wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 31

-ty?!-spytałem,a w moich oczach można było wyczytać złość
-no ja,a kogo się spodziewałeś?-spytał z bananem na twarzy,we własnej osobie Alfredo
-nie,że ja zły jestem,ale jest późna godzina i właśnie kładłem się spać-powiedziałem z ironią,stałem w drzwiach,rozmawiając z Alfredem
-mordo ty moja,nie wyglądasz na śpiącego,ale zaradzę ci coś,uprawiaj więcej seksu-oznajmił śmiejąc się,nie patrząc na mnie,wpakował się do mojego domu-o,wiedziałeś,że przyjdę,kolację przygotowałeś dla nas-krzyknął z jadalni
-debilu nie krzycz!-krzyknąłem zamykając drzwi,wiem karze mu nie krzyczeć,a sam krzyczę
-przecież nie śpisz,więc wyluzuj-powiedział,kiedy wszedłem do jadalni-a tak w ogóle,zamówiłem pizze,ale spaghetti też może być-powiedział zadowolony-szkoda,że Selena ciebie nie chce,ale znalazłem dla ciebie inną,uwierz jest wariatką,haha-powiedział oblizując palec,który zamoczył w sosie,spojrzałem na niego pytająco,jaka do cholery dziewczyna?!,o co mu chodzi?!,nie potrzebuję dziewczyny
-stary,ale ja nie potrzebuje dziewczyny-oznajmiłem pewnie,nagle zadzwonił dzwonek do drzwi,spojrzałem na nie,a potem na przyjaciela,ten szeroko się uśmiechnął
-to pewnie ona-powiedział wstając z krzesła i udając się do drzwi
-co ty kur...
-ja przyszłam do Justina Biebera,aby się z nim pobawić-powiedziała jakaś obca mi dziewczyna,wyglądała,jak z agencji towarzyskiej,moje oczy powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówki,a po mojej twarzy można było wyczytać "co tu się kurwa dzieje?!"
-stary potrzebujesz rozrywki-klepnął mnie przyjaciel,rozrywkę ja będę miał jak Selena mnie zobaczy,oby się nie obudziła,nagle dziewczyna podeszła do mnie,złapała mnie za koszulkę i rzuciła na łóżko
-bawimy się przystojniaku-powiedziała,po czym skoczyła na mnie
-ZABIJE CIE!!!-krzyknąłem 

Selena
 Obudziło mnie dzwonienie do drzwi,więc podniosłam się do pozycji siedzącej,przetarłam delikatnie oczy,dłonią przetarłam moje włosy,spojrzałam na miejsce Justina,ale go nie było-pewnie poszedł sprawdzić,kto dzwoni-powiedziałam sama do siebie,chwile pomyślałam czy iść na dół,czy może poczekać jak Justin wróci,ale usłyszałam głośny śmiech i na pewno nie należał do Justina,szybko wstałam i ubrałam kapcie na moje stopy,otworzyłam drzwi
-ZABIJE CIE!!!-krzyknął,chyba Justin,wystraszyłam się i szybko zeszłam na dół,ale kiedy zeszłam parę schodków niżej zobaczyłam,dziewczynę,która leżała na Justinie,otworzyłam szeroko usta i zeszłam na dół
-co to ma być?!!-spytałam wkurzona,wszyscy spojrzeli na mnie,nawet Alfredo był,wyglądał jakby zobaczył ducha
-Sel,to nie tak jak myślisz-powiedział Justin,który najwidoczniej był przerażony,tą całą sytuacją
-cicho!,kotek nie do ciebie mówię-powiedziałam patrząc na niego,a zaraz mój wzrok wylądował na tej dziewczynie,zmierzyłam ją wzrokiem,najwredniej jak mogłam,nie dziwcie mi się,obmacuje mojego chłopka i całuje,szybko ruszyłam w kierunku kanapy-to mój chłopak,więc spadaj,albo powyrywam ci tej kudły-powiedziałam parząc na nią,ta wstała i stanęła na przeciwko mojej twarzy,Justin i Alfredo przyglądali nam się
-co mi zrobisz?-spytała przybliżając swoją twarz do mojej
-powyrywam ci kudły-powiedziałam pewnie
-ty?!-spytała mierząc mnie od góry do dołu
-tak ja,lepiej ze mną nie zaczynaj-powiedziałam również ją mierząc
-haha,lepiej mnie nie dobijaj,jesteś jakąś słodką dziewczynką z dobrego domu,zawsze robisz,to co ci mamusia powie-powiedziała znudzona,miała racje,ale nie robiłam wszystkiego co mi każą,nie potrafię się bronić przed takimi dziewczynami,ale ona podrywa mojego pięknego-słuchaj dzieciaku,lepiej idź już się kładź spać,bo przecież już późna godzina,a mamusi w domu nie ma,a ja nie będę cię niańczyć-powiedziała z uśmiechem na twarzy,co mnie poirytowało,a jej słowa wywołały u mnie złość,nie jestem dzieciakiem
-słuchaj,nie jestem dzieckiem,to,że nie chodzę po ulicach i nie szukam pierwszego  lepszego faceta z dobrą sumką w kieszeniach,to nie czyni mnie dzieckiem,mogłaś się uczyć i byś miała normalną pracę,a nie czynisz siebie lepszą,bo musisz dawać dupsko za kasę-powiedziałam tłumacząc tej pustej suce,dziewczyna nic nie odpowiedziała na to co jej powiedziałam,po prostu mnie zignorowała,podeszła do Justina,uważnie na nią spoglądałam,złapała go za krocze i wpiła się w jego usta,spoglądając na mnie,odkleiła się od niego i spojrzała na mnie
-tak to się robi dzieciaku-powiedziała chytrze,spojrzałam na Justina i widziałam u niego zadowolenie,ale wiedział,że to ja jestem z nim i opanował swoje emocje,w głębi duszy byłam wkurwiona na Justina,że się nią jara,podeszłam do nich,w moich oczach można było zobaczyć rozczarowanie
-mówiłeś,że ja jestem twoją księżniczką!-krzyknęłam zdenerwowana,złapałam za talerz,na którym znajdowało się spaghetti,wszyscy na mnie spojrzeli w ich oczach widziałam głęboki skupienie moich ruchów,ha!,na pewno sobie myślą "co ona zamierza zrobić?",podeszłam do tej suki i przyłożyłam talerz do jej twarzy,co sprawiło,że w jadalni był głośny huk,a spaghetti znajdowało się na całej twarzy i głowie dziewczyny-a to za to,że uwodzisz mojego chłopaka!!!!!!-krzyknęłam,dziewczyna przetarła swoją twarz i również chwyciła drugi talerz z spaghetti i zrobiła to co ja-ty suko!-krzyknęłam
-dzieciaku,to ty lepiej ze mną nie zadzieraj!-krzyknęła,spojrzałam na nią,a w moich oczach można było zobaczyć iskry,szybko chwyciłam za jej włosy i targałam jak najmocniej mogłam,dziewczyna również złapała moje włosy i robiła to co ja
-aaa!-krzyczałyśmy równocześnie,ciągnęłyśmy się po salonie i po jadalni,dziewczyna rzuciłam mnie na stół,a to,że stół był dość długi i ślizgi,spadłam z niego,czułam jak kości mi się łamią,dziewczyna śmiała się na całą jadalnie,szybko wstałam i rzuciłam się na nią,leżałyśmy na ziemi i biłyśmy się z cały sił,kiedy usiadłam na niej,chwyciłam dłońmi jej szyję,chcąc ją udusić,ale chłopaki mnie odciągnęli
-zostawcie mnie!!,jeszcze nie skończyłam!!-krzyczałam i wyrywałam się z ich objęć-wiesz co Justin jesteś totalnym kretynem,nie, ja jestem kretynką,że tu przyszłam,miałeś inne plany, rozumiem,ja też będę miała swoje-powiedziałam zdenerwowana,nie mogłam się uspokoić,Justin obejmował mnie od tyłu,próbowałam się wyrwać i zabić tą szmatę,ale był silniejszy,oddychałam bardzo głośno i płakałam,a nawet nie wiem,dlaczego płakałam
-cii...uspokój się-szepnął mi do ucha Justin- Alfredo wyprowadź,tą dziewczynę!-krzyknął,Alfredo zrobił jak kazał Justin,dziewczyna nie odezwała się,już słowem,kiedy wrócił przyjaciel Justina,usiadłam na kanapie,mocno wtulona w szatyna
-przepraszam to moja wina,sam ją zaprosiłem,nie wiedziałem,że jesteście razem-wydukał Alfredo,spojrzałam na niego i nie mogłam uwierzyć,że to on ją tutaj przyprowadził,wstałam i podeszłam do niego
-N I E   O D Z Y W A J  się do mnie !!!-krzyknęłam mu prosto w twarz
-przepraszam
-wiesz,te twoje przepraszam w dupę sobie wsadź,patrz jak wyglądam,jestem cała w spaghetti,przez tą twoją cizie!!-krzyczałam cały czas waląc w jego klatkę piersiową,kiedy mi ulżyło uszyłam w stronę schodów
-gdzie idziesz?-spytał szatyn
-ja?,jak przyjdziesz do góry to się dowiesz

___________________________________________________
Hej wszystkim,przepraszam rozdział miał być wcześniej,ale oglądałam film i straciłam rachubę czasu.Ale mamy 31 rozdział,jak się podoba ?,trochę się naśmiałam przy pisaniu hihi, ja też bym się tak zachowała na miejscu Seleny :)

KOMENTUJCIE !!!!

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 30

-czy to sen?-spytał nie dowierzając,po czym mocno wtulił się we mnie,pogłaskałam jego czuprynę,lekko się uśmiechając
-to nie sen,piękniutki-powiedziałam dalej robiąc,to co robiłam
-jestem najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi-powiedział biorąc mnie na ręce,wprowadził mnie do środka domu,a nogą zamknął drzwi
-a ja najszczęśliwszą kobietą-zaśmiałam się,widziałam jaki jest szczęśliwy,widok jego uśmiechniętej twarzy jest bezcenny,teraz jesteśmy razem i nic nas nie rozdzieli,a ta chwila jest taka piękna i radosna,na pewno będzie należała do tych pamiętnych,nagle poczułam jak szatyn wpija się w moje usta,co sprawiło u mnie lekkie z szokowanie,szybko odwzajemniłam pocałunek,Justin szedł do góry po schodach,trzymając mnie w ramionach-nie jestem za ciężka,że za każdym razem mnie niesiesz do twojego pokoju?-spytałam lekko chichocząc
-NASZEGO-poprawił mnie,przewróciłam teatralnie oczami,a szatyn kontynuował-dla mnie to przyjemność,traktować ciebie jak księżniczkę-powiedział dumnie,nie patrząc na mnie,ponieważ był bardziej skupiony wchodzeniem po schodach,gdy doszliśmy do drzwi sypialni,Justin otworzył je,a ja poczułam grunt pod nogami,stałam i patrzyłam na pokój Justina,nie,raczej nasz,najbardziej cieszyło mnie moje zdjęcie i Justina nad łóżkiem,skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej,przyglądając się zdjęciu,nagle poczułam jak Justin mocno obejmuje mnie od tyłu,sapiąc mi do ucha-teraz będziemy zawsze razem,przez wszystko przejdziemy razem,chce żebyś wiedziała,że bardzo i to bardzo cię kocham,oddam za ciebie moje życie,ale najważniejsze jest to,abyś była bezpieczna przy moim boku-powiedział szepcząc mi do ucha,szatyn zgarnął moje włosy,tak żeby zrobić miejsce na szyi,odchyliłam szyję i momentalnie czułam,miękkie wargi Justina na mojej szyi,co wywołało u mnie,dreszcze przyjemności,odwróciłam się w jego stronę,przejeżdżając dłonią po jego twarzy,patrząc głęboko w jego oczy
-wierzę ci,uwierz,że ja oddałabym również życie za ciebie-powiedziałam wolno i wyraźnie,a w jego oczach pojawił się lekki niepokój
-nigdy tak nie mów-powiedział lekko zdenerwowany-nigdy nie oddawaj za mnie życia,już raz tak zrobiłaś i prawie zawału dostałem-powiedział wspominając tamtą sytuację-obiecujesz?-spytał,a ja zastanawiałam się przez chwilę,ale wolałam nie kontynuować tej rozmowy
-obiecuję-odpowiedziałam na jego prośbę i tak skończyła się nasza rozmowa,Justin poszedł po moje torby,przychodził co chwile,przynosząc je po kolei,kiedy go nie było,postanowiłam wyciągnąć z torby moją piżamę,kiedy miałam ją już w dłoniach,ruszyłam do łazienki,w łazience wzięłam szybki i odprężający prysznic,kiedy wytarłam moje ciało,ubrałam na siebie ciepłą i wygodną piżamkę,wyszłam z łazienki i walnęłam się do naszego łóżka,nie wiem czemu,ale podoba mi się to słowo "nasze",leżałam czekając na Justina,ale moje oczy powoli zamykały się,aż w końcu usnęłam

Justin
Jestem taki szczęśliwy,że mam ją już przy sobie,po naszej rozmowie,poszedłem po torby mojej księżniczki,kiedy wniosłem wszystkie słyszałem,że Selena jest w łazience,więc postanowiłem jej nie przeszkadzać,zszedłem na dół i udałem się do kuchni,przygotować kolację dla nas,na pewno jest głodna,kiedy przyszykowałem kolację na stole,uśmiechnąłem się dumnie,z mojej wykonanej pracy
-Księżniczko,chodź kolację zrobiłem-krzyknąłem z kuchni,tak,żeby mnie usłyszałam,ale nie odpowiadała,wystraszyłem się i pobiegłem do naszego pokoju,jak poparzony  otworzyłem drzwi od sypialni,podszedłem do łóżka i zobaczyłem moją księżniczkę,która spała tak niewinnie,postanowiłem jej nie budzić,położyłem się obok niej,głaszcząc jej piękne długi ciemne włosy,całując jej całuśne policzki,jestem taki szczęśliwy,już nic nas nie rozdzieli,nie pozwolę już jej odejść z jakiegoś głupstwa,jak te hejty,kocham ją i będę we wszystkim wspierał,dzięki niej,nie jestem sam,jestem gotowy zrobić dla niej wszystko
-kocham cię-wydukała zachrypniętym głosem,moja księżniczka
-ja ciebie też-powiedziałem całując jej czoło
-chce żeby,tak zawsze było-powiedziała i podeszła bliżej mnie,wtulając się we mnie,tak jakby,chciała czuć mnie przy sobie,objąłem ją i schowałem twarz w jej włosy,nagle usłyszałem dzwonienie do drzwi-kto o tej porze?-spytałem sam siebie,powoli wstałem z łóżka,tak cicho jak mogłem,ponieważ nie chciałem budzić Seleny,zszedłem ze schodów,udając się do drzwi wejściowych,otworzyłem drzwi,a mnie z murowało -ty?!

________________________________________
Przepraszam,że tak długo czekaliście,ale potrzebowałam dużo spacerów i przemyśleń na ten rozdział i kolejne,zawsze pomagają takie spacery,większa wyobraźnia rodzi się :D,każdy jakoś inaczej to przeżywa,a to opowiadanie jest dla mnie bardzo ważne i nie chciałam   go zepsuć,więc postanowiłam zrobić ten zwiastun i przemyśleć ten dni,mam nadzieję,że nie jesteście źli
jak podoba się rozdział ?

KOMENTUJCIE !!! 

poniedziałek, 22 lipca 2013

Hej Miśki ♥

ZAPRASZAM!
NA TRAILER #2 
DOWIECIE SIĘ O DALSZYCH PRZYGODACH NASZYCH BOHATERÓW 
+jak mówiłam,że miałam sen,to zwiastun oparty jest na nim,mam nadzieję,że wam się spodoba
KOMENTUJCIE!!

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 29

-chcę zamieszkać z tobą-powiedziałam szybko,ale wyraźnie,chłopak spojrzał na mnie,a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech-dlaczego się uśmiechasz?-spytałam,dziwnie patrząc na szatyna
-bo,nie mogę uwierzyć,że chcesz ze mną zamieszkać,kiedy?,powiedz,że dzisiaj,albo i jutro,jestem tak szczęśliwy-powiedział podekscytowany,mocno mnie przytulił,lekko przetłoczona tą sytuacją,spojrzałam na chłopaka
-ja nie powiedziałam,że chce się teraz wyprowadzać,ale,że chcę zamieszkać z tobą-powiedziałam patrząc mu w oczy
-no właśnie-powiedział uradowany
-ale ty chyba źle mnie zrozumiałeś piękny,mi chodziło o to,że chce z tobą zamieszkać,ale nie teraz-powiedziałam tłumacząc Justinowi,nagle z jego twarzy zniknął piękny uśmiech,zamienił się na grymas-hej,na pewno z tobą zamieszkam,ale musisz być cierpliwy-powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek,naprawdę jest mi go szkoda,ale co ja mogę?,tak wiem,dużo mogę zdziałać i pomóc mu,wystarczy tylko żebym się zgodziła,ale ja potrzebuję jeszcze czasu
-wiem,ale jak myślę o tym,że mam czekać nie wiadomo ile,to doprowadza mnie do szaleństwa-powiedział lekko zdenerwowany,ah,nie chcę tego,muszę szybko się zdecydować co do mieszkania z Justinem,bo mi oszaleje
-szybciej,niż myślisz-powiedziałam zadowolona,ponieważ w mojej głowie coś świtało,coś naprawdę dobrego
-mam nadzieję-powiedział i wpił się w moje usta,Justin wstał z łóżka i zaczął się ubierać,ponieważ musiał jechać do domu,niestety,ale zostanę sama,mogę mu powiedzieć,że chce z nim iść,ale to zniszczy,mój pomysł,a jeśli to zepsuję,nie będzie już tak romantycznie,kiedy obydwoje byliśmy już ubrani,podeszliśmy do siebie,a ja wpadłam w jego ramiona,wtulając się w niego z całych sił,rękoma owinęłam jego szyję i wpiłam się w jego usta,szatyn odwzajemnił mój pocałunek,jedno wiem,ten pocałunek był inny,bardziej,jakby to powiedzieć,pożegnalny i smutny,po chwili odsunęliśmy się od siebie i zeszliśmy na dół,bez słowa,otworzyłam drzwi,a Justin staną w nich
-już tęsknię,księżniczko-powiedział,nie mogłam oderwać od niego wzroku,jego czy błyszczały niczym gwiazdy na niebie,a wiem,że on jest jedną z nich,nerwowo zagryzłam wargi,tak aby nie wybuchnąć płaczem
-ja też....-powiedziałam załamującym głosem,ręką zakryłam usta i ostatni dziś raz przytuliłam,mojego pięknego księcia-śpij dobrze,piękny-powiedziałam dając mu buziak w usta,lecz bardzo krótkiego,chciałam już wejść do środka i zamknąć drzwi,lecz szatyn przyciągnął mnie do siebie,łapiąc za biodra
-nie tego oczekuję-powiedział sapiąc mi do ucha,po czym rozchylił wargi i delikatnie przejechał nimi po moich wargach,również zrobiłam,to co on,po czym czułam,jak język Justina,walczy z moim o dominację,odsunęłam się od chłopaka,uśmiechnęłam się i pożegnałam,stałam w drzwiach,patrząc jak odjeżdża,pomachałam mu i po chwili,jego samochód zniknął-pa-szepnęłam,opierając się o drzwi wejściowe
-Sel,będziesz tam tak długo stała?,zamykaj drzwi-powiedziała mama,wołając z kuchni,zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni,gdzie w tej chwili znajdowała się mama
-tęsknisz za nim,chociaż,że dopiero co pojechał i jutro się zobaczycie,to i tak tęsknicie-powiedziała mama,myśląc o nas
-nie wiem,to jest dziwne,jak myślisz ?-spytałam mamy,bo nie wiedziałam,czy w tej chwili zachowuję się normalnie
-ha ha-zaśmiała się-kochanie,to jest normalne,kochacie się i nie potraficie nawet w innych domach mieszkać-powiedziała lekko się śmiejąc
-prawda,a na pewno Justin-oznajmiłam,a ona spojrzała na mnie,lekko się krzywiąc
-tylko Justin?,mi się wydaje,że ty również pragniesz,mieszkać z nim,nie musisz myśleć o mnie,ja sobie na pewno poradzę,odwiedzę was,albo wy mnie,chcę tylko wiedzieć na waszych twarzach radość i żebyście byli szczęśliwi-powiedziała,a ja uważnie słuchałam co do mnie mówiła
-masz rację,masz całkowitą rację,ja go kocham i nie potrafię zasnąć,gdy nie ma go obok mnie-powiedziałam pewnie,a mama mi przytaknęła-ja lepiej pójdę do pokoju-powiedziałam lekko się uśmiechając
-rób to,co ci serce podpowiada,ono się nie myli-powiedziała,a ja szybko podbiegłam do niej
-będę tęskniła,bardzo i to bardzo cię kocham-powiedziałam mocno ją przytulając,pobiegłam do mojego pokoju i otworzyłam szafę z ubraniami,mamo,robię to co serce mi w tej chwili podpowiada,mam nadzieję,że robię dobrze,wyciągnęłam torby i zaczęłam pakować moje ubrania i różne rzeczy,kiedy przebierałam po ubraniach znalazłam bluzę Justina-oo...-przeciągnęłam i mocno ją przyłożyłam do twarzy-zostawił ją tutaj,w ten dzień kiedy się wkradł do mojego domu-powiedziałam sama do siebie,ah,ile to czasu minęło,pamiętam,że wtedy go nienawidziłam,nie wyobrażałam sobie wtedy,że będę z Justinem i tak bardzo go pokocham,he,to było dla mnie,nie do przyjęcia,ubrałam na siebie bluzę Justina i do tego,krótkie szorty.Po godzinie,wyszłam z torbami i zaczęłam je pakować do bagażnika,kiedy wpakowałam wszystkie do środka,wróciłam do domu
-to żegnamy się-powiedziała mama,a na jej twarzy pojawił się smutek
-będę cię odwiedzała,jak tylko będę miała wolny czas-powiedziałam i mocno ją przytuliłam-dziękuję,że pomogłaś mi i Justinowi-powiedziałam i ucałowałam ją po policzkach,po czym odeszłam od niej i kierowałam się do samochodu,kiedy otworzyłam drzwi od samochodu,odwróciłam się w stronę mamy,która stała w drzwiach i jak widziałam płakała,po moim policzku,również spłynęła słona łza-kocham cię-powiedziałam szeptem,ale i tak wiedziała co mówiłam,bo również po ruchu jej ust,widziałam,że mówi to samo,wsiadłam do samochodu i odjechałam,płakałam,jak nienormalna,będę tęskniła za mamą,przez całe życie byłyśmy,ja i ona,zawsze razem,ale w końcu nadszedł dzień,kiedy odchodzę,bo jestem zakochana i chcę wieść szczęśliwe życie,ja z Justinem,razem,przez wszystko,gdy jechałam,przestałam płakać,ponieważ wiedziałam,że jestem już coraz bliżej domu Justina-piękny,to się zdziwisz-powiedziałam sama do siebie,szeroko się uśmiechając,po dziesięciu minutach,byłam na miejscu,wysiadłam z auta i podeszłam do drzwi Justina,rozejrzałam się chwile,przypominając sobie,jak pierwszy raz zawitałam w tym domu,zapukałam raz ,potem dwa,nagle otworzyły się drzwi,a w nich zaspany Justin,wiem przyjechałam w środku nocy,ale byłam gotowa i to zrobiłam
-Sel!-spojrzał na mnie,robiąc wielkie oczy
-no ja-powiedziałam uśmiechając się
-co ty tu robisz,o tak późnej porze?,stęskniłaś się?-spytał,podnosząc dziwacznie brwiami,nagle zmierzył mnie od stóp do głów,zauważył jego bluzkę i uśmiechnął się szeroko-naprawdę tęskniłaś-powiedział uśmiechając się szeroko
-i to bardzo-powiedziałam i rzuciłam się na niego-nie potrafię,bez ciebie spać,budzić się i chcę mieszkać z tobą!-krzyknęłam,kiedy byłam w jego ramionach,chłopak był lekko z szokowany,ale szybko odwzajemnił objęcie
-powiedz mi,że przyszłaś tutaj mieszkać,a w samochodzie są twoje rzeczy-powiedział,a jego oczy zamknęły się
-tak-odpowiedziałam szybko
-czy to sen?

________________________________________
Hej wszystkim,przepraszam,że tak późno dodaje,ale miałam dużo na głowie,ale mamy 29 rozdział jakie wrażenia? :D
KOMENTUJCIE !!!!

czwartek, 18 lipca 2013

HEJ MIŚKI ♥

JAK WIECIE PISAŁAM MOJE PIERWSZE OPOWIADANIE O JUSTINIE I MILEY,LECZ STRACIŁAM WENĘ DO NIEGO,PONIEWAŻ NIE MIAŁAM POMYSŁÓW,JAK DO "FOREVER WITH YOU JUSTIN" CZY "I'M AN ANGEL,THAT PATH WILL LEAD JUSTIN",WIĘC POSTANOWIŁAM PISAĆ NOWE OPOWIADANIE"THE TRUE STORY OF MY LIFE-LOVE OR HATE?",MAM NADZIEJĘ,ŻE RÓWNIEŻ WAM SIĘ SPODOBA TUTAJ MACIE LINK http://as-long-as-you-love-me-true-story.blogspot.com/ ZAPRASZAM!! :)
ZAPOWIADAM NA 19LIPCA KOLEJNY ROZDZIAŁ : D

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 28

-no to piękny jesteśmy sami-spojrzałam na niego,a szatyn uśmiechnął się szeroko
-to co robimy księżniczko?-spytał
-am może ty coś wymyślisz?-spytałam,Justin patrzył w jeden punkt zastanawiając się nad czymś
-basen?-spytał szybko patrząc na mnie,jego brwi uniosły się wysoko czekając na odpowiedź
-pewnie,tylko ubiorę kostium-powiedziałam wstając z krzesła
-hej możesz nago-powiedział szybko,a ja spojrzałam na niego morderczym wzrokiem
-idź ty zboczeńcu-walnęłam go w ramię
-może wypijemy sobie wina?-szybko zaproponował
-zapomnij piękny!-krzyknęłam,wiedziałam o co mu chodzi z winem,ale to już się nie powtórzy,NIGDY!,psychol z niego
-ej,nie bądź taka-krzyknął kiedy wchodziłam po schodach do mojego pokoju,wychyliłam się,trzymając dłonie na poręczy i wytknęłam mu język-bardzo dorośle-powiedział oburzony,chodź wiem,że w środku kpi sobie ze mnie,żebym wpadła w jego chory plan,weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi,weszłam do garderoby,aby znaleźć jakiś strój,po jakimś czasie znalazłam odpowiedni stój,poszłam do łazienki przebrać się,z ciągnęłam z siebie spodnie i majtki,zakładając na majtki od stroju kąpielowego,po czym ściągając stanik,poczułam jak ktoś dłońmi przejeżdża po mojej tali,raptownie na moim ciele pojawiła się gęsia skórka,podskoczyłam,szybko ukrzyżowałam ręce na piersiach,tak aby je zakryć,poczułam nie równy oddech na mojej szyi
-wolę ciebie nagą-powiedział,zamknęłam oczy,żeby opanować złość,którą w sobie w tej chwili miałam,wystraszył mnie
-lepiej nie-powiedziałam wzdychając
-niby czemu?-spytał zdziwiony
-bo tak na ciebie działam,że nie wytrzymasz mojego widoku-powiedziałam,usłyszałam jak westchnął
-ale ja dam radę,sam się do ciebie przyłączę-powiedział,chciałam się śmiać,albo nie,on i jego pomysły jeszcze gorzej na mnie działały
-wiesz,wole się ukrywać-powiedziałam,chciałam wziąć do ręki stanik kąpielowy,jednak Justin był pierwszy-ej możesz mi to oddać?!-spytałam zezłoszczona
-hmm,nie-powiedział jak mały chłopiec
-oddaj jak będę się kąpać ?!!-spytałam oburzona
-jak to ci powiedzieć.N.A.G.O-odpowiedział z bananem na twarzy,chyba zaraz go uduszę
-czemu mi to robisz?!-spytałam załamanym głosem,chciałam usłyszeć co ten debil ma do powiedzenia
-muszę się nacieszyć tym co teraz mam,bo wieczorem będę sam yo!-zaczął rapować,co za typ,dlaczego on zawsze ma odpowiedź na każdą moją wymówkę,jakby to on chciał tu rządzić,ale tak nie będzie
-okej,okej będę naga pasuje ?!-spytałam
-naprawdę?-spytał
-tak,dla ciebie wszystko ty mój piękniutki kocie-powiedziałam obejmując jego twarz i całując po szyi
-oh,jesteś niesamowita-powiedział uradowany-to co wyskakuj z tego co masz na sobie i idziemy do basenu-powiedział szybko,chciał wziąć mnie na ręce 
-nie!piękny ja,tylko chcę się przygotować i zaraz będę,mam coś dla ciebie,miał-powiedziałam i przejechałam dłonią po jego klatce piersiowej
-dobrze,jak coś ta ja czekam nagi  w basenie-powiedział
-okej-powiedziałam,a szatyn zniknął za drzwiami zabierając mój strój-ależ on głupi,przecież ja mam jeszcze 10 innych stroi-powiedziałam sama do siebie,kiedy byłam gotowa,zeszłam na dół,owinęłam się ręcznikiem i wyszłam na zewnątrz gdzie czekał na mnie Justin
-o już jesteś,czekam-powiedział,uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej niego kucnęłam,a szatyn podpłynął do mnie
-tak już jestem-uśmiechnęłam się
-to na co czekasz,wskakuj-powiedział pokazując na wodę
-zaraz-powiedziałam szybko
-dobra jak chcesz,podaj rękę,muszę na chwilę wyjść,zobaczyć coś w telefonie-powiedział,podałam mu rękę,a ten wariat wciągnął mnie do wody,także ręcznik już nie ukrywał mojego stroju
-co ty robisz?! zwariowałeś?!-spytałam krzycząc
-nie-powiedział i podpłynął do mnie tak,że nasze ciała się stykały,Justin na serio był goły,nagle zauważył mój strój-co to ma znaczyć?!,oszukałaś mnie!-krzyknął i udał obrażonego
-haha,to ty teraz jesteś ofiarą,nie ja,piękny-powiedziałam przez śmiech,szatyn spojrzał na mnie zirytowany i podpłynął do barierki
-wiesz co ci powiem-powiedział wciąż udając obrażonego,nie mogłam znieść jego widoku,bawiło mnie jego zachowanie -jesteś tchórzem!-krzyknął,żebym usłyszała
-coś ty powiedział?!-spytałam nie dowierzając
-to,że jesteś tchórzem-powtórzył
-ach tak,niby czemu ?!-spytałam
-bo normalna dziewczyna zrobiłaby wszystko dla swojego ukochanego,a nie była tchórzem-powiedział tłumacząc moje pytanie
-tak,nie jestem tchórzem!-powiedziałam i również podpłynęłam do barierki
-jesteś-powiedział
-nie jestem!-wyszłam z wody i podeszłam do niego patrząc na niego z góry
-to udowodnij to-powiedział
-dobra!-powiedziałam i z ciągnęłam z siebie stanik,po czym usiadłam koło szatyna głowy-a teraz,jakbyś był miły,ściągnij ze mnie majtki-powiedziałam,a oczy szatyna powiększyły się ze zdziwienia,zrobił jak kazałam,powoli z ciągnął ze mnie majtki i przyciągnął do siebie,owinęłam się nogami wokół jego tali
-jednak,jesteś inna,od innych-powiedział
-to chyba jasne,jestem najlepsza-powiedziałam dumnie,a Justin zachichotał
-niedługo będę musiał jechać do domu-powiedział,a na jego twarzy pojawił się smutek
-hej,zobaczymy się jutro-powiedziałam pocieszając go,przytuliłam się do niego
-wiesz,jak mi jest ciężko zostawić ciebie-powiedział patrząc mi w oczy
-kochanie wiem,że jest ci ciężko,ale musisz poczekać-powiedziałam głaszcząc go po twarzy,nagle szatyn wpił się w moje usta,odwzajemniłam pocałunek
-kiedy ciebie całuję,to czuję taką ekscytacje,nie chcę się żegnać-powiedział smutny
-kto powiedział,że się żegnamy?,jesteśmy razem i to jest najważniejsze-powiedziałam
-chodźmy już,bo zimno się robi-powiedział,wyszliśmy z basenu,Justin okrył moje ciało ręcznikiem,po czym wziął mnie w swoje ramiona i zaprowadził do domu,zachichotałam,ponieważ wiedziałam gdzie teraz zmierzamy,tak mi ciężko z nim się żegnać,ale nie chcę mu tego mówić,bo wiem,że wtedy by bardziej nalegał,muszę to przemyśleć i poukładać parę spraw,ale jak na razie,chcę się cieszyć tą chwilą,chcę czuć go,jego dotyk i miękkie usta,kiedy doszliśmy na miejsce,czyli mojego pokoju,Justin postawił mnie na ziemi,stanął za mną i zaczął całować moją szyję,odchyliłam głowę na bok,robiąc mu więcej miejsca
-zamknij drzwi na klucz,jeśli moja mama wróci i zobaczy nas,to nie żyję-powiedziałam,Justina podszedł do drzwi i zamknął je na klucz,tak,że byliśmy już sam na sam,podeszłam do Justina i zaczęłam całować jego szyję,dłonie Justina pieściły moje pośladki,szatyn rzucił mnie na łóżko,ściągając ze mnie ręcznik,który mnie okrywał -coś mi to przypomina-powiedziałam szeroko się uśmiechając
-pamiętam tamten wieczór,należy do tych zapamiętanych na zawsze-powiedział,nagle poczułam jak Justin wchodzi we mnie,dłonią chwyciłam jego karku,czułam na moim ciele,wiele pocałunków i pieszczot,było niesamowicie jak za pierwszym razem,nawet nie wyobrażacie sobie jak to jest kochać na wiele sposobów,on sprawia,że nie mogę przestać o nim myśleć,pociąga mnie jak narkotyk,jedno wiem,nie potrafimy bez siebie żyć,chce z nim mieszkać,ale musimy spróbować od podstaw,dążyć do idealności,gdy oby dwoje leżeliśmy wtuleni w siebie,myślałam o nas i o tym co będzie jak zamieszkamy razem
-o czym tak myślisz?-spytał
-o nas-opowiedziałam
-ja też,myślę o tym,co wykombinować kiedy przyjdziesz do mnie mieszkać-powiedział,a ja uśmiechnęłam się szeroko
-wiesz,że jesteś wariat,te twoje pomysły niedługo mnie wykończą-zaśmiałam się
-wiem-powiedział łagodnie
-Justin?
-tak?-spytał
-muszę ci coś powiedzieć ważnego-powiedziałam szybko
-słucham-oznajmił
-chcę zamieszkać z tobą
 ____________________________

Dziękuję za komentarze :)
I jak myślicie Sel zamieszka z Justinem ?

KOMENTUJCIE !!!!


sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 27

-od czego by tu zacząć-powiedział uśmiechając się i patrząc na drogę-to był dość skomplikowany plan,ale dobry,nie raczej idealny-zaśmiał się
-no to opowiadaj,bo zaraz nie wytrzymam z ciekawości-powiedziałam prosząc szatyna
-pamiętaj ciekawość,to pierwszy stopień do piekła-oznajmił,walnęłam go w ramię
-ha ha,bardzo śmieszne,mów mi jak to było,a nie-powiedziałam szybko i stanowczo
-okej,więc poprosiłem twojego kierowcę,żeby poczekał przy domu Vanessy,na mnie i Kene'go-powiedział cały czas patrząc w przednią szybę
-Keny brał w tym udział?-spytałam nie dowierzając
-ha,pewnie on jest i ja jestem,przecież to mój ochroniarz,a także przebrany wuj,ale słuchaj dalej,Keny grał porywacza,jak to tam mówiłaś,chciał żebyś weszła do samochodu,ale byłaś uparta,mogłem się tego spodziewać,więc podszedłem do ciebie i przerzuciłem na ramię-powiedział lekko zerkając na mnie,moje usta były cały czas szeroko otwarte,nie mogłam uwierzyć,że to był Justin,myślałam,że to ten porywacz,a raczej Keny
-nie wierzę,że mi to zrobiłeś-powiedziałam
-wiesz innego sposobu nie było,abyś mnie wysłuchała,bo jesteś uparta księżniczko-powiedział
-dobra,wiem-powiedziałam,stwierdzając mu rację-mów dalej-oznajmiłam
-no w samochodzie gadałaś jakieś głupoty,przy czym trochę się naśmiałem,ale nie mogłem na głos,więc przetrzymałem to i potem wiesz jak było-powiedział
-wiem-uśmiechnęłam się
-mam pytanie-powiedział
-słucham,pytaj-powiedziałam
-gdybym chciał uciec,uciekłabyś ze mną?-spytał,a moje oczy się rozszerzyły
-mądre pytanie zdałeś piękny-powiedziałam,a przy czym westchnęłam-uciekłabym z tobą wszędzie,nawet na koniec świata,chociaż nie wiem jak tam jest,ale ważne,że będziesz ze mną-powiedziałam
-ja bym umarł,gdyby ciebie tu nie było,bo moje serce wybrało ciebie-powiedział,to było takie słodkie,Justin jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie,pobiegłabym za nim wszędzie gdzie by mnie zabrał
-moje serce,również wybrało ciebie,jestem szczęśliwa,że mam takiego cudownego księcia-powiedziałam i wtuliłam się w jego ramie,poczułam na moim czole jego delikatne usta,nagle samochód się zatrzymał
-jesteśmy-oznajmił szatyn,Justin wyszedł z samochodu,obiegł samochód i otworzył mi drzwi,podając dłoń,którą chwyciłam i poczułam twardą ziemię pod stopami,szatyn pociągnął mnie,tak,że byłam w jego objęciu-zamieszkaj ze mną-powiedział stanowczo,patrząc mi w oczy
-nie-odpowiedziałam szybko
-dlaczego?,chce cie mieć,blisko siebie,tak abyś była u mojego boku bezpieczna-oznajmił
-potrzebuję czasu,nie chcę na razie,mieszkać z tobą-powiedziałam,trzymając ręce owinięte wokół jego karku,moja głowa pochyliła się w dół
-kochasz mnie?-spytał
-kocham-odpowiedziałam
-to zamieszkaj ze mną-powiedział stanowczo
-nie,proszę nie nalegaj-powiedziałam rozczulając się i głaszcząc jego policzek
-dopiero cię odzyskałem i chcę mieć ciebie przy sobie-powiedział,a jego ciało drżało,co sprawiło,że osłupiałam,moje oczy zadrżały,dłoń przyłożyłam do ust-tak długo czekałem-wyszeptał,jego ręce mocno mnie objęły
-wiem,przepraszam-powiedziałam głaszcząc jego włosy
-tak bardzo cię kocham-powiedział i nasze usta się złączyły,moje powieki zamknęły się i odwzajemniłam pocałunek Justin,czując ciepło,które grzało w moim sercu,przy nim,jest mi tak ciepło i błogo,sama nie wiem,ale dla niego gotowa jestem na wszystko,ale potrzebuję czasu na to,żeby zamieszkać razem,po chwili odsunęliśmy się od siebie,objęłam dłonią jego twarz
-proszę poczekaj,jak będę gotowa zamieszkam-powiedziałam parząc w jego czekoladowe oczy
-będę czekał-powiedział,a ja uśmiechnęłam się szeroko-kocham twój uśmiech i kiedy jesteś szczęśliwa-oznajmił
-dziękuję,ja też kocham twój uśmiech-zaśmiałam się,szatyn poszedł przed siebie,patrzałam na niego,szatyn odwrócił się w moją stronę i wyciągnął dłoń,podeszłam i wplątałam moją dłoń w jego,szliśmy w stronę mojego domu
-to co,teraz będę przyjeżdżał,aby ciebie zobaczyć i zabrać na randkę-zaśmiał się
-niestety,taka twoja rola,a jeśli chcesz to ja mogę po pięknego przyjeżdżać-oznajmiłam mrużąc oczami
-nie!,nie!,tylko tak mówię,stwierdzam fakty,no cóż będę budził się sam,własnym łóżku,bez dziewczyny mojego życia,ale mam zawiązane ręce-mówił szeptem,zagryzłam dolną wargę,myśląc o  czym mówi
-nie użalaj się nad sobą i tak nie zmienię zdania-powiedziałam
-spróbować nie można?-spytał
-haha,można,ale wiesz,że jakie jest moje zdanie,wchodźmy do środka-powiedziałam,otwierając drzwi od domu,kiedy weszliśmy,w moje ramiona wpadła mama
-gdzie byłaś?,martwiłam się,żadnego znaku życia-powiedziała zmartwiona
-byłam u chłopaka-oznajmiłam,mama dopiero spostrzegła Justina,otworzyła szeroko usta
-więc wróciliście do siebie?-spytała,przytaknęliśmy mamie,na co od razu się ucieszyła-och,kochani tak się cieszę,że wam się układa-uścisnęła nas-teraz wiem,gdzie będziesz jeśli nie wrócisz do domu-powiedziała
-tak-odpowiedziałam nie zręcznie
-chodźcie do kuchni,zrobiłam obiad-powiedziała,a ja stanęłam jak wryta
-mamo,ty od dawna nie robiłaś obiadu-powiedziałam zdziwiona
-wiem,ale mam urlop i mam czas na obiadki,a no tak mamy gościa-powiedziała,ale nie wiedziałam kogo znowu zaprosiła,wzruszyłam ramionami i weszliśmy do kuchni,moje oczy powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówki,to był Taylor,moja dłoń cały czas była splątana z Justina,nagle poczułam silny uścisk,tak,że upadałam na kolana,och to Justin się wkurzył,szatyn spojrzał na mnie,a ja syknęłam z bólu
-nic ci nie jest?-spytał Taylor,który podszedł do mnie
-odwal się od niej-pchnął go Justin
-e!,chłopcy uspokójcie się-krzyknęła mama
-nie zbliżaj się do niej!-krzyknął Justin na Taylora
-bo co?!,ona o tym zdecyduje,a tak to powinieneś panować nad swoim gniewem,patrz co jej zrobiłeś-powiedział pokazując na mnie,Justin spojrzał na mnie i szybko podszedł do mnie,klękając
-przepraszam-szepnął i pocałował moją dłoń
-chłopcy,uspokoić mi się widzę,że obydwoje ją kochacie,ale ona już wybrała,więc spokojnie usiądźmy do stołu-powiedziała mama,uspakajając chłopców,wstałam i przeszłam omijając chłopaków,usiadłam przy stole,nie zwracając uwagi na ich sprzeczki wzrokowe,Justin siedział obok mnie,Taylor na przeciwko nas,a obok niego mama,och tak,widziałam jak żarli się wzrokiem
-więc,za 15 minut będzie obiad,to może o czymś porozmawiamy?-zaproponowała mama,tak ona zawsze chce mieć pokój(zgodę) w domu
-jeszcze 15?,to ja pójdę się przebrać-powiedziałam i szybko odeszłam od stołu,co było ratunkiem awaryjnym,tej niezręcznej ciszy,przebrałam się i nałożyłam na siebie lekki makijaż,ale tak,żeby był widoczny,zbiegłam na dół,zauważyłam,że nadal panuje cisza przy stole,usiadłam na swoje miejsce i przyglądałam się każdemu
-okej,możemy porozmawiać,Selena wróciła-powiedziała po chwili mama
-a czemu jak wróciłam,to możemy porozmawiać?-spytałam jej
-bo ty też musisz wiedzieć,jak wejść w dyskusję-oznajmiła
-aha-odpowiedziałam krótko
-to Justinie i Seleno może opowiedzcie mi i Taylorowi jak do siebie wróciliście-zaproponowała mama,oczywiście kierując ją do nas
-mamo błagam-przeciągnęłam
-bardzo chętnie-powiedział Justin,spojrzałam na niego nie dowierzając w to co teraz powiedział
-Justin-szepnęłam zezłoszczona
-no co ?-szepnął
-nic!,musisz mówić to mojej mamie!-szepnęłam jeszcze bardziej zezłoszczona
-tak-uśmiechnął się
-powiesz coś to cię uduszę!-szepnęłam,ale raczej mi to nie wyszło,bo i moja mama usłyszała moją groźbę i Taylor,zachichotałam drapiąc się po głowie,zaczęłam bawić się włosami z nerwów
-Selena!-krzyknęła mama-jak się odzywasz-powiedziała kręcąc głową-naprawdę wasza trójka jest skłócona,ale mniejsza z tym,wszystkiego najlepszego-powiedziała mama kierując ostatnie słowo do mnie i dając mi do ręki prezent
-mamo,wczoraj miałam urodziny-oznajmiłam
-wiem,ale chciałam dać ci prezent wczoraj,lecz nie wróciłaś,czekaliśmy na ciebie z Taylorem,bo to nasz wspólny prezent-powiedziała,a ja spojrzałam na szatyna,by się upewnić,czy znowu nie wybuchnie,zaczęłam rozpakowywać prezent,czułam na sobie sześć par oczu,uśmiechnęłam się szeroko,kiedy otworzyłam opakowanie,dostałam piękne złote kolczyki,a do nich bransoletkę i naszyjnik -dziękuję,śliczne-powiedziałam i przytuliłam mamę i podeszłam do Taylora i również go przytuliłam
-powinnaś  dostać osiemnaście razy paskiem-powiedział Taylor kiedy go przytulałam
-ha ha,nic z tego-powiedziałam wytykając mu język
-o,jesteś taka pewna siebie?-spytał podejrzanie,spojrzałam na niego upewniając się czy nie ma gdzieś paska
-tak-powiedziałam pewnie
-chyba nie powinnaś-powiedział i przerzucił mnie przez ramię i łaskotał
-p-przestań-zaczęłam śmiać się i walić go dłońmi w plecy-Justin pomóż-powiedziałam proszącym głosem
-nie!,sama się prosiłaś-powiedział,a ja zbladłam na twarzy,on przeciwko mnie-Taylor chcesz może pasek?-spytał szatyn
-nieeeeeee!-krzyknęłam,ale także pisnęłam,czy oni się pogodzili,kiedy mnie nie było?!
-dawaj stary-powiedział
-proszę,wczoraj miałam urodziny,więc dawno minęła ta okrutna misja-powiedziałam
-dobra,ale za rok ci nie odpuścimy-powiedział szatyn,Taylor postawił mnie na ziemi i mogłam spokojnie zjeść obiad,który był już nałożony na talerzach,podeszliśmy w trójkę i zaczęliśmy wcinać,rozmawialiśmy i wariowaliśmy,po godzinie Taylor,musiał się zbierać,podziękował za gościnę i obiad,poszłam z nim odprowadzić go do wyjścia
-dziękuję za prezent i że wpadłeś-powiedziałam
-nie ma za co,musimy się spotkać  we dwoje,jak kiedyś-zaproponował ciemnowłosy
-pewnie,dam ci znać,albo i ty daj,pa-powiedziałam i pożegnałam się z Taylorem,wróciłam do kuchni gdzie rozmawiali moja mama i Justin,szybko schowałam się za ścianą,chcąc ich podsłuchać
-dobry z ciebie agent,ja za moich czasów,również robiłam takie szaleństwa-powiedziała mama,na co ja się zaśmiałam cicho
-hehe,pani wie,że ją kocham i dla niej wszystko zrobię,dlatego pogodziłem się z Taylorem,jeśli będą się chcieli spotkać czy coś,to już nie stanę im na drodze-powiedział
-ale coś cię gryzie,widzę to po tobie-powiedziała mama
-tak-westchnął-chciałem,żeby Sel ze mną zamieszkała,ale ona nie chce,potrzebuje czasu,tak twierdzi-powiedział szatyn,moja mama o wszystkim wie?!
-rozumiem,ona potrzebuje czasu,aby wszystko przemyśleć,wiem,że jest gotowa,bo ona,bez ciebie,żyć nie może,ale boi się,że to jest duża odpowiedzialność,na pewno kiedy będzie gotowa,zawita w twoich drzwiach-powiedziała z troską
-mam taką nadzieję-powiedział,weszłam do kuchni,udając,że nic nie słyszałam,dając szatynowi buziaka w policzek,mama uśmiechnęła się i wyszła z kuchni zostawiając nas samych
-szaleję za tobą piękny,wiesz-powiedziałam zbliżając się do jego ust
-wiem,ja za tobą też-powiedział,a nasze usta złączyły się,nasze języki walczyły o dominację,gdy nagle nasz pocałunek przerwała mama,zakaszlała
-ja wychodzę z koleżankami,więc macie chatę wolną,bądźcie grzeczni-pokazała palcem,zaśmieliśmy się i przytaknęliśmy,kiedy usłyszeliśmy zamknięcie drzwi,spojrzałam na Justina,dłonią jeździłam po jego udzie
-no to piękny jesteśmy sami
______________________

Dziękuję za miłe komentarze,oczywiście wróciłam do zdrowia :),dla was specjalnie napisałam długi rozdział,bo ostatni był według mnie za krótki :),nie bójcie się szybko tego opowiadania nie skończę mam tyle pomysłów,że to wam się w głowach nie mieści :D wczoraj miałam nawet sen,o dalszych losach naszych bohaterów i mam już kolejny pomysł i jest ich mnóstwo,więc nie bójcie się :)))
Cieszę się,że mam tak oddanych czytelników i  cieszę się,że Bartuś wrócił :))) mam nadzieję,że będzie was więcej :)) ,przez te dwa dni,kiedy ostatnio dodałam rozdział 26 odwiedzin było 571 jestem szczęśliwa i mam więcej motywacji do pisania i oczywiście oczekuję od was opinii na temat rozdziałów   Kocham was <33

KOMENTUJCIE!!!!

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 26

Selena
Wstałam z strasznym bólem głowy,moje gardło było suche,ponieważ domagało się zimnego napoju,który uspokoi moje pragnienie,rozciągnęłam ręce i spojrzałam pod kołdrę,moje usta otworzyły się szeroko,byłam naga-no to musiałam,coś narobić,albo Justina plan wypalił-klepnęłam się czoło,spojrzałam na drugą stronę łóżka,która należała do Justina,lecz szatyna nie było,na poduszce leżała tylko karteczka

Na łóżku leży szlafrok,nałóż go na siebie i zrelaksuj się w łazience,przy gorącej kąpieli
                                                          Kocham,twój piękny  xoxo
zaśmiałam się i zrobiłam jak kazał,ubrałam na siebie szlafrok i weszłam do łazienki,tam to dopiero miałam niespodziankę,wanna była dosyć dużo,a z niej wylewało się pełno piany,na podłodze,zrobiona była droga z świec,a płatki róż rozwalone były po całej łazience-wariat-zaśmiałam się,nagle poczułam na tali,czyjeś dłonie,spojrzałam w górę ,był to Justin cmoknął mnie w policzek,po czym odwróciłam się do niego tak,abyśmy na siebie spojrzeli
-tak jestem wariatem,ale cię kocham-oznajmił,zaśmiałam się lekko
-wiem,ja ciebie też-powiedziałam i wtuliłam się w niego,ale nagle przypomniało mi się,że obudziłam się naga i nie wiem czemu-co się działo wczoraj?,bo nie pamiętam-spytałam patrząc mu w oczy,szatyn zaśmiał się
-na pewno chcesz to wiedzieć?-spytał dla pewności
-chcę-odpowiedziałam szybko
-wiesz,że potrafisz być diablicą,wcieleniem kota,hahaha,wczoraj naprawdę się bawiliśmy-powiedział chichocząc,nie wierzę,że takie coś zrobiłam,czułam jak na twarzy robię się czerwona,spuściłam głowę,tak żeby nie patrzeć Justinowi w oczy-hej,nie musisz się wstydzić,jesteśmy parą i takie rzeczy są normalne,ale lubię jak się tak czerwienisz-powiedział podnosząc mój podbródek,przy czym delikatnie cmoknął moje usta,zaśmiałam się
-już nigdy nie wypiję,rozumiesz?-powiedziałam stanowczo
-nigdy nie mów nigdy-zaśmiał się,spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem-ale wolę moją księżniczkę,bo jesteś wtedy taka delikatna i czuła-powiedział,jeżdżąc dłonią po moich włosach
-to dobrze-powiedziałam i odwróciłam się od niego,chcę się wykąpać i zrelaksować,nie chcę pamiętać tej nocy,bo to byłam ja,ale w zachowaniu,nie ja,albo moje drugie wcielenie,odwróciłam głowę w stronę stojącego szatyna-dziękuję,za niespodziankę-powiedziałam,nagle poczułam dłonie Justina na moje tali,czułam jego nierówny oddech,na mojej szyi,mój oddech też przyspieszył
-wykąpiemy się razem-oznajmił,spojrzałam na niego,dłonią głaszcząc jego twarzy-jeśli mogę?-spytał
-oczywiście,ale zaśpiewaj mi be alright,lubię jak to śpiewasz-powiedziałam,a szatyn uśmiechnął się i zaczął śpiewać
-Cały czas w moim pokoju
Czekam na to, aż zadzwonisz, już wkrótce
Dla ciebie, oh, mógłbym przejść tysiąc mil
Żeby być w twoich ramionach, trzymasz moje serce
Oh ja, oh ja, ja kocham cię
I wszystko będzie w porządku
W porządku

zamknęłam oczy,słuchając tej pięknej piosenki-kocham cię-powiedział szatyn,kiedy skończył,zaczął ściągać ze mnie szlafrok,a ja z niego jego ciuchy,szatyn wziął mnie w swoje ramiona i położył do wanny,która była dla dwóch osób,po chwili Justin również wszedł,zamknęłam oczy i relaksowałam się
-Kochaj mnie tak jak potrafisz
Kochaj mnie tak jak potrafisz, tak jak potrafisz
Trzymaj mnie mocno i nie opuszczaj
Co mam zrobić? Gdy kochasz mnie tak jak potrafisz
Tak jak potrafisz, trzymaj mnie mocno i nie puszczaj

Kochanie, kochanie, kochanie
Naucz mnie naucz mnie naucz mnie
Pokaż mi pokaż mi pokaż mi
Drogę do twojego serca
Oh moje kochanie, kochanie
Błagam ślicznotko, ślicznotko
Doprowadź mnie do środka
Tam gdzie mam początek-
nie mogłam z tego wariata,śpiewał i śpiewał
-może przestaniesz chciałam tylko,żebyś zaśpiewał be alright,a nie,co to ma być za piosenka?-spytałam
-o nas,księżniczko-powiedział,a moja złość ,nagle znikła
-naprawdę?-spytałam z ciekawości
-tak,dla mojej księżniczki wszystko-powiedział,a ja wpiłam się w jego usta,w wannie leżeliśmy chyba z 1,5 godziny,sama nie wiem,ale było cudownie,z Justinem każda chwila jest cudowna,kiedy wyszliśmy z wanny okryłam moje ciało ręcznikiem,rozczesałam moje włosy i zrobiłam z nich wygodą i luźną fryzurę
-zawieziesz mnie do domu?-spytałam szatyna,który układał sobie fryzurę
-pewnie i tak muszę porozmawiać z twoją mamą,bardzo ją lubię-powiedział,a ja uśmiechnęłam się,zeszliśmy na dół coś zjeść,Justin przygotował grzanki z masłem orzechowym,tak jak lubię,kiedy zjadłam,wyszłam z domu czekając na Justina,który poszedł do garażu po samochód,kiedy wsiadłam do auta,myślałam jak znalazłam się u Justina w domu i kto był porywaczem,bo to na pewno nie był Justin
-mam pytanie,ale odpowiedz mi na nie-powiedziałam stanowczo
-pytaj o co chcesz-oznajmił
-jak to było,że znalazłam się w twoim domu?-spytałam,a szatyn spojrzał na mnie
-od czego tu zacząć

przepraszam,że taki krótki,ale jestem chora i ciężko pisać z bólem głowy

mam nadzieję,że podoba się wam nowy szablon,bo taki to zostanie

KOMENTUJCIE !!!!!

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 25

Przy Justinie czuje się bezpieczna,w jego objęciu,chciałabym aby ta chwila trwała wiecznie,Justin mocno obejmował mnie,tak abym mu już nie uciekła,myślę,że również czuł to co ja,szatyn przybliżył swoją twarz do mojej,nasze czoła stuknęły się o siebie,uśmiechnęłam się szeroko patrząc w jego czekoladowe oczy,przepełnione szczęściem
-już mi nie uciekniesz-powiedział,oblizując dolną wargę,nic nie odpowiedziałam,bo wiedziałam,co teraz mam robić,mój misiek jest taki przewidywalny,szatyn chciał zbliżyć się do moich ust,ale postanowiłam,że teraz to ja będę kierowała,powoli zaczęłam pocałunkami obdarowywać jego szyję,jego oddech przyspieszył,mój również,powoli i delikatnie,wargami przejeżdżałam po jego wargach,tak aby panowała między nami większa rozkosz i pożądanie,szatyn dłońmi objął moją twarz,nasze oddechy były coraz głośniejsze,westchnięcia,to co teraz między nami się działo,to jest nie do opisania,kocham go całą sobą,Justin wpił się w moje usta,nasze języki walczyły o dominację,co sprawiło,że jeszcze bardziej pragnęłam Justina,szatyn przydusił mnie do ściany,tak,że nasze ciała stykały się ze sobą,Justin zaczął obdarowywać moją szyję,jęknęłam z podniecenia,przejeżdżając palcami po jego włosach,Justin z pocałunków na szyi,przeniósł na policzek,cały czas całując,jedną dłonią przejeżdżając po moim udzie,które ugięło się opierając stopą o ścianę
-tak dawno,niczego nie pragnęłam,jak ciebie-powiedziałam dysząc szatynowi do ucha
-ja również,jesteś dla mnie wszystkim-powiedział dysząc
-mój piękny-powiedziałam oblizując dolną wargę
-moja księżniczka-uśmiechnął się,ponownie wpiłam się w jego usta,dając znak,jak bardzo mi na nim zależy,dłonie szatyna powędrowały na moją talię-mogę?-spytał,pokazując,na suwak sukienki,który znajdował się z tyłu kreacji
-oczywiście piękny-powiedziałam uśmiechając się,szatyn stanął za mną suwając zamek,powoli sukienka schodziła z mojego ciała,jedyne co poczułam to,pocałunek na moich plecach,czułam gęsią skórkę,Justin zachichotał i ponownie całował moje plecy,a mnie wciąż przechodziła gęsia skórka,to chyba mój najczulszy punkt,nagle na szyi poczułam,nierówny oddech szatyna
-naprawdę doprowadzam cię do szaleństwa-szepnął mi do ucha,a ja cała zadrżałam,szatyn ponownie zachichotał,odwróciłam się w jego stronę,parząc no wiecie na co
-hmm...ja ciebie też doprowadzam do szaleństwa,piękny-powiedziałam uwodzicielsko,przejeżdżając palcem wskazującym po jego klatce piersiowej,nawet nie wiem,kiedy zdążył z ciągnąć bluzkę
-a nie pamiętasz,jak się bałaś Jerrego?,haha-zaśmiał się głośno
-no wiesz,nie odzywaj się do mnie-udałam obrażoną
-ee Gomez nie obrażaj się,na dupka Justina-powiedział dziwacznym,a za razem zabawnym tonem,zaśmiałam się przypominając sobie,jak poznałam Justina,zawsze na mnie mówił po nazwisku,co mnie denerwowało
-hahaha,weź mi tego nie przypominaj,to było komiczne,jak na to teraz patrzę-powiedziałam przez śmiech
-wiem,też miałem ubaw,ale zależało mi wtedy,na tym,żeby dotrzeć do ciebie-powiedział obejmując mnie i przytulając
-pamiętam-powiedziałam,nagle szatyn wziął mnie w swoje ramiona-co ty robisz?-spytałam chichocząc
-księżniczka,musi być traktowana po królewsku w swoje urodziny-powiedział,zaśmiałam się,a szatyn z bananem na twarzy niósł mnie po schodach,zatrzymał się przy sypialni-jesteś gotowa?-spytał
-tak,wiesz dziwnie się czuję,jeśli zrobiłeś jakąś niespodziankę,a ja jestem w tylko w bieliźnie i ty również-powiedziałam śmiejąc się głośniej
-kto powiedział,że ktoś tam będzie,to tylko dla księżniczki i pięknego-powiedział śmiejąc się,nagle otworzył drzwi,a moje usta otworzyły się szeroko
-piękny,ty to przygotowałeś ?-spytałam patrząc na płatki róż,które były rozsypane po całym pokoju,a przy łóżku,znajdował się mały stolik z szampanem i szampanów kami,to było takie słodkie,a nad łóżkiem,nasze zdjęcie,było o dużym rozmiarze,było pięknie,wokół świece,naprawdę czułam się,jak prawdziwa księżniczka
-mówiłem,że moja księżniczka,jest dla mnie wyjątkowa-powiedział,cmokając mnie w usta,szatyn położył mnie na łóżku,przyniósł szampanów ki,nalewając do nich szampana-jak szampan się skończy,mam też wino-powiedział wyciągając z pod łóżka,butelkę z winem
-hahah,ty chcesz mnie upić?-spytałam cwanie
-może,noc pełna wrażeń,nie wiadomo co może się stać-powiedział,a ja spojrzałam na niego pytająco
-co masz na myśli?-spytałam
-no wiesz,jesteśmy sami,w tym domu,pół nadzy-powiedział,poruszając śmiesznie brwiami
-o co ci chodzi?-spytałam zdziwiona
-okej,jesteśmy razem to po pierwsze,rozebrałem cię to po drugie,po czym przeniosłem cię na górę i zrobiłem ci wielką niespodziankę,a ty mówisz mi,że chce cię upić,wiesz jesteś dorosła masz urodziny,możesz balować nago mi to nie przeszkadza,sprawiłabyś mi tylko wielką przyjemność-powiedział uśmiechając się cwanie
-wiesz ty co,głupi jesteś-powiedziałam,przy czym przyłożyłam palec wskazujący,na czole
-ja tylko oferuje ci świetną propozycję,masz urodziny wypij-powiedział przy czym podał szampanów kę z szampanem
- okej,ale nic nie będzie z tych twoich propozycji,wariacie-powiedziałam,biorąc do ręki szampanów kę,stuknęliśmy się kieliszkami i wzięłam łyka-mmm...dobre-powiedziałam szybko
-wiem,hihi-powiedział przez śmiech,rozmawialiśmy i karmiliśmy się truskawkami,szampan szybko nam poszedł,spojrzałam na Justina
-nalej wina-powiedziałam wyciągając kieliszek,ten zaśmiał się i nalał nam obydwóm,nawet nie wiem ile wypiłam,ale kręciło mi się powoli w głowie,nie wiem skąd,ale dostałam adrenaliny,zachciało mi się tańczyć,ja po prostu muszę,wstałam z łóżka,szatyn cały czas mi się przyglądał
-co robisz ?-spytał zaciekawiony
-TAŃCZYĆ!!,człowieku rozumiesz tańczyć mi się chce-powiedziałam twardo,ale głos mi się chwiał,chłopak zachichotał i usiadł wygodnie na łóżku przyglądając mi się,jakby wiedział,że to się stanie,ale w tej chwili to się nie liczyło,kiedy stałam już na podłodze,nagle mi się zachwiało przed oczami i upadłam na ziemię i wszystko wirowało

Justin
Selenie zachciało się tańczyć,więc mnie to ucieszyło,w końcu coś się dzieje,już myślałem,że ma twardą głowę do picia,ale jednak nie,słaba w tym jest,ale jedno mnie cieszyło,ONA BĘDZIE TAŃCZYŁA,a ja kocham patrzeć na nią,chcę zobaczyć ją w innej formie,tej pijanej,w końcu musiała dać w gaz,nagle dziewczyna upadła,niby z niczego,ani nic tam nie stało,żeby się wywróciła,no to nieźle dała,chciało mi się śmiać,ale długo nie wstawała,więc chciałem ją podnosić,lecz nagle jej ręka pokazała się na łóżku,oparła się i wstała,dobra dziewczyna
-ja idę coś zapuścić-powiedziała,pijana w cztery dupy,to już nie była moja księżniczka,lecz diablica,jeszcze więcej wrażeń,dziewczyna podeszła do odtwarzacza i puściła jakąś piosenkę i zaczęła tańczyć,wyglądała tak seksownie,że,aż Jerry dawał znaki,nagle dziewczyna rzuciła się na łóżko,po czym zbliżyła się do mnie
-no hej-powiedziała,a ja spojrzałem pytająco
-hej?-spytałem
-nie do ciebie to "hej"-oznajmiła dziewczyna
-a do kogo?,jestem tylko ja-oznajmiłem
-no tak,ale też jest-w tej chwili po czułem jej rękę na moim członku,to mnie wzięło podniecenie,chciałem ją pocałować,ale ona nie pozwoliła-teraz ja tu rządzę-powiedziała,otworzyłem szeroko usta nie dowierzając-co kotek,nie ty tu rządzisz-chwyciła mnie za pod brudek
-kotek?!,a nie piękny?-spytałem zdziwiony,ale za razem podniecony
-a czy to ważne w tej chwili,zabawimy się -powiedziała,przejeżdżając palcem po mojej torsie
-zależy jak się chcesz bawić-powiedziałem
-miał,miał-zaczęła drapać mnie po torsie,cholera diablica i to cholernie dobra,księżniczka zamieniła się w miał ?
-to bawimy się w kotka ?-spytałem
-mrauł-znów za mruczała,kochaliśmy się,nie to było,coś bardziej ekstremalnego,nie da się opisać,poszedłem do łazienki,kiedy z niej wyszedłem,dziewczyna już spała,uśmiechnąłem się i również położyłem się,obok niej,jutro to ona nic nie będzie pamiętała,szkoda,ale i tak jej powiem,zawstydzi się,a ja lubię jak ona tak się rumieni,ale także kocham ją jako diablicę,ale księżniczka jestem na trzeźwo,uczuciowa,delikatna i czuła


I mamy kolejny kochani :D
podoba się ?

KOMENTUJCIE !!!!

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 24

Kiedy jechałyśmy z dziewczynami do domu,dziewczyny śmiały się i wariowały

-panie kierowco my tutaj wysiadamy-powiedziała Van,do kierowcy,kierowca zatrzymał się pod domem Vanessy,dziewczyny pożegnały się ze mną i wysiadły,kierowca wysiadł z samochodu i kazał mi wysiąść,spojrzałam na niego,spod byka i zrobiłam jak kazał

-no i po co miałam wychodzić?-spytałam,a kierowca stanął za mną

-proszę nic nie mówić-powiedział i zakrył moje oczy czarną chustą,tak iż nie mogłam nic przez nią zobaczyć

-co pan robi?-spytała zdenerwowana

-niech pani,już nic nie mówi-powiedział,a ja zorientowałam się,że to nie głos mojego kierowcy,chwycił mnie i wsadził do samochodu,ale zatrzymałam się,nie pozwalając dalej mnie prowadzić do wnętrza samochodu

-ej!,to nie jest głos Franka!,kim jesteś?-spytałam,przy czym zaczęłam go dotykać

-nie ważne,proszę wsiąść-powiedział,można było usłyszeć w jego głosie lekkie zdenerwowanie

-nie wsiądę!,to porwanie!-krzyknęłam

-żadne takie!,ja,ja nigdy bym nie porwał pani-zaczął się jąkać

-przestań!-powiedziałam zezłoszczona,próbowałam rozwiązać chustę-cholera!,jak to zawiązałeś nie mogę tego z ciągnąć-powiedziałam zdenerwowana

-niech pani nie ściąga!-krzyknął,a ja podskoczyłam-przepraszam nie chciałem pani wystraszyć-tłumaczył się

-wiesz jesteś dziwny,ty mnie cały czas straszysz,po pierwsze to porwałeś mojego kierowce,po drugie założyłeś mi tą chustę na oczach,przez co nic nie widzę,masz coś do ukrycia ?-spytałam

-proszę niech pani wsiada i nic już nie mówi-powiedział proszącym głosem

-nie!,ja ciebie nie znam i nigdzie z nieznajomym nie pojadę-powiedziałam dumnie i usiadłam na ulicy przy samochodzie,chodź było nie wygodnie w sukience

-niech pani wstanie,niech się nie zachowuje jak dziecko-powiedział

-po pierwsze...-nie skończyłam,bo facet przerzucił moje ciało na swoje ramię i wrzucił do tego samochodu,byłam przerażona,bo nie wiedziałam,gdzie ten facet mnie wiezie i co mnie tam czeka,przegryzłam niekontrolowanie dolną wargę i siedziałam w ciszy,czułam czyjąś obecność,ktoś siedział obok mnie,bo kiedy usiadłam poczułam czyjąś rękę,zaczęłam go dotykać-hej!,nie mówiłeś,że tu kogoś porwałeś-powiedziałam głośno i wyraźnie,usłyszałam jak ten obok,tylko lekko zachichotał,jakby powstrzymywał się od głośnego śmiechu,zaczęłam macać go po klace piersiowej,aby określić płeć-mężczyzna-powiedziałam szybko

-co ty tam robisz ?-spytał porywacz

-określam płeć,masz problem z tym?-spytałam

-nie,nie rób co chcesz-powiedział,a ja tylko przytaknęłam

-czemu nic nie mówisz ?-spytałam,cisza-oj,jesteś nie mową-powiedziałam stwierdzając,że jest nie mową-a wiesz co,jeśli nie umiesz mówić,to dam ci imię,jeśli ci się spodoba złap mnie za rękę,ok?-spytałam-ajaj,zapomniałam,głupia!-powiedziałam,ależ jestem zdenerwowana i gadam już głupoty-dam ci na imię ymm....Justin-powiedziałam,a jego ręka dotykała mojej,szybko dotknął,musiałam strzelić w dziesiątkę-więc Justinku,jeśli będę coś się ciebie pytała i będziesz zgadzał się z tym co mówię,złap mnie za rękę,a jeśli nie będziesz to nie dotykaj,okej?-spytałam,a jego ręka znów mnie dotknęła-masz dziewczynę ?-spytałam w prost,jego ręka nie dotknęła mojej-aa nie masz,wiesz,jeżeli ten porywacz nas puści wolno,może zastanowię się nad tym,aby ci pomóc,wiesz też nie mam chłopaka,a taki nie mówiący nic chłoptaś mi potrzebny-powiedziałam dumnie-miałam chłopaka,wiesz też nazywał się Justin,przepraszam,że ci też dałam tak na imię,ale jest takie słodkie,okej mówię dalej,denerwuje mnie,cały czas łazi za mną i mówi mi,że mnie kocha,myślisz,że w końcu przestanie?-spytałam,ale jego ręka,nie dotknęła mojej-aha,rozumiem-posmutniałam-nienawidzę,jak ktoś tak robi,wnerwia mnie i drażni,pamiętam jak moja mama zawsze mi tak robiła,jak czegoś odmawiałam,ahh w końcu ulegałam-powiedziałam dołując samą siebie,nagle samochód gwałtownie się zatrzymał,przez co prawie,uderzyłabym,nie wiem w co,ale uderzyła,gdyby nie Justin2,mocno mnie chwycił i trzymał w objęciu

-może panienka wyjść-powiedział

-idioto,zabiłbyś mnie!-krzyknęłam zdenerwowana

-przepraszam,przepraszam-mówił

-o Jezu,już lepiej nie przepraszaj-wysiadłam z samochodu-a Justin,idzie ?-spytałam

-Justin?-spytał zdziwiony,przez chwile była cisza-tak idzie-oznajmił-ja was zostawię-powiedział i wsiadł z powrotem do samochodu,po czym odjechał

-daj rękę-powiedziałam,a chłopak zrobił jak kazałam-wiesz nic nie widzę-zaśmiałam się-możesz mi to z ciągnąć?-spytałam

-e-e-powiedział,ale jaja on coś powiedział,wiem,że to tylko "e",ale w końcu coś

-ty umiesz mówić"e",super,będzie łatwo cię nauczyć mówić-powiedziałam-i co będziemy tutaj tak stać i czekać na tego porywacza,bo wiesz,jeśli tak to ja wolę,uciekać,chociaż,że nic nie widzę-powiedziałam szybko

-ch-o-dź-powiedział i pociągnął mnie za rękę,wtf?,on jednak mówi

-ale gdzie,Justin,weź mi to z ciągnij,czuje się bezwładnie-powiedziałam prosząc chłopaka-chcę cię zobaczyć-oznajmiłam,chłopak westchnął i ciągnął mnie dalej i dalej,nagle stanęliśmy- i co teraz?-spytałam,czułam jak chłopak objął mnie w tali,mój oddech przyspieszył,na pewno było go słychać i całował mnie po szyi,te usta,są takie miękki jak prawdziwego Justina,nagle chłopak przestał całować moją szyję-co ty robisz?,chcę jeszcze-powiedziałam mówiąc rozkosznie,chłopak kontynuował pieszczenie mojej szyi,chyba podobała się moja prośba,bo nawet się nie zawahał,ale dlaczego każe temu chłopakowi całować moją szyję?,ja wiem,on całuje i dotyka jak Justin,czułam,że to on,jego zapach,jego ruchy,jak on,odwróciłam się do niego przodem,czułam jego oddech,na moich ustach,dłońmi chwyciłam jego twarz i wpiłam się w jego usta,czułam się jak w bajce,nie raczej,czułam taką ekstytację,jakbym dostała,to czego tak od dawna pragnęłam,wskoczyłam na niego,nogami owijając się,wokół jego tali,nasze usta,nie rozstawały się,nasze oddechy były tak słyszalne,te westchnięcia,nagle chłopak rzucił mnie na łóżko,które znajdowały się w pomieszczeniu,jego dłoń pieściła moje udo,chłopak zaczął obdarowywać moją szyję,namiętnymi pocałunkami,niekontrolowanie,chwyciłam chłopaka za włosy i przyjeżdżałam palcami delikatnie,ale również utrzymując napięcie,która panowała między nami,czuje się,jakbym odzyskała mojego Justina,jakby to on był tu teraz ze mną,ale tak nie jest,to nie jest Justin,tylko jakiś obcy człowiek,a ja pakuje się z nim do łóżka,że co?,co ja teraz wyprawiam,nawet nie wiem jak wygląda,to jest jakaś komedia i tyle,odsunęłam się od niego-przepraszam,nie powinnam-powiedziałam szybko-proszę z ciągnij mi tą opaskę-powiedziałam prosząc

-odpowiesz mi na jedno pytanie?-spytał,jego głos brzmiał dziwnie,strasznie grubo i komicznie

-okej,pytaj-powiedział szybko

-co czułaś?-spytał,a ja przełknęłam głośno ślinę

-czułam....czułam,że jesteś moim Justinem-powiedziałam powoli i wyraźnie

-twoim?-spytał,co? ja tak powiedziałam?

-tak moim,ale już nie moim,wiem trochę skomplikowane-powiedziałam śmiejąc się przy tym-czułeś kiedyś,coś takiego,że jesteś z jakąś dziewczyną i czujesz,że to inna osoba,ta którą naprawdę byś chciał?,ja właśnie to czułam,jakbym dostała,to czego tak bardzo pragnęłam,dziwne-powiedziałam,przypominając sobie,to co przed chwilą miało miejsce,można było powiedzieć,że kontaktowałam z rzeczywistością,ale na pewno było widać po mnie,że jestem cała w motylkach i marze o czymś,tak marzę o Justinie,teraz to wiem,to jakaś obsesja

-hymm...ja też tak miałem,ale wiedziałem,że to jest ona,tylko nie widziałem tych pięknych kasztanowych oczów-powiedział,a ja słuchałam uważnie,przez chwilę analizowałam to co on powiedział
-naprawdę ?-spytałam
-tak,szkoda,że ma zasłonięte oczy-powiedział
-to tak,jak ja,biedna-oznajmiłam z żalem
-boje się odsłonić chustę,którą ma przywiązaną na oczach,bo wiem,że ucieknie-powiedział,słyszałam jak posmutniał
-ej nie możesz się bać,ona na pewno nie ucieknie,bo cie kocha,tak już jest w miłości-powiedziałam-a jak nazywa się ta dziewczyna?-spytałam ciekawa -jak chcesz opisz ją-dopowiedziałam
-ma piękne kasztanowe oczy,jak mówiłem przywiązane chustą,miękkie różowe usta,delikatną cerę i piękne długie włosy,zabawna i czuła,uwielbiam jej uśmiech,wszystko w niej kocham-powiedział,wiedziałam,że teraz on się zatraca w myślach
-o naprawdę ją kochasz,ma same zalety-uśmiechnęłam się
-tak,bardzo ją kocham,a powiedz mi coś o Justinie-oznajmił
-Justin jest słodki,ma piękne czekoladowe oczy,zabawny śmiech,kochałam spędzać z nim,każdą chwilę,był taki opiekuńczy,zawsze mnie rozumiał,po prostu tylko on umiał do mnie dotrzeć,był moim marzeniem i ma prze cudowny głos,jak anioł -powiedziałam,a przed oczami widziałam twarz Justina
-kochasz go?-spytał
-tak,ale jako przyjaciela-odpowiedziałam,ale wiedziałam,że tak naprawdę kocham go o wiele mocniej,niż tylko przyjaciela
-przyjaciela?,a mówisz o nim,tak jakby był kimś więcj,niż tylko przyjacielem-oznajmił,czy ja nie umiem kłamać ?!,ale ma rację,westchnęłam
-tak masz rację,kocham go,nie jako przyjaciela,ale chciałabym żeby tak było,lecz to uczucie jest silniejsze,dlatego chcę go unikać,wtedy łatwiej będzie mi o nim zapomnieć-powiedziałam
-a co on takiego ci zrobił,że chcesz stracić te uczucie,przecież tylko raz można się ,tak zakochać,Bóg dał ci coś,prawdziwą miłość,a ty ją tak po prostu odrzucasz-powiedział,moje ręce zaczęły drżeć,muszę się uspokoić i dać sobie radę,on ma rację
-Justin nic mi nie zrobił,po prostu nie chcę,żeby cierpiał,przeze mnie,nie zasługuję na niego-powiedziałam,przy czym czułam jak moje ciało cało drżało
-ale on cię kocha!-krzyknął
-wiem,że mnie kocha,na słuchałam się tego dzisiaj-uśmiechnęłam się-jest słodki,że się tak stara,ale na marne,ja do niego nie wrócę,nie pozwolę,na to,żeby znów cierpiał -powiedziałam
-wysłuchaj mnie uważnie,on nie cierpi z tamtego powodu,on cierpi bo ty go odrzucasz,co byś zrobiła,jakbyś teraz zobaczyła prawdziwego Justina ?-spytał
-naprawdę,nie patrzałam na to w ten sposób-powiedziałam-prawdziwego,sama nie wiem,przprosiłabym go-oznajmiłam,nagle poczyłam jak chłopak odwiązuje chustę
-wszystkiego najlepszego-powiedział składając mi życzenia,światło mnie raziło,przetarłam oczy i zobaczyłam....Justina!,cały ten czas byłam w jego domu i to znim się całowałam,dobra trochę mi ulżyło,ale myślałam,że to ten nie mowa,aaaa! i nazwałam go Justin,Boże,ale wtopa,otworzyłam szeroko usta,nie mogłam uwierzyć
-O.M.G.!,nie wierzę,jak mogłeś to zrobić?!-spytałam niedowierzając
-kocham,kocham,kocham cię-powiedział,na co się skrzywiłam
-dobra przestań!,wiem,że mnie kochasz-powiedziałam i podeszłam do niego,dłonią przejechałam po jego klatce piersiowej,spojrzałam w jego oczy-przepraszam-wtuliłam się w niego,on zaskoczony odwzajemił uścisk-przeraszam,za to,że jestem taka głupia,kocham cię naprawdę,nie potrafię bez ciebie żyć-powiedziałam,a z oczów spływały łzy szczęścia

No i mamy 24 rozdział i jak wam się podoba ?
 Komentujcie :D

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 23

Selena 
Kiedy się obudziłam,nie było już Justina,na całe szczęście,podniosłam się,do pozycji siedzącej,ktoś zapukał do drzwi-proszę-powiedziałam najgłośniej,jak tylko mogłam,ale nie wychodziło mi to za bardzo-mogę?-spytała dziewczyna w długich ciemnych włosach,spojrzałam uważnie,a na mojej twarzy pojawił się uśmiech-Vanessa,co ty tutaj robisz ?-spytałam przyjaciółki
-dowiedziałam się,że moja przyjaciółka chciała się zabić-powiedziała oschle,ale zaraz się zaśmiała-mówiłam ci,że jesteś wariatką-powiedziała i mocno mnie przytuliła
-nigdy bym nie powiedziała,że do wariatek należę,ale ten wyczyn,to na pewno jest wariacki-uśmiechnęłam się,rozmawiałyśmy o wszystkim,śmiałyśmy się,opowiedziałam jej o wszystkim co spotkało mnie z Justinem
-oo,ale wy jesteście słodcy-powiedziała przeciągając zdanie-dlaczego nie chcesz do niego wrócić?,przecież go kochasz-spytała
-Van,to jest zbyt skomplikowane,nie chcę go cały czas ranić-powiedziałam,nagle zaczęłam myśleć,nad tym co powiedział Justin,zanim usnęłam,on ma rację,zawsze się bałam i uciekam,ale ja już taka jestem,nie potrafię inaczej
-co tu niby jest skomplikowane?,kochacie się i to wystarczy,przecież wszystko samo się ułoży-powiedziała,łatwo jej powiedzieć,ale to nie jest takie proste,ja nie jestem prosta,jestem jakaś nienormalna i tyle-dobra,już nic nie mówię,bo zbladłaś,wiesz może w ogóle nie będę mówiła o nim,jak tylko usłyszysz jego imię to robisz się jakaś rozkojarzona,bujasz w obłokach,bo nie wiesz co zrobić,jak sobie poradzić,martwię się o ciebie-powiedziała przejęta
-nie musisz,poradzę sobie i proszę nie mówmy już o Justinie,tak będzie mi łatwiej,widzisz nie ma go i jest mi dobrze-powiedziałam,ale wcale tak nie było,bardzo bym teraz chciała aby Justin,był tutaj przy mnie,nagle zadzwonił mój telefon,spojrzałam na wyświetlacz i pokazał nieznany mi numer,nacisnęłam na zieloną słuchawkę i odebrałam-słucham?-spytałam-hej Sel,tutaj Taylor-usłyszałam kobiecy głos-hej Taylor-powiedziałam miłym tonem-słyszałam,że jesteś w szpitalu,więc postanowiłam zadzwonić,jestem teraz w tourne i nie mogę,nawet zajść-powiedziała zmartwiona-nie bój się,jutro już wychodzę-powiedziałam przez śmiech-ej za tydzień będzie gala,będziesz?-spytała,westchnęłam,spojrzałam na Van,ona pokiwała głową,na znak,że tak-pewnie,przyjdę z Vanessą-powiedziałam-okej,to widzimy się za tydzień,to pa kocham-powiedziała i rozłączyła się,Taylor jest cudowna,poznałyśmy się na gali i od razu się dogadałyśmy,jest dobrą kumpelą

Tydzień później 
Ten tydzień szybko minął,wróciłam do domu i czułam się lepiej,Vanessa codziennie przychodzi,spędzamy wspólnie czas i świetnie się bawimy,a Justina nie widziałam,od tamtej pory w szpitalu,może i lepiej,tęsknie za nim i to bardzo,ale zrozumiał,w końcu,że to nie ma sensu i nie jestem warta jego uczuć,na pewno znajdzie sobie,bardziej odpowiedniejszą dziewczynę dla siebie,nagle z rozmyśleń wyciągnęła mnie Vanessa
-hej,dzisiaj w końcu gala-klasnęła w dłonie i zachichotała
-no,ubierzemy się w nasze boskie sukienki,hahaha-zaśmiałam się
-pewnie,3 godziny szukałam tej idealnej-powiedziała z grymasem,wybuchłam śmiechem-co cię tak śmieszy?-spytała
-ty-odpowiedziałam ocierając palcami kąciki powiek-jak można 3 godziny,szukać sukienki,hahaha- zaśmiałam się jeszcze mocniej,Van zrzuciła mnie z łóżka i wylądowałam plackiem na podłodze,nie kontrolowałam śmiechu,złapałam się za brzuch i skuliłam w kulkę
-haha śmiej się,śmiej-powiedziała i rzuciła poduszką we mnie,nagle ktoś zapukał do drzwi -proszę-powiedziałyśmy prawie równocześnie
-hej dziewczyny-wyszła blondynka zza drzwi,uśmiechnęłam się szeroko i obydwie podbiegłyśmy do Taylor,mocno ją przytulając
-hej-powiedziałyśmy równo,odkleiłyśmy się od siebie i spojrzałyśmy na siebie,śmiejąc się z niczego konkretnego
-widzę Sel,że czujesz się lepiej,w końcu widać na twojej buzi uśmiech-powiedziała
-tak,dzięki wam czuję się lepiej,nie myślę,o rzeczach,które mnie przygnębiają-powiedziałam z uśmiechem,przez ten czas,staram się,patrzeć na wszystko inaczej,pozytywnie,Taylor z Van,coś szeptały do siebie,a ja nie wiedziałam,o co im chodzi-co tak szepczecie?-spytałam z ciekawości,one szeroko się uśmiechnęły
-wszystkiego najlepszego-krzyknęły i dały mi prezent,zapomniałam,że dzisiaj mam urodziny,fajnie,że chociaż moje przyjaciółki,pamiętały o nich,ja sama o nich zapomniałam
-dziękuję-powiedziałam,przytuliłam obydwie równocześnie
-to co gotowe na galę ?-spytała Taylor
-już idziemy się przebrać i możemy jechać-powiedziała Van szybko się przebrałyśmy i wyszłyśmy,na dole czekała moja mama,złożyła mi życzenia,podziękowałam i z dziewczynami,wsiadłyśmy do limuzyny,kiedy dojechałyśmy,wyszłyśmy w trójkę z limuzyny,kiedy wyszłyśmy,czułam milion fleszy na sobie,na dywanie,prezentowałyśmy się i śmiałyśmy,w końcu weszłyśmy do środka,było dużo ludzi,zajęłyśmy swoje miejsca i czekałyśmy,aż rozpocznie się gala
-mówię wam,dzisiaj to będzie wyjątkowy dzień dla ciebie-powiedziała Van,spojrzałam na nią,nie wiedziałam o co jej dokładnie chodzi,więc nic nie odpowiedziałam,wolałam już siedzieć w milczeniu,nagle zaczęła się gala,było zabawnie i w ogóle podobało mi się,potem przyszła kategoria serialu Disney, w kategorii,byłam ja,Demi i wiele innych
-a nagrodę serial Disney,wygrywa Selena Gomez-powiedział mężczyzna,wstałam,a wszystkie oczy poszły na mnie,uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę sceny
-dziękuję bardzo-uśmiechnęłam się-nie wiedziałam,że wygram w kategorii z Demi-zaśmiałam się-jeszcze raz bardzo dziękuje-powiedziałam,przy czym kicnęłam
-Seleno poczekaj chwilę-powiedział mężczyzna,nagle podeszły Vanessa i Taylor,wiozły tort,zaśmiałam się- Wszystkiego Najlepszego-powiedziały,wszyscy zaczęli śpiewać "sto lat",pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam świeczki-dziękuje wszystkim-podziękowałam i zeszliśmy ze sceny
-dziękuję dziewczyny,to są najlepsze urodziny-powiedziałam i mocno je przytuliłam
-nie ma za co-powiedziały prawie równocześnie,nagle zgasły światła spojrzałyśmy -przed wami Justin Bieber-krzyknęła dziewczyna,spojrzałam na scenę,Justin tańczył i śpiewał,tak długo jak mnie kochasz,patrzałam,ale nie wytrzymałam,wybiegłam na zewnątrz,nie mogę,złapałam oddech,tak bardzo za nim tęsknię,cieszę się,że mogłam go zobaczyć,chwile postałam na zewnątrz i w końcu wróciłam,na salę
-co się stało,że tak wybiegłaś ?-spytała Vanessa
-musiałam pooddychać-powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam
-yhym-powiedziały obydwie,wyszłyśmy,Taylor i Van udzielały wywiadu,a ja szłam z moim ochroniarzem,nagle podbiegł do mnie Justin
-Sel!-krzyknął i złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie
-co chcesz?-spytałam,wiedziałam,że jest za pięknie
-tęskniłaś za mną,bo ja tęskniłem za tobą,oh nawet nie wiesz,jak bardzo ciebie kocham-powiedział tak szybko,ależ on jest dzisiaj szczery
-fajnie,ale puszczaj mnie-pchnęłam go,ale ten dalej szedł za mną
-kocham cię,kocham,kocham!-darł się,cały czas idąc za mną-wszystkiego najlepszego,kocham cię,kocham !-krzyczał,ale mi wstyd,wszyscy się gapią na nas,niech on się zamknie,zaczyna mnie już denerwować
-nie łaź za mną!-krzyknęłam
-kocham cię-krzyczał dalej,nawet nie zwracał uwagi,na to co do niego mówię
-przestań!-krzyknęłam,chłopak chciał otworzyć buzię i dalej krzyczeć,ale zakryłam mu ją dłonią-zamkniesz się jak z tobą porozmawiam ?-spytałam,szatyn uśmiechnął się dziwacznie,jakby wiedział,że to powiem
-kocham cię Seleno!-kucnął na kolana i darł się,wszyscy patrzyli na nas,paparazzi to dopiero mili ubaw
-przestań,cholera odwal się !!!-uciekałam przed nim na tym parkingu,ale ten mnie gonił i krzyczał,że mnie kocha,ach ja nie chcę słyszeć,już tego słowa,wsiadłam do samochodu
-kocham cię,pamiętaj o tym,kocham,kocham,kocham,kocham.....-mówił to cały czas w kółko,zakryłam uszy,nerwy mi już puszczały
-przestaniesz w końcu to mówić,nie wytrzymam zaraz na miejscu,daj mi żyć!-krzyknęłam
-nie dam ci żyć-powiedział dumny i dalej krzyczał,dziewczyny wsiadły do auta,Vanessa i Taylor,nie mogły ze śmiechu,Justin tak,je bawił,a mnie to denerwowało,nie!,raczej irytowało
-panie kierowco,może pan jechać,bo zaraz zwariuję na miejscu-krzyknęłam,a kierowca nadusił na gaz i odjechaliśmy,nie wiem o co biega Justinowi,ale działa mi na nerwy,zwariował czy co?


mamy 23 rozdział :)

KOMENTUJCIE !!!!  

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 22

Selena
Nasz pocałunek,sama nie wiem ile trwał,dla mnie jakby czas stanął,w tej chwili,najważniejszy był Justin,czułam się taka bezpieczna i silniejsza,psychicznie i fizycznie,chociaż rana,bolała,ale obiecałam sobie,że nigdy więcej,nie zrobię tak czegoś głupiego,mamy jedno życie i musimy o nie dbać,teraz wiem,jakbym skrzywdziła moją mamę i przyjaciół,a przede wszystkim Justina,muszę wrócić i ogarnąć moje życie,nagle z szatynem odsunęliśmy się od siebie,spojrzałam w jego czekoladowe oczy,mogłabym w nie patrzeć bez przerwy,chłopak swoją dłonią pieścił moje policzki i lekko westchnął,patrzył na mnie,jakoś inaczej niż kiedykolwiek,mogłam wyczytać z jego oczów,troskę i żal
-dlaczego jesteś smutny?-spytałam niepewnie
-bo czuje się winny, co by się stało,gdyby twoja mama nie zdążyła na czas i już by ciebie nie było,ze mną,a ja bez ciebie nie umiem żyć,jesteś dla mnie więcej niż tylko moją dziewczyną,jesteś moim życiem,jak nie ma cię przymnie nie potrafię,przestać o tobie myśleć,wariuję na twój widok-powiedział,cały czas patrząc w moje oczy,niekontrolowanie z mojego oka spłynęła łza,po czym się rozpłakałam i mocno wtuliłam się w Justina-dlaczego płaczesz kochanie?-spytał ze zdziwieniem
-bo tak cholernie cię kocham-powiedziałam przez płacz,jeszcze mocniej wtuliłam się w jego klatkę piersiową,nie wiem nawet co w tej chwili czuję,ale wiem jedno jestem szczęśliwa,ponieważ jesteśmy razem,czuję jego wsparcie,co daje mi większej siły,by walczyć,o nasz związek,kochamy się i to jest,teraz najważniejsze,muszę dać radę,bo wiem,że i tak będą mi grozić,ale nie będę na ten temat się już wypowiadać,przy Justinie-Justin-powiedziałam szeptem,a chłopak spojrzał na mnie uważnie-przepraszam-wydukałam,a on spojrzał na mnie pytająco-wiesz o co mi chodzi,przepraszam,że ciebie zraniłam,przez co cierpiałeś z mojej winy,nie zasługuję na ciebie,ja to dobrze wiem,jeśli chcesz,możemy zostać przyjaciółmi,którzy mówią sobie kocham cię-uśmiechnęłam się lekko,nie chciałam przyjaźni,ale nie wiedziałam,czy mi wybaczy,Justina wyraz twarzy trochę mnie przeraził,kiedy powiedziałam mu o przyjaźni,stanął i w ogóle się nie rusza,zaczęłam machać dłonią przed jego oczami-hej,Justin,jesteś na ziemi ?-spytałam,nie próbując wybuchnąć śmiechem
-tak jestem,ale ja nie chcę przyjaźni-powiedział,można było zobaczyć,smutek na twarzy Justina,ach i to dlatego,powinniśmy zostać przyjaciółmi,nie chcę,aby cały czas,przeze mnie cierpiał,co to za związek,jeśli jedno rani drugiego?
-kocham cię,jako przyjaciela,tak będzie najlepiej,dziękuje,że powiedziałeś te piękne słowa...-nie pozwolił mi skończyć
-nie!,ja nie odpuszczę,zrobię wszystko,aby ci udowodnić,że się mylisz!-powiedział,a w jego oczach można było zobaczyć iskry zdenerwowania i bezsilności
-proszę cię,nie rańmy się nawzajem-powiedziałam,moja głowa,zaczynała mnie coraz bardziej boleć,syknęłam z bólu,łapiąc się za głowę
-kto kogo nawzajem rani?!-spytał zirytowany-to ty sama siebie ranisz!-krzyknął,a ja tylko schowałam głowę w nogi i słuchałam co mówił-próbujesz sobie w mówić,że najlepszym rozwiązaniem,będzie ucieczka,ode mnie,ale to nie będzie na twoją korzyść,widzisz teraz jesteś w szpitalu,a czemu?,bo nie potrafisz beze mnie żyć i co,chcesz znowu się zabijać?!,ja nie odpuszczę bo wiem,że mnie kochasz,a ja ciebie,całym sobą,rozumiesz?-powiedział,a ja spojrzałam na niego,z oczów wylewała się słona substancja
-przepraszam!-krzyknęłam,kręcąc głową przecząco,ponieważ nie wiedziałam za dobrze Justina,wszystko było jakby przez mgłę
-Sel!,co się dzieje?!-spytał zdenerwowany,a ja czułam,że powoli głuchnę i tracę głos
-prze........

Justin 
 
-Sel!,co się dzieje?!-spytałem
-prze........-nagle upadła na poduszkę i straciła przytomność,szybko wybiegłem na korytarz,wołałem o pomoc,lekarze szybko zareagowali i podbiegli do mnie
-coś się stało?-spytał jeden lekarz
-proszę pomóżcie,moja dziewczyna zasłabła-szybko powiedziałem nie kontrolowałem oddechu,szybko wbiegłem do sali,gdzie znajdowała się Selena,a lekarze weszli za mną,po czym,szybko ją zawieźli,do innej sali,a ja tylko czekałem,na jakąś informację,w tej chwili się bałem,jak kurwa nigdy,nie musiałem się tak drzeć,idiota ze mnie!,ach,ale ona musiała wiedzieć jaka jest prawda,cholera,nagle podbiegli do mnie Alfredo i mama Seleny oraz Vanessa,która chyba przed chwilą się zjawiła
-co się stało?!-spytała zdenerwowana mama Sel
-zasłabła-odpowiedziałem szybko,kobieta spojrzała na mnie uważnie,jakby wiedziała co się stało,nagle przyszedł lekarz -i co panie doktorze,co jest z nią?-spytałem
-już jest dobrze,po prostu pacjentka,jest przemęczona i na pewno teraz proszę jej nie stresować,jutro można ją zabrać do domu-powiedział szybko i dokładnie-Panna Gomez,potrzebuje czasu,na powrót do dawnego trybu życia,najlepiej,aby spędzać z nią dużo czasu,żeby wychodziła spotykała się ze znajomymi,po prostu,wracała do siebie-powiedział i odszedł
-Ach biedna Sel,teraz będę miała więcej czasu wolnego,postaram się jak najczęściej ją odwiedzać-powiedziała Vanessa do mamy Sel,chwile rozmawiały,a ja myślałem tylko,co mam zrobić,aby znów ją mieć przy sobie,mama Seleny podeszła do mnie
-chłopcze,widzę,że coś cię dręczy i chyba wiem co-powiedziała uważnie patrząc na mnie
-jeśli pani wie,to po co się pani pyta-odpowiedziałem,byłem przygnębiony tym wszystkim,muszę coś zrobić,chcę jej pomóc,ale nie wiem w jaki sposób,bo to co ja robię,to na nic
-po prostu tak dla pewności-uśmiechnęła się i położyła dłoń na moim ramieniu-pomogę ci-powiedziała,a ja spojrzałem na nią pytająco -w końcu jestem jej matką,a kto jak nie matka,zna najlepiej swoje dziecko-powiedziała,a mnie nagle przepełniła radość i większa motywacja-macie problemy,ale widzę jak bardzo ją kochasz,ale także cierpisz,powiem ci wszystko o Selenie-powiedziała,jej mama mi pomoże ?,jestem zaskoczony,to bardzo miła kobieta
-będę bardzo wdzięczny,chcę pomóc Selenie,może pójdziemy na kawę?-zaproponowałem,kobieta zgodziła się i ruszyliśmy do kafejki,usiedliśmy i zaczęliśmy rozmowę
-Selena,była trudnym dzieckiem-zaczęła-zawsze bała się ludzi,rozmawiać z nimi,wolała schować się w koncie i udawać,że wszystko jest dobrze,ale gdy kazano jej coś powiedzieć,ona się plątała,na początku myślałam,że wszystko jest dobrze,bo zawsze gdy przyszła ze szkoły,udawała zadowoloną,ale jednak chciała to ukryć,taka była,ukrywanie to jest jej rozwiązanie na całe życie-powiedziała,a ja nie mogłem,nic ze siebie wydusić,nie wiedziałem,że moja księżniczka,miała takie problemy,kiedy pytałem się jej,na temat szkoły,to zawsze zmieniała temat,teraz już wiem dlaczego
-ale chyba trzeba to zmienić-powiedziałem szybko
-tak trzeba i ja ci w tym pomogę,słuchaj mnie teraz uważnie-powiedziała stanowczo-musisz być nieugięty,najlepiej ją drażnij,ona tego nie cierpi,nie dawaj jej za wygraną,powiem ci co ona najbardziej lubi i  w ogóle-powiedziała,a mnie z murowało jej matka jest stanowczą kobietą -nie możesz się przejmować,jeśli ona będzie ci kazała spadać i w ogóle,wiesz o co mi chodzi,to rób wszystko,aby się wściekała,ona jest w tedy już twoją ofiarą,haha-zaśmiała się,teraz już rozumiem,och Selena bądź gotowa,bo Justin już się szykuje na wojnę o twoją miłość
-naprawdę pani dziękuję,nawet nie wie pani,jak mi pomogła-powiedziałem i dałem jej buziaka w policzek i pożegnałem się z nią,Alfredo czekał na mnie przy samochodzie,teraz jestem gotowy,szykuj się kochanie,bo to dopiero początek

dziękuje za komentarze :)
mamy już 22 rozdział :) haha mam wenę dzisiaj,idę pisać 23 :D

KOMENTUJCIE !!!