamiętam,to było straszne i głupie!-walnęłam go ponownie w ramię-ale dalej nie rozumiem,dlaczego to robiłeś-pomyślałam na głos
-bo się w tobie zakochałem-wyznał,a ja spojrzałam na niego,jak na idiotę
-wiesz...normalny chłopak umówiłby się z dziewczyną,a nie straszył ją chodzeniem po jej domu i wysyłaniem jakiś sms'ów,przy tym strasząc ją na śmierć-zaśmiałam się,a Justin ze mną.Chłopak objął mnie,przy czym przytuliłam się do jego ciepłego ciała-ale wiesz...to dobrze,że byłeś inny od innych-wyznałam-skradłeś moje serce i chce być z tobą już zawsze-wyszeptałam,wtulając się w niego
-te dwa lata,naprawdę były cudowne,wzloty i upadki,taki scenariusz dał nam Bóg,abyśmy pokonali wszystkie przeszkody na naszej drodze,przy tym dając nam nasz mały cud-wyznał,na co uśmiechnęłam się słodko-jestem szczęściarzem,że mam takie dwie panie w moim życiu

Tydzień później (Chrzciny)

W Kościele,nasza córka została ochrzczona,to była naprawdę cudowna chwila,gdy Alfredo,który został ojcem chrzestnym i Vanessa,która została matką chrzestną,trzymali naszą córczkę,zostając rodzicami chrzestnymi.Po uroczystości w kościele,cała rodzina i moja i Justina,pojechała do restauracji,gdzie wyprawialiśmy chrzciny.Gdy wszyscy dojechaliśmy,Pattie wzięła małą na swoje ręce,zostawiając mnie i Justina w tyle
-dzisiaj jest bardzo wyjątkowy dzień-powiedział tajemniczo,po czym splątał nasze dłonie i weszliśmy do restauracji,gdzie wszyscy zajeli swoje miejsca.Wszyscy rozmawialiśmy o naszej przyszłości,co trochę mnie denerwowało,ponieważ nie lubię jak rodzina się miesza w prywatne życie,cóż taka już jestem.Justin kamerował małą,a reszta rodziny robiła jej zdjęcie,albo ze mną,albo z Justinem i innymi członkami rodziny.Nagle gdy,wszyscy byliśmy zajęci rozmową,weszła orkiestra,która zaczęła grać i śpiewać,zdziwiłam się,ponieważ nie zamawiałam orkiestry
-kochanie!-zawołał Justin,a wszystkie oczy zwróciły się na jego osobę-dzisiaj mijają dwa lata,od kiedy cię spotkałem i pokochałem,aż do dziś kocham jeszcze bardziej niż kiedykolwiek.Chcę żebyś wiedziała,że cię kocham i,że jesteś moim życiem-mówił,a ja czułam jak czerwienieję się na twarzy-dałaś mi piękną córeczkę i miłość,za którą każdego dnia dziękuje Bogu-powiedział,a słone łzy spływały z moich oczów-kochanie proszę nie płacz-poprosił-tylko proszę cię o taniec-poprosił,podchodząc do mnie,podał mi swoją dłoń,która chwyciłam.Orkiestra zaczęła grać inny utwór,który był naprawdę piękny,a ja i Justin tańczyliśmy,wpatrzeni w siebie,tak jakby nikogo nie było!Tylko my!Gdy orkiestra przestała grać,Justin uklęknął nade mną,wyciągając pudełko,które szybko otworzył,a w nim ujrzałam pierścionek,dłonią zakryłam moje usta,będąc całkowicie w szoku
-Seleno Gomez wyjdziesz za mnie?-zapytał,naprawdę chciało mi się płakać,ale musiałam się powstrzymać
-oczywiście,że tak-odpowiedziałam szczęśliwa,rzucając się w ramiona szatyna,po czym odsunęłam się,a szatyn założył pierścionek na mój palec,wszyscy zaczęli bić brawa i krzyczeć "szczęścia" ,naprawdę Justin mnie zaskoczył,nie spodziewałam się tego,że oświadczy się w naszą rocznicę i w chrzciny naszego dziecka,to naprawdę pamiętliwy dzień,którego nie zapomnę do końca życia!
-będzie trzeba zacząć wszystko przygotowywać do ślubu-odezwały się równocześnie nasze matki,oboje zaśmieliśmy się,po czym złączyliśmy nasze usta
-będziesz,najpiękniejszą panną młodą-wyszeptał w moje usta
-a ty,najcudowniejszym mężem na Świecie-również wyszeptałam w jego usta-ale powiem ci szczerze,że mnie zaskoczyłeś-wyznałam
-to dobrze-odpowiedział szerząc się
-kocham cię-wyszeptałam i ponownie złączyliśmy nasze usta
-przyszła żono,pójdziesz ze mną w pewne miejsce?-zapytał
-oczywiście przyszły mężu-zaśmieliśmy się oboje,po czym opuściliśmy restaurację-gdzie idziemy?-zapytałam,kiedy zaczeliśmy oddalać się od restauracji
-nie mogę powiedzieć-odpowiedział,kiedy przeszliśmy kawałek,Justina zawiązał moje oczy tak,abym nic nie zobaczyła
-Justin,tylko nie pozwól na to,żebym się wywróciła-powiedziałam panikując,zawsze panikuję,kiedy niczego nie widzę
-już-wyszeptał do mojego ucha,na co zadrżałam,szatyn rozwiązał moje oczy
-wow-wyszeptałam,widząc stolik dla dwojga,na środku ulicy,który był oświetlony tylko na niego,a ulice zostały pozamykane,a najpiękniejszym efektem była do tego muzyka skrzypcowa,którą uwielbiam
-to jeszcze nie wszystko-wyszeptał ponownie do mojego ucha,obejmując mnie od tyłu,spojrzałam na niego pytająco,po czym usłyszałam jak fajerwerki wystrzeliły w niebo,a z nich wyszedł napis "I LOVE YOU SELENA-JUSTIN"byłam strasznie szczęśliwa,wzruszona i jeszcze raz szczęśliwa.To najpiękniejszy dzień w moim życiu,obydwoje wpatrzeni w niebo z szerokimi uśmiechami,a przytym piękna muzyka.Odwróciłam się twarzą do szatyna,który uważnie patrzył w moje oczy,a jego piękny uśmiech nie schodził z jego twarzy,objęłam jego twarz dłońmi,wpijając się w jego usta,całując go czułam,jakbym latała ze szczęścia.Odsunęłam moje usta od szatyna ust
-to najcudowniejsza rzecz,jakąkolwiek w życiu,mógł mi ktoś zrobić i jest nim moje życie-rzuciłam się na jego szyję
-a ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie,ta chwila jest naszym początkiem

_________________________________________
Przepraszam za błędy,ale tak to jest jak się pisze w nocy :)
Chce powiedzieć,że zmieniłam zdanie co do długości tego opowiadania
postanowiłam,że jeszcze dodam 2 rozdziały,w których zakończę to opowiadanie,a zacznę nowe
w następnym rozdziale dodam link do nowego,w którym będzie wstęp i bohaterowie :)
Dlaczego tak szybko kończę?Ponieważ nie mam już pomysłów,a chce zakończyć to opowiadanie,tak jak bardzo chciałam,gdy go zaczynałam,nie chce przeciągać tego,żeby nie wyszła jakaś kicha :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 62

Ruszyłam do góry po schodach,udając się do sypialni Justina.Justin szedł za mną,gdy oboje weszliśmy do jego sypialni,z ciągnęłam z siebie bluzkę,która miałam na sobie pozostając tylko w staniku,po czym odwróciłam się przodem do Justina,który zaatakował mnie pocałunkami,po mojej szyi,przyparł moje ciało do ściany,mój oddech przyspieszył,czując jego wargi,które umieszczają się po mojej skórze,brakowało mi tej bliskości.Justin w dość agresywny sposób pieścił moją szyję pocałunkami,mój jęk stał się coraz głośniejszy,czując narastającą rozkosz,dłońmi pieściłam jego ramiona,po czym dłonią kazałam mu się odsunąć,z wielką siłą rozdarłam jego koszulę,co oszołomiło szatyna.Moje usta zaczęły składać pocałunki na jego torsie i klatce piersiowej,dłońmi błądziłam po jego klatce piersiowej,po czym składałam mokre pocałunki na jego szyi,aż wpiłam się w jego słodkie usta,po chwili nasze języki walczyły o dominację,obydwoje walczyliśmy ze swoimi uczuciami w dość agresywny sposób,obydwoje rzucaliśmy się na każdy centymetr ściany,nie rozstając się ze swoich ramion.Justin rzucił mnie na łóżko,a po chwili leżał nade mną,składając pocałunki po moim ciele,mój oddech przyspieszył,gdy szatyn,swoimi ustami pieścił mój brzuch,chwyciłam chłopaka za końcówki jego włosów,ciągnąc je delikatnie.Po chwili szatyn z ciągnął ze mnie moje spodnie,także pozostałam w samej bieliźnie,po czym rozpiął mój stanik,a ja z ciągnęłam  jego spodnie
-nawet nie wiesz,jak ja cię kocham-wyjąkał chłopak w moje włosy,gdy poczułam go w sobie,głośno jęknęłam,wpijając paznokcie w jego plecy,jego oddech przyspieszył,gdy zaczął wchodzić we mnie coraz szybciej,moje jęki robiły się coraz głośniejsze,co doprowadzało Justina do szaleństwa
-Justin-krzyczałam z przyjemności
-o tak!Kochanie krzycz moje imię!-zawołał rozkosznie,tak więc uczyniłam.Czułam jak moja twarz robi się cała mokra,tak jak i Justina,kiedy szatyn doszedł do szczyty,opadł obok mnie.Obydwoje głośno oddychaliśmy,po czym spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem,przytuliłam się do jego ramienia,po czym pocałowałam jego usta.Gdy nasze nagie ciała znajdowały się,pod kołdrą,razem z Justinem splątaliśmy nasze dłonie,po czym ponownie przytuliłam się do jego ramienia
-nie chcę,żeby ta chwila minęła-powiedziałam do chłopaka,który,cały czas obejmował mnie
-i nie minie-powiedział łagodnie-kocham cię i nikt i nic tego nie zmieni-powiedział patrząc mi w oczy-chcę być z tobą i Alison już na zawsze-uśmiechnęłam się słodko,słysząc jego słowa
-ja też,chcę żebyś był zawsze z nami-powiedziałam,już nic nie mówiąc zamknęłam oczy z uśmiechem na twarzy,wtuliłam się w Justina,który objął mnie ramionami,przy jego zapachu mogłam zasnąć spokojnie. 

JUSTIN P.O.V.
Obudziłem się z uśmiechem na twarzy,wiedząc o tym,że dzisiejszej nocy,spała u mnie Selena z którą kochałem się jak nigdy dotąd,ale gdy wstałem dziewczyny nie było,czego nie rozumiałem,ponieważ myślałem,że już wszystko mamy wyjaśnione i że znów jesteśmy razem!Szybko wstałem ubierając na siebie dres,zbiegłem na dół,gdzie zobaczyłem Nadię
-hej-powiedziała z uśmiechem
-cześć-powiedziałem niepewnie,dziewczyna spojrzała na mnie
-minęłam się z Seleną-powiedziała smutniejąc-i chyba rozumiem,że wróciliście do siebie,bo widzę,że w nocy musiało się nieźle dziać-powiedziała oburzona,po czym wzięła głęboki oddech,chcąc się uspokoić-ja rozumiem Justin,że ją kochasz i odejdę,wiem,że zawsze tylko będzie ona i ja tego nie zmienię-powiedziała podchodząc do mnie
-przepraszam-wyszeptałem
-nie musisz przepraszać,ty nie zmienisz swoich uczuć-powiedziała,przytulając mnie-ale pamiętaj,że chcę być twoją przyjaciółką-wyszeptała,odwzajemniłem jej uścisk
-naprawdę dziękuje za wyrozumienie,ale muszę jechać do niej-powiedziałem,szybko wybiegając z domu

SELENA P.O.V.
Poszłam bez pożegnania,bo przypomniałam sobie o dziewczynie Justina i o tym,że on ją zdradził ze mną!Kiedy wszyłam z domu Justina,przeszła koło mnie ta jego laska,która spojrzała na mnie,wrogo,po czym mięłyśmy się.Wsiadłam do samochodu mamy,którym przyjechałam,po czym wyciągnęłam telefon z kieszeni,wybierając numer Alfreda,kiedy usłyszałam parę sygnałów,usłyszałam jego głos
-halo?
-Fredo,spotkajmy się tam,gdzie zawsze!-powiedziałam ostro,po czym się rozłączyłam,wzięłam głęboki oddech,przypominając sobie dzisiejszą noc,która była najcudowniejszą,najbardziej upragnioną w moim życiu!Odjechałam z pod domu Justina,po 20 minutach dojechałam na plażę,wysiadłam z samochodu i ruszyłam na plażę,widząc z daleka leżak,gdzie leżał Alfredo zaczęłam biec w jego kierunku,lecz ciężko było biec w piasku,to z ciągnęłam buty.Gdy dobiegłam do Fredo usiadłam obok niego na drugim leżaku,który stał obok jego
-Sel,co się stało?-zapytał,delektując się słońcem,który i tak go nie opali
-przespałam się z Justinem!-krzyknęłam nerwowo,chłopak popijając sok,wypluł go w powietrze
-co?!Ale wtedy wróciliście do siebie?-zapytał
-no niby tak,ale on ma przecież tą dziewczynę!-krzyknęłam,po czym chwyciłam Freda za jego koszulkę ciągnąc nerwowo-czyli zdradził ją ze mną!-ponownie krzyknęłam,a moje gałki o mały włos nie wyleciały
-o kurwa!-krzyknął-mamy problem!-powiedział
-jaki macie problem?-usłyszeliśmy za sobą głos,który obydwoje znaliśmy
-Justin!-krzyknęliśmy nerwowo
-no powiecie mi o waszym problemie?-zapytał ponownie
-nie ma żadnego problemu-powiedzieliśmy równocześnie,po czym spojrzeliśmy na siebie tępym wzrokiem
-okej nie ważne-powiedział obojętnie-ale ty!-wskazał na mnie palcem wskazującym-musimy porozmawiać!-powiedział rozkazująco,podeszłam do niego,po czym on kazał mi iść w z dłuż plaży-Sel,dlaczego uciekłaś rano?-zapytał,spojrzałam na niego smutno,kiedy Justin zauważył mój smutek,objął moją twarz,także nasze twarze dzieliły milimetry-odpowiedz mi-poprosił
-bo ty jesteś z tą dziewczyną,a ja nie chce niszczyć twojego związku!-powiedziałam wyrywając się w jego objęcia idą dalej przed siebie,chłopak,przyciągnął mnie do siebie,także nasze ciała się stykały
-ja z nią już nie jestem,bo tylko ciebie kocham!

_________________________________________________
Sorki,że taki krótki,ale muszę jakoś wszystko ogarnąć,bo kończy się opowiadanie,szczerze to powiem wam,że zostało jeszcze 8rozdziałów!! :((
Ale jest jeden plus :) Mam już wszystko przygotowane do nowego opowiadania w których bohaterami będą Justin i Selena!!! :D Od razu mówię,że opowiadanie będzie na pewno zajebiste!!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 61

-ty lepiej się mną nie martw,a zacznij martwić się o dziecko,bo nigdy nie pozwolę ci na je widzenie!-wrzasnęłam,po czym,wyrwałam mojej  mamie dziecko z ręki i pobiegłam z nią na górę do pokoju,zamknęłam za sobą drzwi,ale po chwili Justin zaczął walić w nie
-Selena,o co ci chodzi?!-zapytał krzycząc-co ja ci zrobiłem,że nie chcesz mi pozwolić na widywanie dziecka?!-pytał cały czas krzycząc,a ja?płakałam,chciałam go nie słyszeć,ale on nie ulegał.Płakałam bo czułam się odrzucona,a ta dziewczyna była jakby matką dla mojej córeczki,nie chcę żeby moje dziecko tak żyło!Wśród obcych ludzi,nie tak chciałam!Załamana trzymałam w ramionach małą,całując ją delikatnie w czółko,opierając się o futrynę drzwi,w które walił Justin.Położyłam dziecko na łóżko i otworzyłam drzwi od pokoju,gdzie stał Justin,widząc mnie w tym stanie nie odezwał się,nie zwracając na niego uwagi poszłam do pokoiku dziecka i zaczęłam je pakować,gdy spakowałam mu najpotrzebniejsze rzeczy,poszłam do Justina,który trzymał dziecko w ramionach,po czym dałam mu do ręki spakowaną torbę
-co ty robisz?-zapytał zmieszany
-zabieraj to dziecko i zostaw mnie samą!-wrzasnęłam,po czym wybiegłam z domu,cała zapłakana.Chciałam mieć poukładaną i szczęśliwą rodzinę,ale ja zawsze wszystko psuje!Jak mogłam powiedzieć coś takiego na moją córeczkę,nie rozumiem tego co się ze mną dzieje,jeszcze po urodzeniu i wychowywaniu małej dawałam sobie radę,ale po tym co zobaczyłam w domu Justina,czuje się niepotrzebna!Ruszyłam obcą mi ścieżką w ciemną noc,tylko światła oświetlały moją drogę,a moje ciemne włosy chociaż w połowie osłaniały moją spuchniętą od płaczu twarz,mój telefon cały czas dzwonił,ale ja to po prostu zignorowałam,nagle wpadałam na jakąś osobę,był nią Alfredo,rozpłakałam się na jego widok,po czym rzuciłam się mu na szyję
-Sel,co się stało?-zapytał spokojnie,odsunęłam się od niego podciągając nosem i chowając kosmyk włosów za ucho
-sama nie wiem,czuję się straszenie rozdarta...nie chce widzieć mojej córeczki,ani Justina-powiedziałam,a czułam,że mój głos brzmiał smutno
-co?!Dziecka?!-zapytał nie dowierzając
-już tak mam od ostatniego czasu...mama mówiła mi,że to depresja po porodowa i,że to przejdzie-wytłumaczyłam
-a Biebera czemu?Myślałem,że w zgodzie żyjecie-zapytał,stwierdzając fakty,głośno westchnęłam
-on ma dziewczynę,widziałam ją ii...czuje się strasznie zazdrosna,smutna i odrzucona-powiedziałam żaląc się
-bo go kochasz idiotko!...a on ciebie,czy ty nie widzisz tego,że on ciebie też kocha?-zapytał tłumacząco
-sama już nie wiem,kazałam mu zapomnieć o mnie,ale wcale nie chcę,żeby zapominał,chcę być blisko niego z małą,żebyśmy byli całą naszą trójką w końcu rodziną-wytłumaczyłam
-to powiedz mu o swoich uczuciach!Nie bój się zaryzykować!On naprawdę się zmienił,zaufaj mi,dobrze wiesz,że ja bym ciebie nie okłamał,bo dobrze wiesz,że chcę dla ciebie jak najlepiej-powiedział i dobrze wiedziałam,że Alfredo ma rację!-powiedz mu,że go kochasz i,że chcesz z nim być!Nie bój się!-krzyknął,a jego rada,naprawdę mi pomogła,poczułam się lepiej z tym,że jest ktoś taki jak Fredo,który zawsze mi pomoże w trudnych chwilach,naprawdę jest moim najlepszym przyjacielem
-masz rację-powiedziałam pewnie,po czym odwróciłam się w stronę drogi do domu,ale zaraz jeszcze raz spojrzałam na Alfredo i podbiegłam do niego przytulając go-dziękuje-wyszeptałam i pobiegłam w stronę domu.Gdy dobiegłam,szybko wbiegłam do domu,gdzie czekała na mnie moja mama z dzieckiem
-wytłumaczysz mi to co zrobiłaś?-zapytała,a po jej minie widziałam,jak zła była na mnie-ten chłopak martwił się o ciebie,a ty go tak potraktowałaś!-krzyknęła,a ja spuściłam głowę na dół
-przepraszam,nie wiem co we mnie wstąpiło-powiedziałam spokojnie-ale mamo,ja dalej go kocham-mówiłam przez płacz,moja mama odłożyła małą do nosidełka i przytuliła mnie
-kochanie,jeśli go kochasz,nie daj mu odejść-powiedziała,a jej wsparcie było dla mnie jeszcze większą otuchą
-a gdzie on poszedł ?-zapytałam nagle
-pojechał do domu,był bardzo smutny,ale jedź do niego,ja zajmę się małą,lepiej ratuj ten związek-powiedziała,a jeszcze raz jej podziękowałam i wybiegłam z domu,wsiadłam w samochód mojej mamy,jechałam jak najszybciej mogłam byłam pod domem Justina po jakiś 15 minutach,szybko wysiadłam i podbiegłam do drzwi,w które zapukałam,po chwili drzwi otworzył mi Justin
-nic nie mów-wyprzedziłam go,zanim on coś powiedział-chce cię przeprosić,naprawdę zachowałam się jak idiotka i nie zabronię ci spotykać się małą-powiedziałam na jednym tchle
-wejdziesz?-zapytał,nie pewnie weszłam do środka,gdzie razem z Justinem usiedliśmy na sofie
-nie jestem zły...-powiedział,po czym spojrzał mi w oczy,gdzie na pewno w tej chwili płonęły nadzieją-słyszałem od twojej mamy,że to depresja po porodowa-wytłumaczył,na co spuściłam wzrok-spójrz na mnie-poprosił,po czym spojrzałam na niego-zawsze taka byłaś,że nie chciałaś od nikogo pomocy,bo uważałaś,że zawsze dasz radę,ale z dzieckiem jest inaczej,mogłaś mi powiedzieć,że jest ci ciężko,ja bym ci pomógł,jakbym tylko mógł...bo dobrze wiesz,że cię kocham i nie pozwolę ci,na takie zaniedbanie siebie-powiedział,a moje serce podskoczyło on powiedział,że mnie kocha!!!!On dalej mnie kocha!Chyba zaraz się popłacze...
-znasz mnie,jak nikt inny-zaśmiałam się głupio,na co on również się zaśmiał,lecz widziałam,że ponownie był smutny tym,że nie zwróciłam uwagi na jego słowo"kocham"-ja ciebie też kocham-powiedział,patrząc w jego oczy,w których pojawiły się iskry
-czy ty powiedziałaś,że mnie kochasz?-zapytał nie dowierzając-ale tak na serio,czy jako przyjaciela?-ponownie zapytał,na co wstałam jak tyczka,znowu tchórzę!ruszyłam w stronę wyjścia,tak bez słowa,Justin wstał i przyglądał się mi uważnie,bo raczej nie zachowywałam się w tej chwili normalnie.Kurwa dam radę!Odwróciłam się napięcie,nie tracąc kontaktu wzrokowego z Justinem,słone łzy spływały z moich oczów-Sel.co się dzieje?Czemu płaczesz?-zapytał zmartwiony
-bo nie jestem z tobą szczera,cały czas cię okłamuje-wyznałam,a jego źrenice poszerzyły się
-jak to mnie oszukujesz?-zapytał
-kazałam ci zapomnieć o mnie,ale ja tego wcale nie chciałam,bo dalej cię kocham i każde wspomnienie z tobą jest najpiękniejszym przeżyciem w moim życiu-wyznałam-tęsknię za tobą-wyszeptałam,a po sekundzie Justin obejmował moje ciało,a ja jeszcze bardziej wtuliłam się w jego ciało-kocham cię-wyznałam
-ja ciebie też kocham i nawet nie wiesz,jak się cieszę z tego,że jednak kłamałaś...czuje się jakby ta chwila była sen,ponieważ boje się,że zaraz się z niego obudzę-powiedział,obejmując moją twarz,dopiero wtedy zobaczyłam,że Justin płacze,ale ze szczęścia-mamy małą córeczkę i wierzę w to,że możemy być szczęśliwą rodziną-powiedział,na co przytaknęłam-nawet nie wiesz,jak tęskniłem za tobą-wyszeptał w moje włosy,po czym złączyły się nasze usta w jedno,wyrwałam się z jego pocałunku idąc po schodach na górę,spojrzałam na Justina,który z uśmiech ruszył w moją stronę.Zapowiada się na nasz powrót.

_____________________________________________________
YUPII! :D
W Końcu wyznali sobie wszystko!!
Chciałam powiedź również,że nie długo zakończy się historia Forever with you Justin z czego jest mi bardzo smutno ;( ale jak na razie jeszcze nie kończę :)
NOWY TRAILER
TROCHĘ PÓŹNO ALE JEST I ZAPRASZAM :))

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 60

Po kolacji,poszedłem z Seleną do jej pokoju,dziewczyna trzymała moją dłoń prowadząc mnie do jej sypialni,gdy weszliśmy do jej sypialni,którą dobrze znałem.Selena usiadła na łóżku,po czym poklepała miejsce obok niej,tak żebym tam usiadł.Zrobiłem jak kazała,po czym spojrzałem w jej ciemne oczy,w których można było zobaczyć gwiazdy.
-chciałam cię przeprosić-powiedziała nagle,spojrzałem na nią pytająco-za to,że nie powiedziałam ci o ciąży,miałeś prawo wiedzieć od samego początku-wyjaśniła.Cóż gdy dowiedziałem się o tym,że jestem ojcem ucieszyłem się,ale także byłem częściowo smutny,ponieważ nie byłem obecny w chwili,kiedy Selena nosiła dziecko w swoim brzuchu,nie mogłem być światkiem narodzin mojego dziecka,ale najważniejsze jest,to że mogłem je poznać
-nic się nie stało-powiedziałem spokojnie,dziewczyna spojrzała na mnie ze smutkiem,po czym przytuliła mnie,nie odrzucając jej,przytuliłem ją jeszcze mocniej wąchając jej włosy,które pachniały jabłkiem.Selena odsunęła się ode mnie,poprawiając swoje włosy,po czym uśmiechnęła się do mnie i wstała
-okej-westchnęła,po czym spojrzała na mnie-ja pójdę się przebrać-powiedziała i opuściła pokój.W tym czasie,poszedłem do łazienki,przemyłem moją twarz zimną wodą i spojrzałem w moje odbicie,byłem spokojny,ale także zmęczony.Z ciągnąłem z siebie ubranie,pozostając w samych bokserkach,po czym wyszedłem z łazienki wracając do sypialni Seleny,kiedy zobaczyłem,że jej jeszcze nie ma,położyłem się na łóżko,patrząc w sufit,myśląc o tym,że straciłem miłość,ale dalej w nią wierzę i nie przestane wierzyć,jakaś część mnie,każe mi dać spokój,a inna żebym dalej walczył,co wybrać?tego nie wiem.Ona nie chce mnie,ale ja jej chcę!Powinien dać sobie spokój i zacząć żyć od nowa bez jej osoby.Nagle do pokoju weszła Selena w piżamie,położyła się na miejscu obok mnie,po czym spojrzała na mnie
-o czym tak myślisz?-zapytała,zauważając moje milczenie,westchnąłem głośno
-o życiu-odpowiedziałem krótko-o życiu bez ciebie-westchnąłem,cały czas patrząc w jej oczy,dziewczyna swoją dłonią pieściła mój policzek
-przecież tutaj jestem,mamy dziecko,zawsze będę jakoś częścią twojego życia-wytłumaczyła
-ale nie będziesz blisko mnie-powiedziałem,mając stu procentową rację-zakończyłaś wszystko co nas łączyło,rozumiem cię,ale będę tęsknił-powiedziałem,a Selena obdarowała mój policzek całusem,po czym odwróciła się,tak samo jak ja.Jestem zawiedziony,ponieważ ona nic nie odpowiedziała,nic!Zamknąłem oczy i zasnąłem.

SELENA P.O.V.
Ciężko mi z tym walczyć,walczyć z miłością....Boli mnie to,jak Justin cierpi,nie chce tego pokazywać,ale ja go dobrze znam i wiem,kiedy jest mu ciężko.Moje uczucia co do niego,znikają!Łączy nas tylko dziecko,a to co kiedyś nas łączyło,uważam za zamknięty rozdział!Jednak on nie był dla mnie.Co ja gadam!Tak go kocham i tak tęsknię za nim!Teraz gdy on tak,leży obok mnie,mam ochotę,przytulić go i całować jego cudowne usta.Każda chwila związana z nim,jestem najważniejsza,najpiękniejsza i nigdy o nich nie zapomnę!Ale jest jedna sprawa,taka,że mu nie ufam,nie potrafię!Muszę znaleźć sobie faceta,żeby o nim zapomnieć,bo z każdą sekundą z nim,staje się słabsza!Chciałam go pocałować i powiedzieć mu,że tak samo tęsknię za nim i że go kocham i pragnę z nim być!Ale wolę o tym zapomnieć,muszę zacząć żyć na nowo,mam córeczkę i muszę się nią zająć!

MIESIĄC PÓŹNIEJ 
Dzisiaj Justin,po raz pierwszy zabiera małą ze sobą!Niestety media dowiedziały się o moim i Justina dziecku!Ale mniejsza z nimi...Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy,które przydadzą się małej,gdy wszystko było gotowe,mogłam wyjść na zewnątrz,gdy otworzyłam drzwi poczułam wiatr,który był dla mnie ukojeniem,ponieważ przez ostatnie tygodnie,męczyłam się z małą!Chorowała,miała wysoką temperaturę i płakała cały czas,naprawdę trochę się namęczyłam.Justina nie było od tamtej pory gdy spał u mnie,ponieważ musiał wyjechać,ale wrócił i chce mieć małą tylko dla siebie,a mnie to cieszy,bo trochę sobie odpocznę.Odpaliłam papierosa i stanęłam przed domem.Cóż moja mama nie pochwala tego,że palę,ale to przez ten stres i zmęczenie.Gdy odwrócona twarzą do domu,poczułam na moich ramionach czyjąś dłoń,odskoczyłam jak nienormalna,chwytając się za pierś,kiedy zobaczyłam,że to Justin,wzięłam głęboki oddech
-nienormalny jesteś?!-zapytałam poirytowana,szatyn zaśmiał się,widząc mój wściekły wyraz twarzy
-uważam,że tak-odpowiedział,na co przewróciłam oczami i zaciągnęłam się,Justin wyrwał mi papierosa z dłoni i zgasił go-nie pal-powiedział surowo,jak mój ojciec
-oh przestań,zachowujesz się jak mój ojciec-powiedziałam śmiejąc się
-ktoś musi-uniósł zabawnie brwiami,przez co nie przestawałam się śmiać-okej,gdzie mała?-zapytał
-z mamą,a wszystkie potrzebne rzeczy są na stole spakowane-powiedziałam odpalając nowego papierosa,Justin spojrzał na mnie groźnie i wszedł do domu.Po jakiś 10 minutach wyszedł z małą,pocałowałam małą w czoło,uśmiechając się do siebie,po czym spojrzałam na Justina,który obserwował mnie-no co?-zapytałam
-naprawdę zżyłaś się z nią-powiedział,na co przytaknęłam mu twierdząco
-okej,idźcie już,będę czekała wieczorem-powiedziałam i pomachałam im,po czym Justin włożył małą do samochodu i odjechali,nie wiem co mnie naszło,ale sama wsiadłam do mojego samochodu i pojechałam za nim.Wiem,że zachowuję się jak psychiczna,ale coś mi tu nie grało.Justin był inny,niż zwykle był wesoły.Wiem,że kazałam mu o mnie zapomnieć,ale coś mnie boli....Gdy Justin zatrzymał się w swoim domu,wyszła jakaś dziewczyna podbiegając do niego i rzucając mu się na szyję oraz całując go,zacisnęłam mocno wargi,kipiałam ze złości i z zazdrości.Jak on mógł?!!Ach no tak sama mu kazałam,zacząć życie beze mnie,ale ja nie chce żeby było beze mnie!!!!Nie mogłam patrzeć na to,zaczęłam płakać,przyglądając się całej tej sytuacji,po chwili,dziewczyna przestała całować Justina,a podeszła do samochodu i wyciągnęła z niego moje dziecko!!Zachowywała się,jakby była jego matką,a suka nią nie jest!Zabije Biebera!
Jechałam z powrotem do domu,cała zalana łzami.Nie wiedziałam,że to tak będzie mnie bolało,nie sądziłam,że aż tak ciężko będzie mi to znieść.Tak bardzo go kocham i moją córeczkę,dla której Justin znalazł nową mamę!Ja chyba tego nie zniosę,muszę coś ze sobą zrobić,bo zabije się na miejscu,jechałam coraz szybciej,już wyjąc,gdy nagle uderzyłam w samochód,który jechał przede mną,uderzyłam głową o kierownicę

JUSTIN P.O.V.
Przez ten miesiąc,poznałem Nadię,która jest cudowną dziewczyną,dogadujemy się i mamy wspólny język.Jestem z nią w związku,ponieważ chcę zapomnieć o przeszłości,ona wie,że ja jej nie kocham,tak jak kocham Selenę i wie,że ciężko mi zapomnieć o niej.Dzisiaj zabrałem moją małą i poznałem z Nadią,która pokochała Alison.Spojrzałem na Nadię,która zabawiała Alison,a ja dzwoniłem do Seleny,która od godziny nie odbiera telefonu.Jestem na nią normalnie wściekły,ponieważ olała dziecko,nie rozumiem
-i co odbiera?-zapytała moja dziewczyna,wstałem i głośno westchnąłem przejeżdżając dłonią po włosach
-nie odbiera,olała mnie i dziecko-powiedziałem wściekły
-może wyszła i nie wzięła telefonu-oznajmiła
-ale ona,mówiła,że w razie czego,ona jest cały czas pod telefonem-wytłumaczyłem
-to zadzwoń do jej matki-powiedziała,to było to!szybko wybrałem numer do mamy Seleny,po paru sygnałach odebrała
-słucham?-odezwał się głos mamy Seleny
-dzień dobry,tutaj Justin,mam do pani pytanie jest może Selena?-zapytałem
-Boże!-krzyknęła-myślałam,że pojechała z tobą,bo nigdzie jej nie ma,nigdzie nie miała wychodzić,bo umówiłyśmy się na wspólnie spędzenie dania,ja wychodzę po nią i jej nie ma,ani samochodu-powiedziała zdenerwowana,moje źrenice się poszerzyły,a strach przepełnił moje ciało
-niech się pani nie martwi,poszukam jej-powiedziałem,po czym się rozłączyłem,spojrzałem na Nadię i małą-przepraszam,ale zostawię cię teraz samą,muszę znaleźć Selenę,bo znikła-wytłumaczyłem,biorąc małą w ramiona i chowając ją do jej nosidełka
-ale Justin,będziesz dalej o niej myślał,to nigdy o niej nie zapomnisz!-krzyknęła
-tutaj nie chodzi o myślenie,tylko o to,że mogło coś się jej stać-wytłumaczyłem,po czym opuściłem dom,szybko wsiadłem z małą do samochodu i odjechałem z mojej posiadłości.Jadąc autostradą,zobaczyłem samochód Seleny,który był rozbity,szybko się zatrzymałem i wybiegłem z samochodu,gdy podszedłem do rozbitego auta,nikogo w nim nie było,pełno ludzi,patrzyło na samochód,podszedłem do obcego mężczyzny
-gdzie jest osoba,która jechała tym samochodem?-zapytałem
-jakiś pan wyciągnął dziewczynę z tego samochodu i zabrał ze sobą-wytłumaczył,a moje serce momentalnie stanęło,bo wiem,że raz już tak się stało,że ktoś porwał Selenę i to była najgorsza rzecz jaka stała się w jej i moim życiu,szybko wróciłem do mojego samochodu.Postanowiłem,że pojadę do domu Seleny.

SELENA P.O.V.
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy,dotknęłam ją dłonią i poczułam jakiś opatrunek na mojej głowie,szybko wstałam i zobaczyłam,że jestem w przychodni
-wstała pani-odezwał się mężczyzna w białym fartuchu-zderzyła się pani z moim samochodem,miała pani szczęście,że jestem lekarzem i szybko zareagowałem-uśmiechnął się siadając obok mnie
-no tak-powiedziałam przypominając sobie wszystko-przepraszam,pokryje szkody-powiedziałam do mężczyzny,który obdarzył mnie szczerym uśmiechem
-płakała pani,przez sen-powiedział,a ja wiedziałam dlaczego,to przez tą sytuację!Ale żebym przez to,płakała we śnie?To naprawdę musi mnie boleć,bo naprawdę boli mnie wszystko,ale najbardziej dusza....
-ja będę już szła,bo muszę odebrać moje dziecko-wytłumaczyłam wstając,choć nie czułam się na siły,żeby chodzić i tak wyszłam tej przychodni.Zamówiłam taksówkę i pojechałam nią do domu,gdzie przed domem stał samochód Justina,zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam z taksówki,po czym wbiegłam do domu
-mamo?-zawołałam,a po chwili usłyszałam głos mojej mamy
-Selena!wróciłaś!nic ci się nie stało?-zapytała,rzucając mi się na szuję
-nie,tylko głowa mnie boli-wytłumaczyłam,trzymając się za głowę i czując silny ból głowy,nagle przede mną stanął Justin,spojrzałam na niego ze złością i żalem w oczach.Chciałam płakać,na jego widok i wygarnąć mu tą laskę,ale nie mogłam,ponieważ sama go zostawiłam
-martwiłem się-powiedział
-naprawdę?-zapytałam nie dowierzając
-oczywiście-odpowiedział,a ja zaśmiałam się drwiąco,na co chłopak spojrzał na mnie pytająco
-ty lepiej się mną nie martw,a zacznij martwić się o dziecko,bo nigdy nie pozwolę ci na je widzenie!

_______________________________________________
Tym razem postarałam się napisać dłuższy rozdział :)
Tak się cieszę,że to już 60 rozdział :D

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 59

Odsunęliśmy nasze usta od siebie,po czym spojrzałam pytająco na chłopaka.Szczerze?Podobał mi się ten pocałunek,tęskniłam za jego ustami,ale nie chcę z nim być!Chcę tylko,żeby był ojcem naszego dziecka
-za co był ten pocałunek ?-zapytałam
-za córeczkę,którą mi dałaś-odpowiedział szczęśliwy-tęsknię za tobą,proszę wróć do mnie-powiedział prosząc,wzięłam głęboki oddech,po czym spojrzałam na szatyna
-przykro mi,ale ja nie chcę już z tobą być,nie chcę z nikim być!Chcę być z moją córką,która będzie miała swojego tatę,ale jej rodzice nie będę razem-powiedziałam tłumacząco,Justin przejechał dłońmi po swojej twarzy,po czym nagle złapał mnie za rękę
-czy ty nie rozumiesz,że cię kocham,a ja wiem,że ty też mnie kochasz,tylko boisz się,że znów będzie to samo,ale zaryzykuj!-powiedział na jednym tchle,kręciłam przecząco głową,chcą w jakiś sposób zapanować nad sobą
-proszę nie zmuszaj mnie do tego,żeby znów wyjeżdżać i uciekać od ciebie!Nie chcę więcej cierpieć!Ja już dużo ryzykowałam,więcej nie będę to już za dużo!-krzyknęłam tłumacząc,po czym wstałam,a szatyn wraz ze mną nie puszczając mojej ręki-Nie ufam tobie!Już cię nie kocham,nie darzę cię już żadnym uczuciem,jedynie włączy nas dziecko,które musimy wychować-wytłumaczyłam,patrząc na niego bez żadnej słabości,którą miałam w moim sercu,czy go kochałam?Oczywiście!Ale nie ufam i nie chcę być z kimś komu nie ufam,chcę tylko,aby moje dziecko miało ojca!
-Chcę mieć moje dziecko i osobę,którą kocham nad życie przy sobie-powiedział tłumacząc
-nie bój się,dziecko będzie mogło być z tobą,kiedy będziesz tylko je chciał,ale bez osoby,którą kochasz,bo ona już cię nie chce-wytłumaczyłam,szatyn zacisnął twardo szczękę i kazał mi spojrzeć na niego
-powiedz mi...na pewno tego chcesz?Chcesz,żebym zapomniał o tobie,żebym zaczął żyć od nowa bez ciebie?-zapytał,czułam jak w moim sercu robi się dziura
-tak...zapomnij o mnie  i o tym co nas łączyło,to są nic nie warte wspomnienia,których najbardziej żałuję!-krzyknęłam,a dopiero teraz zrozumiałam co powiedziałam,powiedziałam rzecz,której naprawdę teraz żałuję,bo wcale nie chciałam tego powiedzieć,to było tylko w złości,bo tak naprawdę nienawidzę samej siebie,za to co teraz mówię!
-oh...-posmutniał-naprawdę żałuję,że przeze mnie straciłaś wszystko,że przeze mnie straciłaś tyle czasu,wybacz-przeprosił mnie,co mnie zdziwiło-Selena ja nie chcę psuć naszych relacji,bo mamy małą córeczkę.Musimy zachować się jak rodzice,lepiej żebyśmy się nie kłócili!Nie musimy do siebie wracać,niech każdy z nas żyje własnym życiem,pozwólmy sobie na zapalenie fajki pokoju-powiedział
-uważam,że to dobry pomysł-powiedziałam spokojniej,po czym szatyn podał mi swoją dłoń,która uścisnęłam w geście przyjaźni
-to teraz jesteśmy rodzico-przyjaciółmi ?-zapytał chichocząc
-na to wygląda-zachichotałam-no to może czas na to,żebyś poznał swoją córkę?-zapytałam,patrząc na niego słodko,chłopak przez chwilę patrzył na mnie,nie udzielając żadnej odpowiedzi

JUSTIN P.O.V.
Patrzyłem na jej piękną twarz,tak żeby zapamiętać,każdą rysę jej twarzy,gdy jest uśmiechnięta,bo tak,dawno nie widziałem jej pięknego uśmiechu.Jestem szczęśliwy,z tego powodu,że jestem ojcem,przez ostatni rok,zmieniłem się,już nie ćpam,skończyłem z towarzystwem,najbardziej zależało mi na odzyskaniu Seleny,ale ona mnie już nie kocha,a do miłości nikogo się nie zmusi,tak tłumaczyła mi moja mama,którą kocham nad życie.Jedyną kobietą,która zajęła się mną przez ten rok jest moja mama,ona pokierowała mną,pomogła mi kiedy cierpiałem z tęsknoty za Seleną,jak bardzo żałowałem,tego co zrobiłem,zająłem się muzyką,bo tylko ona pomaga mi,jak zastrzyk na znieczulenie tego bólu,który czułem przez ostatni rok.Ale teraz Selena wróciła,kazała mi zapomnieć o uczuciach,którymi ją darzę,po prostu muszę zacząć żyć normalnie,teraz jestem ojcem i muszę żyć z Seleną w zgodzie,nie w kłótniach,choć bardzo pragnę mieć ją przy sobie,to nie mogę robić sobie większej nadziei,że ona do mnie wróci,bo tak się nie stanie!To nie to,że ja po prostu jej już nie kocham,bo kocham ją!Jest moim życie,ale ona już nie chce mieć ze mną nic wspólnego! Jedyne co teraz nas łączy to nasza córeczka,którą pragnę poznać.
-no to może czas na to,żebyś poznał swoją córkę?-zapytała
-oczywiście,bardzo tego chcę-odpowiedziałem na jednym tchle,po czym razem z brunetką opuściliśmy mój dom,pod domem czekał Fredo,z którym się przywitałem męskim uściskiem
-stary,ale się ciesze,że już jesteście razem-powiedział uradowany,a mój wraz twarzy posmutniał
-my nie jesteśmy razem-odpowiedziałem
-co?-zapytał-a już myślałem,że...a nie ważne-powiedział,po czym obydwoje wsiedliśmy do samochodu,w którym Selena już siedziała,po 18 minutach byliśmy pod domem mamy Seleny,wysiedliśmy,a Selena kazała mi wejść do domu,tak też uczyniłem,gdy wszedłem usłyszałem płacz dziecka,na co moje serce przyspieszyło.Denerwuje się!Nagle do salony przyszła Selena,która w swoich ramionach trzymała malutkie dzieciątko,które płakało,szybko wstałem i podszedłem do nich.Widok mojej miłości z moim dzieckiem,było niebem!
-Justin,poznaj Alison twoją córeczkę-powiedziała Selena,podając mi dzieciątko na rączki,bałem się,że zrobię krzywdę dziecku,ponieważ było takie malutkie i lekkie,niczym piórko.Wtedy spojrzałem na małą Alison i od razu wiedziałem,że to jest moja córeczka,była bardzo podobna do mnie.Oczy,usta i rysy twarzy.
-część maleńka,to ja twój tatuś-powiedziałem,a nagle płacz dziecka ucichł,ona patrzała na mnie,jakby wiedziała,że to ja jestem jej tatą,bo w końcu nim jestem,czułem jak moja dziura w sercu,goi się.Alison uśmiechnęła się do mnie,śmiejąc się jak niemowlak,na co ja również zacząłem się śmiać
-patrz to jej pierwszy uśmiech-odezwała się mama Sel,Selena podeszła do nas
-oh...to słodkie-powiedziała słodko-teraz będziemy pamiętać,że jej pierwszy uśmiech pojawił się na widok jej tatusia-zachichotała,na co również zachichotałem.Długo siedziałem z małą,aż do późna,ale kiedy mama Seleny zabrała małą położyć spać,mogłem porozmawiać z Seleną,w cztery oczy
-musimy,jakoś ustalić dni,kiedy będę mógł zabrać małą-wyjaśniłem,Selena spojrzała na mnie,po czym usiadła obok mnie
-nie ma problemu-odpowiedziała-tak sobie myślę,że po co ustalać,takie rzeczy,skoro możesz do mnie zadzwonić i powiedzieć,że chcesz małą zabrać do siebie-wyjaśniła,ten pomysł bardzo mi się podobał,bardzo się cieszę z tego powodu,że Selena pozwala mi na widzenie dziecka i zabieranie go,do siebie,kiedy tylko będę mógł
-ten pomysł bardzo mi się podoba-odpowiedziałem-naprawdę jestem tobie wdzięczny za to,że pozwalasz mi na widzenie dziecka-powiedziałem,dziewczyna przyglądała się mojej twarzy,przy czym czułem się bardzo niekomfortowo,jedną dłonią przejechała po mojej twarzy-Sel co robisz?-zapytałem zdziwiony,dziewczyna otrząsnęła się,po czym odsunęła się ode mnie
-przepraszam-wyszeptała,uważnie patrzyłem na nią-ale jestem zmęczona,nocami muszę wstawać,gotować mleko i czekać,aż mała zaśnie i dopiero iść spać,na szczęście ona nie budzi w nocy pare razy,tylko raz-powiedziała,a ja widziałem,jak zmęczona ona była,dopiero teraz widać,jak ciężko jest jej w byciu matką,ale ona się do tego nie przyzna,ponieważ ma taki charakter,jak mówi,że da radę,a będzie przy tym cierpiała z bólu i zmęczenia i tak się nie podda,to jest w niej niezwykłe
-a dlaczego gotujesz jej mleko,nie karmisz z piersi?-zapytałem nagle
-umm...zaczęłam palić,gdy byłam w ciąży,ale to z nerwów,które tam miałam,ale i tak dalej palę-odpowiedziała,na co zrobiłem duże oczy
-pamiętam,że ty nie lubiłaś palaczy,a teraz sama palisz-powiedziałem nie dowierzając-a co cię tak denerwowało?-zapytałem
-ah...Taylor co chwile robiła mi i Vanessie jakieś rozkazy i to mnie dużo stresowało i denerwowało-powiedziała,a na same usłyszenie imienia,tej suki,szczęka sztywniała mi.
-rozumiem-odpowiedziałem krótko,po czym spojrzałem na zegar,który wskazywał godzinę 20 w nocy-będę się zbierał,już późno-powiedziałem,po czym wstałem,ale dziewczyna,chwyciła moją dłoń,a moje oczy skierowały się w jej osobę
-zostań na noc,jest późno,a za nim Alfredo przyjedzie,to mu zajmie trochę...zostań-powiedziała,a moje źrenice poszerzyły się
-wolę nie...i tak nie ma tu już miejsca,a ja będę jeszcze wam przeszkadzał-wytłumaczyłem
-będziesz spał ze mną,może dzisiaj ty powstajesz-puściła mi oczko i ruszyła do kuchni-to co zostajesz?-zawołała z kuchni.Czego pragnąłem od roku?poczuć ją obok siebie w łóżku!
-zostaję!

______________________________________________
Przepraszam,że tak długo,ale miałam tyle prac do zrobienia
i jeszcze mam,ale teraz mam więcej czasu,na pisanie
bo tylko w weekendy mam szkołę,ale mam prace kontrolne i muszę je zaliczyć!
Teraz w tygodniu pojawią się rozdziały w moich opowiadaniach
I na tym opowiadaniu pojawi się nowy,You beleng to me,oraz na moim nowym opowiadaniu Lost in love
http://lost-in-love-justin.blogspot.com/

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 58

Minęły trzy dni,dzisiaj wychodzę ze szpitala,jestem strasznie podekscytowana tym,że wracam jutro do L.A,teraz w towarzystwie Alison.Tak bardzo się cieszę,że mam dziecko,które będzie ze mną przez całe życie.Mówi się,że magia nie istnieje.To nie prawda.Wystarczy w nią uwierzyć.Nagle z rozmyśleń wyrwała mnie moja przyjaciółka,która wbiegła do sali szpitalnej
-a tobie,co się stało?-zapytałam zaskoczona,dziewczyna wzięła głęboki oddech
-lekarze każą ci przyjść po małą-powiedziała spokojnie,uśmiech wdał się na moją twarz,wstałam i ruszyłam do sali gdzie mogłam odebrać małą.Kiedy weszłam do sali,zobaczyłam moje maleństwo,które drzemało sobie,a przy nim stał lekarz
-dzień dobry,panie doktorze-przywitałam się grzecznie
-witam panią,może pani usiąść przy biurku,bo muszę pani wypisać książeczkę zdrowia dziecka-uśmiechnął się przyjaźnie,co odwzajemniłam,po czym usiadłam-dobrze...-przeciągnął,wyciągając z szuflady książeczkę-jak pani ją nazwie?-zapytał
-Alison Rose-odpowiedziałam bez zastanowienia
-a nazwisko,po pani czy ojcu?-zapytał ponownie
-po ojcu-odpowiedziałam
-a ojciec dziecka to...?-zapytał,patrząc na mnie pytająco
-Justin.....Bieber-dodałam
-dobrze,już zapisuje,Alison Rose Bieber,proszę-podał mi książeczkę
-dziękuje-odebrałam ją z delikatnym uśmiechem-Panie doktorze,chciałam panu powiedzieć,że jutro wyjeżdżamy do L.A i zapiszę małą tam do rodzinnego-powiedziałam
-dziękuję,że mnie uprzedzasz,będę tęsknił za tą ślicznotką-dodał,podchodząc do małej,która obudziła się,po czym delikatnie wyciągnął ją z łóżeczka,dając mi ją w dłonie,ucałowałam jej czółko,po czym,pożegnałam się z lekarzem i wyszłam z sali,na korytarzu czekała Vanessa,kiedy zobaczyła małą,szybko podbiegła do nas
-oh ona jest taka śliczna-powiedziała bawiąc się jej rączką
-gdzie jest wózek?-zapytałam
-a już-pobiegła,po 3 minutach Vanessa,pojawiła się z wózkiem,do którego położyłam małą i wtedy mogłyśmy wyjść ze szpitala


NEXT DAY
Obudziłam się nie wyspana,ponieważ całą noc musiałam wstawać do małej,Vanessa nawet nie słyszała jej płaczu,więc to ja byłam skazana na wstawanie w nocy.Dzisiaj wyjeżdżamy,Alfredo będzie czekał na nas na lotnisku i zabierze nas do domu mojej mamy.Wczoraj gdy wyszłyśmy ze szpitala,weszłyśmy z Vanessą na zakupy,kupić potrzebne,rzeczy,które przydadzą się dla dziecka,pampersy,chusteczki,mleko,nie to,że nie chcę karmić dziecka piersią,ale dużo paliłam,gdy byłam w ciąży.
-jesteś gotowa?-zapytała przyjaciółka
-już wszystko spakowałam-odpowiedziałam,po czym zabrałam wszystkie bagaże i zeszłam na dół,gdzie czekała na mnie Van.Spakowałyśmy wszystkie bagaże,do bagażnika,po czym poszłyśmy po Alison,gdy byłyśmy gotowe mogłyśmy w końcu jechać na lotnisko.Serce wali mi na myśl,kiedy zobaczę Justina i powiem mu o jego córeczce.
Po godzinie już lecieliśmy do L.A,tak się cieszę,że w końcu wracam do domu.

Po kolejnej godzinie lotu,w końcu wylądowaliśmy w L.A,razem z Vanessą i małą,wysiadłyśmy z samolotu,po czym poszłyśmy czekać na nasze bagaże.Kiedy zobaczyłam moje torby od razu je chwyciłam,po chwili Van zrobiła to samo,lecz ze swoją torbą.Nagle poczułam jak,ktoś z wielką siłą przytula mnie,po czym po chwili mogłam zobaczyć jego twarz,był to Fredo
-tak się stęskniłem-powiedział uradowany
-ja też-odpowiedziałam,szeroko się uśmiechając-aa!na pewno chcesz zobaczyć Alison-podpowiedziałam,patrząc na chłopaka z lekko przymrożonym okiem
-o tym właśnie marzę-odpowiedział pełen nadziei,nie kontrolując się wybuchłam śmiechem-z czego się śmiejesz?-zapytał 
-niee...tak po prostu,dawno cię nie widziałam i zapomniałam jakim wariatem jesteś-odpowiedziałam,po czym wyciągnęłam moją córeczkę z wózka,podając Alfredowi do ręki
-jakaś ty śliczna-powiedział trzymając ją delikatnie w ramionach-podoba do Justina-zwrócił się do mnie
-wiem-odpowiedziałam szeptem
-jak dwie krople wody,tyle,że ty jesteś dziewczynką-powiedział,chcąc rozbawić małą,delikatnym dotknięciem noska.Alfredo położył z powrotem małą do wózka-gdzie cię zawieść?do Justina?-zapytałam,a ja zaprzeczyłam
-do mojej mamy-odpowiedziałam
-ale mówiłaś...-zaczął
-mówiłam,że powiem Justinowi o małej,ale nic nie mówiłam,że do niego wrócę.Postępuje jak matka dla dziecka,a moje relacje z Justinem,są moim i jego problemem.Mi chodziło o moje dziecko,które jest także Justina-powiedziałam spokojnie
-rozumiem,wybacz-wyszeptał
-nie jestem zła,ale po prostu zmęczona-powiedziałam łamiąco.Ruszyliśmy do wyjścia.Alfredo pierw zawiózł Vanessę,po czym ruszył do domu mojej mamy,kiedy już dojechaliśmy wysiadłam,biorąc Alison w ramiona,Alfredo zajął się wózkiem i moimi i małej rzeczami,ja ruszyłam do drzwi po czym w nie zapukałam,po chwili w drzwiach stała moja mama,spojrzała na mnie,po czym na małą
-Selena,gdzie ty byłaś,martwiłam się o ciebie dziecko-powiedziała,przytulając mnie ostrożnie
-wybacz mamo,ale musiałam wyjechać-odpowiedziałam jej,na tyle ile powinna wiedzieć
-pokłóciłaś się z przystojniakiem?-zapytała
-taa...-przeciągnęłam-a te maleństwo należy do mnie i tego "przystojniaka"-zacytowałam ostatnie słowo,mama wzięła z moich ramion małą Alison
-czyli ona jest twoja,to znaczy,że jestem babcią-ucieszyła się,na co przytaknęłam twierdząco,a łzy nabrały się w moich oczach,patrząc na moją mamę i małą na jej ramionach,ta chwila strasznie mnie wzruszyła,bo to kiedyś moja mama mnie,w taki sposób trzymała,a teraz moje dziecko jest w jej ramionach,teraz już wiem,że to jest chwila kiedy,to ja muszę być tak ciepła i kochana dla mojej Alison-kochanie nie płacz-wyrwał mnie z rozmyśleń głos mojej mamy i stojącego tuż koło niej Alfreda.Szybko przetarłam moje policzki i złapałam głęboki oddech
-już nie płacze-powiedziałam uśmiechając się delikatnie
-mam nadzieję -odpowiedziała,wytykając mi język
-mamo!-krzyknęłam,robiąc wielkie "o",moja mama podeszła do mnie i zamknęła moje usta
-dobrze już dobrze.Chcesz zostać tutaj?-zapytała
-tak,na jakiś czas,aż nie znajdę dla siebie lokalu-odpowiedziałam
-nie ma problemu,kochanie,przecież ja ci pomogę,nie umiesz jeszcze być matką,a ja postaram się ci pomóc,jak tylko będę potrafiła-powiedziała,a ja wtuliłam się w jej ramiona,zawsze pachnie tak ładnie,jak mama.
-naprawdę dziękuje ci-powiedziałam,wtulona w nią
-nie masz za co kochanie,jestem twoją mamą-powiedziała,a jej głos był,dla mnie jak oaza spokoju,którego bardzo potrzebowałam,gdy byłam w Arizonie.Odsunęłam się od niej,podchodząc do małej,która była w ramionach Alfreda
-mama zmieni ci pampersika i musi iść zobaczyć się z tatusiem-powiedziałam do mojej córeczki,po czym zwróciłam się do mojej mamy-mamo zostaniesz z Alison z ten czas?-zapytałam,na co moja mama,od razu przytaknęła twierdząco
-nie ma sprawy-podeszła do Alfreda,biorąc dziecko w swoje ramiona,po czym spojrzała na mnie-ja ją oporządzę,a ty jedź do przystojniaka,który jak znam życie,tak samo jak ja nie wiedział,o twojej ciąży-zaśmiała się,na co ja z nią
-długa historia-odpowiedziałam-dziękuje-pocałowałam ją w czoło,po czym z Alfredem,wsiedliśmy do jego samochodu,zapięłam pas i głośno westchnęłam
-denerwujesz się?-zapytał Fredo,który siedział obok mnie
-bardzo-odpowiedziałam
-nie denerwuj się,powiedz mu prawdę,ja będę czekał na ciebie pod domem i wrócimy-powiedział,a ja tylko przytaknęłam.Po 20minutach,byliśmy pod domem Justina,serce waliło mi jak szalone,sama ja w środku wariowałam,chyba uduszę się-idź ja poczekam-powiedział,a ja ruszyłam nie pewnie do drzwi,po czym zapukałam do nich,usłyszałam jego kroki zbliżające się do drzwi,a moje serce coraz szybciej biło,nagle jego postać pojawiła się w drzwiach,a mnie pękło serce,tak bardzo pragnęłam go zobaczyć,musiałam powstrzymać łzy i moje uczucia,by go przytulić.Spojrzałam na niego i serce mi stanęło,chłopak był zaskoczony,a zarazem szczęśliwy z jego oczów,poleciało kilka kropli słonych łez,po czym również z moich,nie chciałam się więcej powstrzymywać,oboje równocześnie pragnęliśmy przytulenia,gdy poczułam jego zapach,jeszcze bardziej chciałam go przy sobie,odsunęliśmy się od siebie
-tęskniłem-powiedział,tym zachrypniętym i także seksownym głosem
-ja też-odpowiedziałam
-wejdź-powiedział,a ja weszłam nie pewnie,po czym usiadłam na sofie,a zaraz obok mnie usiadł szatyn-wróciłaś jednak?-zapytał,a ja przytaknęłam twierdząco
-tak,wróciłam dla ciebie-odpowiedziałam patrząc w jego oczy,które hipnotyzowały mnie za każdym razem
-dla mnie?-zapytał zdziwiony
-nie chodzi mi o nas,tylko o to,co się stało,przed moim odejściem-odpowiedziałam
-Sel,zmieniłem się,już nie ćpam,a o tamtych chwilach,w których tak ciebie skrzywdziłem,nie potrafię zapomnieć,nienawidzę siebie za to,ale wciąż mam nadzieję,że kiedyś mi wybaczysz-powiedział gładząc mój policzek,czułam się jak kiedyś,kiedy Justin był szarmancki i kochany,nie bił mnie i nazywał mnie od dziwek itp.
-rozumiem,ale mi tu nie chodzi o ciebie,ani o nas-powiedziałam,próbując w jakiś sposób mu to wyjaśnić
-to o co?powiedz w końcu-zapytał,patrząc na mnie pytająco
-kiedy tak się zachowywałeś,przyszli do mnie znajomi i wtedy się chyba zdenerwowałam i zemdlałam,dziewczyny zadzwoniły do lekarza i on mi powiedział,że jestem w ciąży-powiedziałam mu,jego źrenice powiększyły się
-czyli byłaś w ciąży....i usunęłaś dziecko?-zapytał,na co spojrzałam na niego z szokiem
-myślisz,że ja bym była do tego zdolna?-zapytałam
-nie,ale przecież,to było moje-powiedział
-i jest twoje,nie przyszłam z nią,bo musiała iść spać i zostawiłam ją z mamą-powiedziałam,a łzy zaczęły spływać z moich oczów,jak i też Justinowi
-czyli jestem ojcem i mam córeczkę ?-zapytał,a ja przytaknęłam twierdząco
-tak,nazwałam ją Alison Rose Bieber-powiedziałam,Justin chwycił moje dłonie
-dałaś jej po mnie nazwisko?-zapytał nie dowierzając
-oczywiście,zasługujesz na to,żeby twoje dziecko nosiło po tobie nazwisko,w końcu jesteś jej tatusiem-powiedziałam,a szatyn po prostu pocałował mnie

______________________________________________
przepraszam,że tak długo nie było nowego,ale już jest i mam nadzieję,że wam się podoba :))


CZYTASZ=KOMENTUJESZ 



środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 57

Dziewczyny po usłyszeniu mojego wołania,przybiegły
-Rodzisz?!-zapytała zdenerwowana Vanessa,przytaknęłam twierdząco czując nasilający ból w okolicy brzucha,myślałam,że zaraz umrę,ból był niesamowicie bolesny.Nie czekając,ani chwili dłużej,pojechałyśmy do szpitala.Przez całą drogę próbowałam oddychać spokojnie,ale to nie było łatwe,ponieważ ból kazał mi wszystko trzymać,tak żebym wybuchła jak balon,ale wiedziałam,że to będzie złe dla dziecka,więc postanowiłam robić tak jak to widziałam w filmach,oddychać spokojnie.
-szybciej!-pośpieszyłam przyjaciółkę,która jechała,jak najszybciej mogła,po paru minutach dojechałyśmy do szpitala.Vanessa wybiegła z samochodu,wbiegając do szpitala.Wybiegła po paru minutach z lekarzami,którzy zabrali mnie na łożu i zawieźli do sali porodowej.Szybko przebrali mnie w jakieś ciuchy szpitalne,które były ohydne,ale nic nie poradzę,ważny był poród.
Gdy byłam gotowa do porodu,położyłam się na łóżku do porodu i czekałam na to co lekarze będą mi kazać robić,bardzo się stresowałam,bo wiedziałam,że za niedługo będę matką,to jest wspaniała,a zarazem przerażające.
-daliśmy pani znieczulenie,musi pani wziąć dziesięć oddechów,a potem przeć-powiedział lekarz
-dobrze-odpowiedziałam.Wzięłam dziesięć głębokich oddechów i zaczęłam przeć,to było przerażająco bolesne,czułam jakby coś mnie rozrywało,musiałam ponownie zrobić to co lekarz kazał,ale zatrzymałam się,chcąc oddetchnąć,co było bardzo złym krokiem
-niech pani robi co każę,bo inaczej dziecko się nie urodzi,ja powiem pani kiedy ma pani odpocząć-ostrzegł mnie,wystraszona,zaczęłam ponownie oddychać i przeć.Poród trwał długo,mięła już godzina,a ja dalej nie mogę urodzić dziecka,ale w jednej chwili tak przełam,że usłyszałam płacz dziecka,a ból który tak mnie zabijał uległ w jednym momencie.Moje dziecko się urodziło.Położyli moje dziecko,na mnie,które wyglądało jak galaretka,odcieli pępowinę i  w końcu zwinęli maleństwo w różowy kocyk,co oznaczało,że to dziewczynka,urodziłam dziewczynkę,zawsze chciałam dziewczynkę
-Gratulujemy pani,ma pani dziewczynkę-powiedział lekarz trzymający w objęciu moje dziecko
-dziękuje,mogę ją?-zapytałam
-oczywiście-odpowiedział,dając mi moje dziecko w objęcie,chwyciłam je,bardzo delikatnie,ponieważ było takie malutkie i delikatne,uśmiech wdał się na moją twarz,a łzy szczęścia leciały z moich oczów.Po chwili zabrali moje dziecko,aby zrobić wszelkie badania,czy jest zdrowe,ale ja wiem,że i tak jest zdrowe.Najpiękniejsze jest to,że ona jest taka podobna do niego...ma jego rysy twarzy,to jest cudowne,nadal nie mogę uwierzyć w to,że jestem matką.

DZIEŃ PÓŹNIEJ 
-jak ją nazwiesz?-zapytała Vanessa,patrząc na moją księżniczkę,przejechałam opuszkami palców po jej twarzyczce
-sama nie wiem,chciałabym żeby to Justin dał jej imię-powiedziałam myśląc o Justinie,byłam ciekawa,co on teraz robi i byłam również ciekawa,czy by się ucieszył,że ma córkę
-ale przecież,on nie wie o dziecku,musisz ją jakoś nazwać,przecież nie będzie bezimiennym dzieckiem-wytłumaczyła
-wiem,chciałabym,żeby miała imię po mojej mamie,ale chcę dać jej zupełnie inne imię,kiedyś pytałam się Justina,jakby chciał nazwać swoją córkę Rose,więc tak ją nazwę,a imię,które będzie jej pierwsze i właściwe będzie Alison-powiedziałam myśląc nad każdym moim słowem,nagle zobaczyłam kamerę,która mnie nagrywała-Van,dlaczego mnie nagrywasz?-zapytałam
-żeby twoje dziecko w przyszłości widziało,jak je nazywasz,a tak w ogóle super imiona...Alison Rose Bieber,super-powiedziała chichocząc,na co wywróciłam oczami
-a skąd wiesz,że Alison będzie miała nazwisko po Justinie,a nie po mnie?-zapytałam ciekawa,Vanessa chciała odpowiedzieć,gdy nagle do sali weszła Taylor
-co?to dziecko na pewno nie będzie miało nazwiska po tym gnoju!Daj mu po sobie,dobrze wiesz,że Justin nie może wiedzieć,że to jest jego!-powiedział krzycząc
-rozmawiałam z Justinem,nic mu nie mówiłam o dziecku,bo wtedy zaczęłam rodzić,ale zamierzam to zrobić,Justin ma prawo wiedzieć o małej..i ty dobrze to wiesz,a Alison będzie miała nazwisko po swoim ojcu,chociaż tyle mogę dać Justinowi,bo nie wiem czy do niego wrócę,ale chcę żeby miał kontakt z małą,ma do tego prawo,już dosyć twoich żądań,KONIEC!-krzyknęłam
-zgadzam się z Seleną,Justin jest ojcem małej musi wiedzieć,a ty już zrobiłaś się potworem,a nie przyjaciółką!-również krzyknęła Vanessa,teraz wiedziałam ,że Van,jest po mojej stronie,to ona jest prawdziwą przyjaciółką,która wie,że dobrze robię,bo jestem pewna na 10000%,że dobrze robię
-dobrze,jak chcecie,zostawię was i wrócę do L.A,chciałam dla ciebie i dziecka jak najlepiej,a ty jesteś taka głupia i łatwo wierna!-krzyknęła
-daj spokój,jedź i daj mi i małej spokój od teraz mam ją,Vanessę i Justina,który na pewno,pokocha małą-krzyknęłam,Taylor nic nie odpowiedziała,tylko wyszła...i dobrze miałam dość tych jej kazań.Razem z Vanessą spojrzałyśmy na siebie i od razu wybuchłyśmy piskiem radości
-jej tak się cieszę,że nie ma tej małpy-zapiszczała Van
-ja też-odpowiedziałam-Van podaj mi telefon,muszę zadzwonić do pewnego pana-uśmiechnęłam się szeroko
-okej-odpowiedziała,po czym podała mi telefon,wybrałam numer i przyłożyłam do ucha słuchawkę
-halo?-odezwał się głos Freda
-Fredo,to ja Selena,mam dla ciebie nowinkę-uśmiechnęłam się do siebie
-jaką ?-zapytał ciekawy
-jestem w szpitalu,urodziłam-wyjaśniłam,a po chwili usłyszałam krzyczenie i radość Freda
-i jak,chłopiec?dziewczynka?-zapytał podekscytowany
-dziewczynka-odpowiedziałam szybko,znowu krzyk
-wiedziałem,jak jej dałaś na imię ?-zapytał
-Alfredo,muszę ci coś powiedzieć,zanim odpowiem ci na twoje pytanie,wracam do L.A i zamierzam powiedzieć Justinowi o małej,a tak poza tym,dam jej nazwisko po Justinie,a na imię ma Alison Rose Bieber-powiedziałam
-ślicznie.Cieszę się,że w końcu się zdecydowałaś,nie musisz być z nim,ale on musi wiedzieć o swoim dziecku,nie zabieraj mu jej,wiem,że będzie cieżko ci powiedzieć prawdę,ale uwierz on będzie szczęśliwy z tej małej-wytłumaczył-W takim razie kiedy wracasz?-zapytał
-za parę dni,jak będę mogła zabrać małą ze szpitala-wytłumaczyłam
-okej to jakieś 4 dni?-zapytał
-tak-odpowiedziałam
-to będę czekał na was,daj mi znać o której będziecie w L.A.papapa i ucałuj Alison od wuja-powiedział,po czym się rozłączył.Teraz jestem pewna,tego czego chcę,muszę zachować się jak dorosła kobieta,a nie jak małolata,od teraz jestem matką i muszę nią być!Wracam do Los Angeles!

_______________________________________________________
Hej wam!! Rozdział jak obiecałam jest szybko :))
do zobaczenia wkrótce

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 56

Próbowałem się uspokoić,ale muszę wiedzieć,gdzie ona jest,muszę ją odzyskać,nie chcę być sam!Patrzyłem na Freda,którego trzymałem,przyciskując do ściany
-stary wybacz,ale tego ci nie powiem-odpowiedział sapiąc
-mów gdzie ona jest!-krzyknąłem
-wiem gdzie ona jest,ale obiecałem jej,że nie zdradzę ci tego-odpowiedział,a cały mój gniew,zmienił się w furię
-powiedz gdzie ona jest!-wrzasnąłem,ale tym razem zacząłem go obkładać uderzeniami w twarz,zacząłem go kopać,a krew lała się z niego,moja mama zaczęła krzyczeć,a ja się zatrzymałem i spojrzałem na nią,z jej oczów spływały łzy,cały mój gniew z szedł ze mnie
-Justin!Co ty wyprawiasz?!-zapytała krzycząc
-mamo,ja...ja nie chcę jej stracić-powiedziałem przez łzy
-kochanie...-podeszła do mnie,obejmując mnie-już ją straciłeś,przez to,że ją uderzyłeś,przez to,że tak ją potraktowałeś jak teraz Alfreda-powiedziała spokojnie-musisz przestać brać narkotyki...pomogę ci,zostanę z tobą i wyleczymy cię z tego-powiedziała
-ale  Selena-wyszeptałem spokojnie
-teraz nic nie zdziałasz,ona wróci kiedy się zmienisz,zrób to dla niej-powiedziała,a ja przytaknąłem jej
-ale ona ma już kogoś-powiedziałem patrząc na nią
-co masz na myśli?-zapytał Fredo,podnosząc się z podłogi
-no napisała,że musi uratować siebie i jej miłość,która niedługo zawita w jej życiu-wyjaśniłam
-jej nie chodziło o mężczyznę,tylko o ciebie-powiedział Fredo,podszedłem do niego i przeprosiłem go

SELENA 
Minął miesiąc od kiedy uciekłam,strasznie tęsknię za Justinem.Mój brzuszek urósł trochę,jem bardzo dużo.To straszne.Będę gruba!Ale najważniejsze jest to,żeby nasze dziecko było zdrowe.Cały czas dzwoni do mnie Justin próbuję to ignorować,ale czasami mam ochotę odebrać i usłyszeć jego głos,ale wiem jedno,on się nie zmieni,obiecywał mi i zawiódł mnie.Uderzył i potraktował jak szmatę.Dzisiaj jadę do ginekologa,jestem zestresowana
-Selena,no dalej jedziemy już-odezwała się Taylor
-już idę-powiedziałam i wyszłam z domu,wsiadłam do samochodu,a po chwili Taylor odpaliła silnik

Po 20 minutach dojechaliśmy do gabinetu ginekologa.Weszłyśmy do budynku i od razu,pilęgniarka nas zawołała,uśmiechnęłyśmy się do siebie i weszłyśmy do gabinetu
-witam panią Gomez-uśmiechnęła się do mnie
-witam-odpowiedziałam uśmiechając się
-niech pani usiądzie,sprawdzimy jak rozwija się dziecko-posłała mi uśmiech.Usiadłam na fotelu ginekologicznym.Pani ginekolog,posmarowała mój brzuch,zimną maścią i jeździła po nim,czymś elektronicznym (nie wiem jak to się nazywa )zobaczyłam na ekranie moje maleństwo i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku
-mogę wiedzieć,czy to chłopiec czy dziewczynka?-zapytałam z ciekawości
-teraz jeszcze nie,ale za parę miesięcy możemy to sprawdzić-wytłumaczyła,na co tylko przytaknęłam-przepraszam,ale muszę zapisać dane osobiste rodziców,pani znam,a ojca dziecka?-zapytała,a ja przełknęłam ciężko ślinę
-Justin Bieber-odpowiedziałam,na co pani ginekolog,spojrzała na mnie niedowierzająco
-dobrze-odpowiedziała po chwili-dziecko dobrze się rozwija,tylko musi pani przyjeżdżać co miesiąc na badania i wszystko będzie dobrze-posłała mi przyjazny uśmiech
-dziękuje bardzo-podziękowałam,po czym opuściłam gabinet,a przed salą czekała Taylor
-i jak ?-zapytała
-bardzo dobrze,ale musiałam podać ojca-powiedziałam przegryzając dolną wargę
-głupia!-krzyknęła,na co przymknęłam oczy-nie musiałaś tego robić!Justin nie jest i nie będzie ojcem tego dziecka!

8miesięcy potem 
Dzisiaj czuję się wyjątkowo źle.Mięsiąc temu odwiedził mnie Alfredo,tak ciężko było nam się pożegnać,bardzo chcę wrócić do L.A,bo nie wytrzymam dłużej w Arizonie.Taylor mnie wykańcza,mam swoje nastroje raz jej coś wygarnę,a raz zaczynam płakać,bo nie mam sił,dalej słuchać jak obraża Justina,to robi się męczące i denerwujące.Nagle mój telefon zadzwonił,nie sprawdzając kto dzwoni,odebrałam go
-słucham?-zapytałam do słuchawki,usłyszałam ciężkie oddychanie 
-Selena?-zapytał ktoś po drugiej stronie
-tak to ja,kto mówi?-zapytałam 
-tęskniłem za tobą,jak się masz?-zapytał,a ja znałam ten głos,ten zachrypnięty,a za razem seksowny głos,nagle poczułam kopnięcie,czyżby dziecko usłyszało głos tatusia?
-bardzo dobrze,a ty?-zapytałam,chcąc ciągnąć tą rozmowę 
-jest okej,ale tęsknię za tobą,mam nadzieję,że kiedyś mi wybaczysz i wrócisz do mnie-powiedział,a po chwili usłyszałam jak szlocha,przymknęłam mocno powieki,chcąc nie rozpłakać się 
-ja też tęsknię,ale boję się ciebie,nie chcę,żebyś mnie bił i wyzywał,chcę się czuć bezpieczna-wyjaśniłam
-obiecuję ci,że jak w końcu się spotkamy,zobaczysz,że zmieniłem się,minął prawie rok,uwierz mi,że jestem już innym człowiekiem-wyjaśnił,nic nie odpowiedziałam,ponieważ poczułam,silne bóle i coś mokrego między nogami,zaczęłam głośno oddychać-co się dzieje?-ponownie odezwał się jego głos
-Justin nie mogę rozmawiać,źle się czuje ,muszę jechać do szpitala-wyjaśniłam i rozłączyłam się-Dziewczyny,ja rodzę!

____________________________________________
wiem,że długo nie dodawałam,ale jest rozdział,następny pojawi się dużo wcześniej :)


CZYTASZ=KOMENTUJESZ